Polityka i Społeczeństwo

Jarosław Kaczyński stawia wszystko na jedną kartę. Jeżeli przegra, to historia nie będzie dla niego łaskawa…

Gdyby Jarosław Kaczyński stracił władzę już dziś albo po pierwszej kadencji swoich rządów, nic po nim nie zostanie (co najwyżej „złom żelazny i głuchy drwiący śmiech pokoleń” – cyt. za Tadeusz Borowski). Czyli nic, poza chaosem, daleko posuniętą destrukcją społeczeństwa, państwa i międzynarodowej pozycji Polski (w UE, w regionie, wobec sojuszników).

Ale problem jest poważniejszy, bo po Kaczyńskim nie pozostanie nic, nawet gdyby wywalczył drugą kadencję – dzięki jeszcze większej korupcji politycznej, dzięki jeszcze bardziej radykalnemu zabieraniu pieniędzy jednym Polakom i wręczaniu drugim przy pobieraniu przez PiS ogromnej „renty władzy”, dzięki widowiskowym aresztowaniom ludzi opozycji, dzięki brakowi wystarczającej determinacji i mobilizacji po stronie polskiego liberalnego mieszczaństwa. Sam Kaczyński przedstawia już dzisiaj swoim ludziom „drugą kadencję” (i wynikające stąd nowe priorytety polityczne, m.in. drybling wobec UE i nowe pomysły na polityczną korupcję) jako warunek „prawdziwego przełomu”. Jednak w rzeczywistości będzie tylko więcej społecznego oportunizmu wobec rządów PiS (dającego tylko pozór „silniejszego państwa”), jeszcze więcej chaosu i wewnętrznego oraz zewnętrznego konfliktu.

Po Kaczyńskim nic nie pozostanie, bo „dobra zmiana” jest programowo pusta, nie zawiera ani żadnej pozytywnej wizji państwa, ani żadnej pozytywnej wizji społeczeństwa, narodu i patriotyzmu. Poza zorganizowaną państwową martyrologią spod znaku „wybili, Panie, wybili…”, przełożone przez Kaczyńskiego na „obrażają nas, Panie, obrażają, nie szanują…” itp. Można bez końca „wstawać z kolan” i pozywać zachodnie media o „polskie obozy”, można wiecznie budować martyrologiczną tożsamość Polaków za pomocą „polityki historycznej”, propagandy, nowych świąt narodowych i podporządkowanej temu edukacji – ale to nie buduje żadnego pozytywnego wizerunku Polaków i Polski (nawet wręcz przeciwnie).

„Zamach w Smoleńsku” okazał się instrumentalnym oszustwem, z którego teraz trzeba się jakoś wycofać. Zatem nie ma zamachu, są pomniki stawiane siłą i coraz mniej lubiane. Nie przeżyją rządów PiS. A wraz z kiczowatymi i wymuszanymi pomnikami Lecha Kaczyńskiego zniknie także propagandowa legenda i powróci prawda o prezydencie, który zginął w Smoleńsku, jako o słabym polityku, emocjonalnie niestabilnym człowieku, od początku uginającym się pod ciężarem prezydentury i łatwym do prowokowania najprostszymi metodami (patrz afera „Tageszeitung”, która kosztowała Polskę zniszczenie kontaktów z Berlinem i Paryżem w ramach trójkąta weimarskiego).

Hasło uczciwszej i bardziej kompetentnej elity PiS-owskiej kończy się elitą mniej kompetentną, ale też zarabiającą miliony w spółkach skarbu państwa i przyznającą sobie wyższe nagrody.

Co zostanie po Jarosławie Kaczyńskim – Stanisław Piotrowicz i Mariusz Błaszczak? Katolicyzm polegający na walce z aborcją, który też nie jest własną agendą Kaczyńskiego, raczej mu przeszkadza, podobnie jak Rydzyk? A jednak zarówno „antyaborcjoniści” jak też Rydzykowcy są faktycznymi beneficjentami polityki Kaczyńskiego, bo dzięki nie mu mają stanowiska, pieniądze, coraz silniejszą pozycję w polskim Kościele. Pod władzą Kaczyńskiego kwitną narodowcy, którzy też nie są przecież „jego bajką”. „Żołnierze wyklęci” też nie są pomysłem Kaczyńskiego, nawet jeśli zrozumiał, że można to wykorzystać przeciwko wszystkim tradycjom historycznym „elit III RP”, takim jak AK, opozycja demokratyczna czy pierwsza „Solidarność”.

Wreszcie nienawidzą go jego potencjalni prawicowi „sukcesorzy” – Zbigniew Ziobro, Jarosław Gowin. Budują własne księstwa, z własną ideologią. Kiedy Kaczyński się skończy, natychmiast porzucą wszystkie jego priorytety, z budowaniem legendy „wielkiej rodziny Kaczyńskich” na czele. Nawet faktyczny stosunek Mateusza Morawieckiego do anachronicznego starszego pana-etatysty, który dziś pozwala mu odrywać rolę premiera, jest wielką zagadką. Morawiecki służył przecież wiernie „głównym udziałowcom” w kolejnych globalnych korporacjach bankowych, a nie wiadomo, czy naprawdę ich lubił. W dodatku Morawiecki jest wściekły, że Kaczyński poucza go przy swoich ludziach, a jeśli chce go dodatkowo upokorzyć, publicznie chwali Beatę Szydło.

Po ostatnim przedstawieniu publicznego upokarzania własnych ludzi przy okazji odbierania nagród i obniżania pensji ludziom, którzy „poszli do polityki dla pieniędzy i mogą za to zostać ukarani”, nienawidzą go także ludzie pierwszego i drugiego szeregu PiS posłani do urzędów państwowych. Oni czekają na odejście Kaczyńskiego, bo mają nadzieję wymienić otrzymaną od niego władzę na większe pieniądze i większą własność – porównywalne z tymi, na jakie mogą liczyć ich węgierscy koledzy pod Orbanem.

A jeśli chodzi o państwo, to zamiast jakiejkolwiek spójnej wizji instytucjonalnych reform, odbudowy centrum rządu, itp. – Jarosław Kaczyński w 100 procentach powtarza swoją odwieczną metodę rządzenia. Jest tak jak w latach 2006-2007 – skakanie po instytucjach, w poszukiwaniu „prawdziwej władzy”, ukrywanej przez „układ” przed „patriotami z PiS”. Kolejne instytucje i służby przejmuje się personalnie albo niszczy (albo przejmuje i niszczy – z powodu kiepskiej jakości i braku kompetencji nowych PiS-owskich kadr, np. zamierający Trybunał Konstytucyjny), a „władzy wciąż ni ma i ni ma” – jak szydził sobie z tej metody politycznej Ludwik Dorn, od kiedy sam przestał być „trzecim bliźniakiem”.

Nie wiemy, jak będzie wyglądała nowa pisowska konstytucja (o ile w ogóle będzie), bo nie wie tego sam Jarosław Kaczyński. Więc woli wiecznie „walczyć o większość konstytucyjną przeciwko zdrajcom i wrogom Polski”, bo wtedy nie musi pokazywać Polakom żadnego pozytywnego projektu ustrojowego, którego nie ma nawet w swojej głowie.

Jarosław Kaczyński od dawna jest politycznym nihilistą i cywilizacyjnym pesymistą. Uważa, że nowoczesne państwo jest niesterowne (zaczerpnął to od Staniszkis), współczesne społeczeństwo zdemoralizowane (to wie od Legutki), więc jedynym narzędziem władzy może być Partia (awangarda słabego społeczeństwa i państwa). Zatem tylko na nią postawił. Jego wyobrażeniem „zwycięstwa” i „programu pozytywnego” – jedynym do pewnego stopnia zrealizowanym – stała się spółka Telegraf, rozrośnięta do rozmiarów całego państwa i całej gospodarki. To „zwycięstwo” zapewniło Kaczyńskiemu legendę politycznego geniusza, ale tylko w oczach towarzyszy partyjnych. I tylko tak długo, dopóki gwarantuje im uwłaszczenie na publicznym majątku. Jednak w oczach reszty społeczeństwa, to partyjne zwycięstwo zaczyna raczej Kaczyńskiego i jego obóz osłabiać.

Jest to do pewnego stopnia tragedia człowieka, który mówił o modernizacji w czasach Porozumienia Centrum, ale przegrawszy w obszarze polskiej klasy średniej (jedynej w Polsce społecznej grupy naprawdę chcącej modernizacji); przegrawszy najpierw z Wałęsą i Balcerowiczem, potem z Kwaśniewskim, w końcu z Tuskiem – postawił na najgorszą Sarmację, endecję, Rydzyka, elektorat Tymińskiego i Leppera. Zdobył dzięki temu władzę, ale pozostał z pustymi rękami – bez idei, bez pozytywnej wizji państwa. Rozkoszując się prywatną zemstą, kreując chaos, na którym korzystają inni. Inne wzorce i postacie prawicy, często takie, których on zawsze nienawidził.

Z drugiej strony jest to jednak tragedia zasłużona, bo Kaczyński nigdy nie mówił prawdy twierdząc, że ma jakąś pozytywną, alternatywną wobec wszystkich innych, genialną, wizję społeczeństwa i państwa. Okazało się – już wielokrotnie – że nie ma żadnej. Jest tylko jednym z wielu w historii utalentowanych politycznych nihilistów.

Kaczyński gra o wszystko. Jeżeli przegra, nic po nim nie pozostanie…

fot. shutterstock/dominika zarzycka

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”250″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Cezary Michalski

Eseista, prozaik i publicysta. W swojej twórczości związany m.in. z Newsweekiem i Krytyką Polityczną.

Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu.

Był redaktorem pism "brulion" i "Debata", jego teksty ukazywały się w "Arcanach", "Frondzie" i "Tygodniku Literackim" (również pod pseudonimem "Marek Tabor").

Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, "Życiem" i "Tygodnikiem Solidarność". W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury.

Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W latach 2006–2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety Dziennik Polska-Europa-Świat, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma.

Media Tygodnia
Ładowanie