Prawo i Sprawiedliwość wywiera coraz większą presję na Solidarną Polskę i straszy wcześniejszymi wyborami, które mogą być przed wakacjami.
Władza chce w końcu skończyć się kokosić z likwidacją Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego (IDSN) i ma zamiar taką ustawę przeprowadzić na najbliższym posiedzeniu Sejmu. Do tego ma dojść głosowanie nad kolejną kadencją w fotelu szefa banku centralnego Adama Glapińskiego. Sęk w tym, że Solidarna Polska sypie piach w koalicyjne tryby, więc wraca straszenie wcześniejszymi wyborami.
Opór Solidarnej Polski
Prawo i Sprawiedliwość nie jest w stanie przeprowadzić przez Sejm likwidacji IDSN, bowiem ma ma wystarczającej liczby szabel. Zamrożenie działania Izby jest fundamentem do uruchomienia unijnych środków z Funduszu Odbudowy. Te pieniądze są władzy potrzebne jak deszcz na pustyni. Na to wszystko nakłada się fiasko z przegłosowaniem kandydatury Adama Glapińskiego na kolejna kadencję w NBP. W obu przypadkach Jarosław Kaczyński nie może liczyć na lojalność Solidarnej Polski.
Jak pisze Onet.pl, sprawa została postawiona na ostrzu noża i albo obie sprawy uda się załatwić na najbliższym posiedzeniu Sejmu, albo w grę wejdzie wariant przyspieszonych wyborów.
PiS w porozumieniu z Pałacem Prezydenckim przygotowuje na najbliższe posiedzenie sejmowej komisji pakiet poprawek do prezydenckiego projektu, który ma przeformułować sporny paragraf i otworzyć drogę do poparcia całości przez Solidarną Polskę. Lecz na legislacyjne sztuczki “ziobryści” nie zamierzają się dać nabrać i twardo deklarują, że takiego rozwiązania nie poprą nigdy – pisze portal.
Wybory przed wakacjami?
Droga do skrócenia kadencji Sejmu nie jest prosta, z racji na rygory konstytucyjne. W Sejmie leży jednak wniosek PSL o samorozwiązanie Sejmu, który Ludowcy złożyli w październiku ubiegłego roku. Wniosek nie mógł by procedowany ponieważ przy granicy z Białorusią obowiązywał stan wyjątkowy. W czasie stanu wyjątkowego oraz w ciągu 90 dni od jego zakończenia nie można przeprowadzać wyborów. Teraz nic nie stoi na przeszkodzie i wniosek można wnieść pod obrady.
Jak informuje Onet.pl, właśnie ten wariant miał być ostatnio omawiany w ścisłym kierownictwie PiS. Aby go zmaterializować potrzebne jest 307 głosów, a więc także cześć opozycji musiałaby podnieść rękę za wnioskiem.
Gdyby PiS zdecydował się na taki wariant, wówczas trudno byłoby ludowcom, którzy są inicjatorami tego wniosku oraz całej PO i jej liderowi Donaldowi Tuskowi wytłumaczyć wyborcom, dlaczego nie chcą wyborów, by skończyć z rządami Kaczyńskiego – czytamy.
W tym wariancie przyspieszone wybory mogłyby się odbyć nawet pod koniec czerwca lub na początku lipca. Żeby tak się stało, cała machina musi ruszyć na najbliższym posiedzeniu Sejmu, plus minus kilka dni.
Źródło: Onet.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU