Wczoraj PO miało okazję pokazać nam wszystkim, że nie jest partią pokroju PiS. Nie, tu naprawdę istnieje wewnętrzna demokracja, w ramach której członkowie ugrupowania mogą swobodnie wybrać swojego przewodniczącego.
Sobotnia, „peowska” elekcja okazała się wielkim sukcesem Borysa Budki. Przed nim jednak ogromne wyzwanie.
PO powstało jako partia triumwiratu. Donald Tusk, Andrzej Olechowski i Maciej Płażyński (warto zauważyć, że ten pierwszy wcale nie uchodził początkowo na lidera) chcieli zbudować siłę polityczną, która byłaby faktycznie bliżej ludzi. W tym czasie AWS ulegał rozpadowi (młodsi czytelnicy muszą wygooglować, co kryło się pod tymi trzeba literami), Unia Wolności tonęła. Do tego okazała się oderwanym od społeczeństwa, ugrupowaniem elit, czymś, co nie miało prawa uzyskiwać w wyborach wysokich wyników i rządzić samodzielnie. PO wypełniło tę lukę – zabrało elektorat i AWS i Unii. Rozpoczęło tym nową epokę w polskiej polityce.
Walka o władzę
Z triumwiratu to Tusk znał chyba najlepiej dzieje starożytne i wiedział, że takowe trójgłowe rządy nie trwają wiecznie. Wygrał rywalizację z Olechowskim i Płażyńskim. I trzeba przyznać mu jedno: to okres jego liderowania kojarzy się ze złotą erą partii. Platforma ostatecznie rządziła Polską przez osiem lat, w skali kraju wprowadziła do samorządu armie radnych czy prezydentów miast.
Istniała nawet szansa, że wygra i trzecie wybory do parlamentu pod rząd. Tyle że na jej drodze ostatecznie stanęło PiS – ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego, które, jak mogło się wydawać, pozornie było przez swój wizerunek skazane na wieczne życie w opozycji.
W międzyczasie Tusk opuścił PO, wyjechał do Brukseli, zaś partię przejęła Ewa Kopacz. Na krótko, bowiem po przegranych wyborach do Sejmu i Senatu szefem został Grzegorz Schetyna.
Schetyna: walka o utrzymanie całości PO
No właśnie, obecna ocena Schetyny jako przewodniczącego PO jest dość krzywdząca. Przeprowadził partię przez chyba najtrudniejszy okres w jej historii. Po drodze omal nie przegrał z Ryszardem Petru i Nowoczesną. Do tego musiał utrzymać w ryzach ugrupowanie, które było przyzwyczajone, że samo logo organizacji daje sukces. Udało mu się. PO nadal jest najsilniejszą partią opozycyjną. Sam „Schet” zbudował podwaliny pod zjednoczoną opozycję. Przed jego następcą jednak jest równie duże wyzwanie.
Palec pod Budkę
Kandydatura Borysa Budki wywołała wewnątrz partii duży entuzjazm. W ostatnim czasie ten polityk pokazał, że w mediach potrafi być młotem na PiS. Może więc poprowadzić partię ku nowym sukcesom. Choć szlak ten nie będzie usłany różami
Przed nowym kierownictwem PO wiele ciężkiej pracy. Partii nie trzeba może i sklejać na nowo, jak musiał to robić Schetyna, ale należy sprawić, by jej członkowie uwierzyli, że kolejne sukcesy są możliwe. Poszczególni – zwłaszcza młodzi – politycy ugrupowania, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że w organizacji czuć powiew świeżego powietrza. Właśnie zwłaszcza młodsze osoby twierdzą, że zbliżają się ich czasy. Może właśnie w PO dzieje się to, co chyba jest mało realne w PiS – zachodzi faktyczna zmiana pokoleniowa. Niektórzy politycy PO mówią wprost o powrocie ich partii do 2001 r., kiedy to czuć było duży entuzjazm i poczucie tworzenie czegoś wielkiego i społecznego.
Budka może sprawić, że PO wygra kolejne wybory do Sejmu. Te zaś, jeśli tylko opozycja odbije Pałac Prezydencki, mogą odbyć się szybciej, niż za cztery lata. Poseł ze Śląska nowym Tuskiem? A może raczej nowym premierem? Hasło trochę na wyrost, ale już za rok te słowa mogą okazać się prorocze, tylko najpierw sami działacze PO muszą w to uwierzyć.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU