Polityka i Społeczeństwo

Kaczyński już wie, co otworzy mu drogę do drugiej kadencji. Nawet kosztem odroczonej katastrofy państwa

Kaczyński już wie, co otworzy mu drogę do drugiej kadencji. Nawet kosztem odroczonej katastrofy państwa
Fot. Flickr

Jarosław Kaczyński od paru tygodni powtarza swoim ludziom hasło: „naszym priorytetem jest druga kadencja”. Uważa, że zrobił już wszystko, co było można w pierwszym rzucie, a teraz się zablokował. A druga kadencja jest kluczem do „złamania elit”, do przeciągnięcia całego społecznego oportunizmu na stronę PiS („nie będziecie mieli alternatywy, żeby przeżyć pod naszą władzą”). W imię drugiej kadencji Kaczyński pozwolił rozmiękczyć najbardziej kontrowersyjne kwestie, odkładając je na nieco później. W imię drugiej kadencji dokonuje się zwrot (raczej szamotanie) w polityce zagranicznej i europejskiej. W imię drugiej kadencji dokonuje się przebudowa „religii smoleńskiej” (z „zamachu” na „siłę i wierność” pomników i innych upamiętnień). „Ciąg technologiczny” Kamińskiego i Ziobry (umożliwiający rozbicie PO aresztami wydobywczymi i procesami) jest mocno spóźniony na wybory samorządowe, ale obiecują Kaczyńskiemu, że będzie w pełni gotowy na wybory parlamentarne.

Kaczyński po doświadczeniu 500 plus stawia jednak przede wszystkim na pieniądze – mniej dla „polityków i elit”, więcej dla „ludu”. Jednocześnie gorzka pigułka „odebranych nagród” i publicznego upokorzenia, jaką Prezes zafundował swoim własnym ludziom została przez niego „osłodzona” argumentem, który dociera do części aparatu PiS – albo będziecie walczyć o więcej kasy, ale na bardzo krótko, albo zgodzicie się na nieco mniej kasy – ale na bardzo długo. Na drugą, a może i trzecią kadencję, a także dla waszych dzieci i następców – jeśli uda nam się „po węgiersku” przebudować całą hierarchię społeczną i stać „nową elitą”.

Kaczyński uznał, że do załatwienia sobie drugiej kadencji powtórzy receptę na zwycięstwo 2015 roku i utrzymanie poparcia później. Stąd kolejne obietnice „konkretnej gotówki bezpośrednio do ręki”. 300 złotych wyprawki, przejadanie zysków spółek skarbu państwa na doraźne podwyżki pensji, kolejne transfery socjalne, czasem groszowe, ale zawsze „konkretnie do ręki” i z obietnicą pognębienia „garstki najbogatszych” (choć ta garstka nie uniesie wydatków budżetowych, zapłaci za nie cała klasa średnia, obrabowane z zysków zostaną małe i średnie polskie firmy).

Jedyne zrealizowane obietnice wyborcze PiS są populistyczne. Jedyne spełnione obietnice, które mają uwiarygodnić hasło walki PiS z impossybilizmem to wręczanie „konkretnej gotówki do ręki” oraz obniżenie wieku emerytalnego. W tym samym czasie wszystkie elementy Planu Odpowiedzialnego Rozwoju Mateusza Morawieckiego wygasają sobie po cichu. Począwszy od „innowacyjnych inwestycji” (w zaniku), poprzez „usamodzielnienie polskiej gospodarki od UE i Niemiec” (każde przeziębienie niemieckiej gospodarki znów będzie gruźlicą dla polskiej gospodarki zrośniętej z niemiecką poprzez eksport i inwestycje), skończywszy na wsparciu dla drobnego i średniego polskiego biznesu (inwestycje tego sektora znalazły się w totalnej stagnacji, to on najbardziej obrywa w konsekwencji coraz bardziej nerwowego poszukiwania dochodów dla budżetu państwa).

W porównaniu do obietnic PiS nawet gierkowski „wielki skok” był czymś bardziej konkretnym, podjęciem wielu realnych działań i inwestycji. Tymczasem etatyzm i wielkie budowy narodowego socjalizmu zapowiadane od trzech lat przez Kaczyńskiego i Morawieckiego pozostają papierową propagandą. Nie ma żadnego Centralnego Portu Komunikacyjnego. 3 lata po ogłoszeniu tego projektu, sprzedawanego później pijarowo przy każdej okazji przez Kaczyńskiego i Morawieckiego, do Sejmu trafi dopiero (prawdopodobnie) specustawa dotycząca projektu CPK. Tymczasem w imię przyszłego Centralnego Portu już dziś rząd zablokował inwestycje wokół lotnisk w Modlinie i na Okęciu, które w realu obsługują miliony Polaków (w tym tych biedniejszych, których nie stać na LOT, więc latają Ryanairem z Modlina).

Nie ma żadnych 100 000 mieszkań z programu Mieszkanie Plus, także sprzedawanego bez przerwy propagandowo jako ogromne osiągnięcie PiS-u. Do końca pierwszej 4-letniej kadencji rządów PiS prawdopodobnie nie będzie żadnych ukończonych mieszkań. Pierwsze planowane terminy ukończenia budów – które się jeszcze nie rozpoczęły – są planowane ostrożnie na początek drugiej kadencji, więc do czasu wyborów nie będzie można sprawdzić ich realności.

Żadnego miliona elektrycznych samochodów. BMW wycofało się z inwestycji w produkcję w Polsce stacji do ładowania samochodów elektrycznych oświadczając publicznie, że kontakty z administracją PiS-owską „przypominają warunki trzeciego świata”. Innych inwestycji porównywalnej skali w ogóle nie ma. Żadnej odbudowy przemysłu stoczniowego (projekt „Batory” na użytek pijaru). Zamiast tego chaotyczne czystki personalne i zmiany własnościowe pogłębiające kryzys całego sektora. W spółkach skarbu państwa przejętych przez PiS nastąpił marazm inwestycyjny.

Do tego rezygnacja z abonamentu i innych opłat, zastępowanych przez „dotacje z budżetu” (jakby ten „budżet państwa” był ścianą, z której rodzice wyjmują pieniądze w wyobraźni siedmiolatka patrzącego na tatę lub mamę korzystających z bankomatu, podczas gdy w rzeczywistości „budżet państwa” to pieniądze zabrane Polakom z podatków, które później rząd PiS-u wręcza nam jako „łaskawy dar”). Pieniądze na wydatki budżetowe ściągane z gospodarki, ściągane z samorządów. Ogłoszona przez rząd podwyżka dla nauczycieli, która miałaby być wypłacana z budżetów samorządowych, niesfinansowana przez wystarczające transfery z budżetu centralnego. Pieniądze na nowe zasiłki ogłaszane płynnie przez Morawieckiego, które mają być zabrane „najbogatszym” (ogłoszony podatek „solidarnościowy”).

Tzw. uszczelnianie VAT i systemu podatkowego to gigantyczne pieniądze ściągnięte z gospodarki poprzez zaostrzenie przepisów podatkowych, zaostrzenie egzekucji i uznaniowości władzy w interpretowaniu przepisów na niekorzyść polskich przedsiębiorców. Nie po to, żeby inwestować te pieniądze w rozwój Polski – choćby nawet realizowany etatystycznie, centralnie, państwowo – ale wyłącznie na polityczną korupcję PiS, rozdawnictwo „do ręki” z nadzieją na bezpośredni zwrot w kolejnych kampaniach wyborczych. Stagnacja w polskich inwestycjach prywatnych (mocno odbiły się tylko inwestycje samorządów, gdzie dotarły pieniądze unijne).

Powstaje pytanie: ścigać się z PiS w populizmie, czy PiS-owskim populizmem walczyć?

Komentatorzy, analitycy i znaczna część mediów są zahipnotyzowane „skutecznością polityczną” Kaczyńskiego, Morawieckiego i PiS w dziedzinie składania obietnic i pytają, dlaczego opozycja nie potrafi składać obietnic podobnych. Program PO i Nowoczesnej jest alternatywą dla populizmu PiS, jednak obietnice decentralizacji Polski, pozostawienia pieniędzy z PIT i CIT w regionach i gminach, żeby nie mogły stawać się „darami” partii rządzącej, propozycja przekazania większości uprawnień administracji centralnej samorządom czy reprywatyzacji znacjonalizowanych firm i przekazania ich akcji na prywatne konta emerytalne (sposób na pozbycie się ze spółek skarbu państwa „pisiewiczów” bez zastąpienia ich znowu działaczami PO-Nowoczesnej-PSL-SLD) – wszystkie te propozycje wydają się „mało atrakcyjne” w porównaniu z obietnicami rozdawania konkretnej gotówki prosto do ręki.

Polska stanęła przed wyborem Niemcy czy Grecja, Korea Południowa czy Wenezuela, Meksyk czy Kuba. Warto w tym momencie pamiętać, że „politycznie skuteczny” populizm okazywał się zawsze mniej lub bardziej odroczoną katastrofą dla narodów i państw, które zostały w nim uwięzione.

Fot. Kancelaria Sejmu/Krzysztof Białoskórski

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Cezary Michalski

Eseista, prozaik i publicysta. W swojej twórczości związany m.in. z Newsweekiem i Krytyką Polityczną.

Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu.

Był redaktorem pism "brulion" i "Debata", jego teksty ukazywały się w "Arcanach", "Frondzie" i "Tygodniku Literackim" (również pod pseudonimem "Marek Tabor").

Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, "Życiem" i "Tygodnikiem Solidarność". W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury.

Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W latach 2006–2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety Dziennik Polska-Europa-Świat, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma.

Media Tygodnia
Ładowanie