Ponoć porażka Andrzeja Dudy byłaby korzystna dla Jarosława Kaczyńskiego i całej partii. Tak uważa coraz więcej obserwatorów polskiej sceny politycznej. Dlaczego jednak tak miałoby być?
Prezydent z opozycji to ciekawa opcja dla PiS?
Jeden z tropów na tę teorię spiskową rzuca Wojciech Szacki. W swoim podcaście “Polityki Insight” powiedział, że o wszystkim opowiedział mu jeden z wiceministrów w rządzie. – Miał bardzo ciekawą, taką teorię spiskową, że dla Jarosława Kaczyńskiego porażka Andrzeja Dudy byłaby korzystna. Bo wyobraźmy sobie, że Duda przegrywa, a wygrywa Małgorzata Kidawa-Błońska. I co dalej? Każde niepowodzenie rządu, efekty spowolnienia gospodarczego, wszystkie nieszczęścia jakie spadną na Polskę będzie można łatwo zrzucić na prezydenta i Senat, które to byty sypią piach w szprychy i uniemożliwiają rządzenie – mówił Szacki.
Ponoć rozważany jest też inny wariant, choć już zszyty zdecydowanie grubszymi nićmi. – Na przykład Jarosław Gowin przeszedłby do opozycji. Powstać może wtedy wielobarwny konglomerat rządowy, który nic nie zrobi, bo się pewnie rozpadnie. A wtedy PiS może do władzy wrócić silniejszy niż kiedykolwiek – twierdzi Szacki. – Niechybnie na prawicy dojdzie do walki o sukcesję. Andrzej Duda jako przegrany wyborów prezydenckich nie miałby szans na zostanie nowym liderem. Zbigniew Ziobro byłoby pierwszy do rozliczenia, jeśli opozycja doszłaby do władzy. Kaczyński mógłby rękami przeciwników politycznych pozbyć się swojego, być może najgroźniejszego konkurenta – dodaje.
Do tego dodajmy jeszcze jeden element. Mianowicie to, że coraz gorzej dzieje się na poziomie gospodarki. Może to więc dobry moment na oddanie władzy, by potem wmówić wyborcom: widzicie, za naszych rządów było lepiej!
Ktoś tu stał się nazbyt niezależny?
Jeszcze inne światło na sprawę rzuca Marek Migalski. Uważa, że PiS boi się, że Duda po reelekcji będzie już bardziej niezależny. Dlaczego? To proste, po prostu i tak nie będzie już mógł walczyć o kolejną kadencję.
– Przez ostatnie pięć lat Kaczyński mógł go szantażować niewystawieniem go do wyścigu prezydenckiego, dlatego uzyskiwał tak daleko idące podporządkowanie Andrzeja Dudy. Natomiast przez następne pięć lat prezydent będzie mógł robić, co będzie chciał, bo jest nieodwoływalny. Może stać się nawet osobnym ośrodkiem władzy – twierdzi Migalski w rozmowie z natemat.pl.
Do tego dochodzi sprawa tego, co Duda zamierza robić za pięć lat (zakładając, że teraz ponownie wygra wybory). Przecież może starać się o posadę w Brukseli – tak jak zrobił to jako premier Donald Tusk. Tyle że do tego będą mu potrzebne cieplejsze stosunki z UE, co raczej będzie niemożliwe przy słuchaniu się PiS-u. Możliwe jednak, że będzie chciał budować z kimś inną partię na prawicy.
– Poza tym za pięć lat Duda będzie miał 53 lata, a Kaczyński 76 lat. Kto wie, czy część obozu rządzącego, np. Jarosław Gowin i jego ludzie, nie będzie wolała dogadywać się z prezydentem niż z podstarzałym Jarosławem Kaczyńskim i wokół niego budować przyszłość partii – dopowiada Migalski.
Czyżby Kaczyński uznał, że wyhodował na swojej piersi żmiję, którą chce teraz szybko uśmiercić?
Źródło: Polska Insight, natemat.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU