Polityka i Społeczeństwo

Joe Biden zgubił nr telefonu do Dudy? Prezydent wciąż czeka (w górach) na telefon od amerykańskiego prezydenta

Choć Joe Biden jest urzędującym prezydentem Stanów Zjednoczonych już niemal dwa miesiące, nadal nie zadzwonił do Andrzeja Dudy.

Cud, że w tym stresie polski prezydent potrafi skutecznie zgłębiać wiedzę na temat infrastruktury – konkretnie na temat stoków narciarskich. Co chwilę zjeżdża z trasy nie tylko, aby zaczerpnąć łyk ciepłego rosołu z termosu, ale by sprawdzić, czy dzwonił ten zza Oceanu.

Dobra, no wspierałem Trumpa, moja telewizja opluwała Bidena, ale nie bądźmy drobiazgowi. Nie byłem przecież ostatnim prezydentem ze Starego Kontynentu, który przyjął do wiadomości jego wybór na głowę państwa – ostatni był Władimir Putin. Takie rozważania towarzyszą Dudzie oraz jego otoczeniu codziennie od niemal dwóch miesięcy, ale żaden nie wpadł na to, że Joe Biden świetnie wie co robi a zatem wie również, dlaczego nie dzwoni do Warszawy. Oni prędzej wpadną na trop świadczący o tym, że nowy lokator Białego Domu nie ma numeru do Andrzeja Dudy, niż przyznają się – choćby sami przed sobą – że klęczenie przed Trumpem do samego końca i szydzenie z tych wszystkich, którzy doradzali równowagę w relacjach transatlantyckich a zatem utrzymywanie prawdziwych i życzliwych relacji z Demokratami, odbija się potężną czkawką.

Co administracja Andrzeja dudy (jak to groteskowo brzmi…) może zrobić, aby spróbować zmazać kompromitację wynikającą z wasalizmu wobec Donalda Trumpa? Przyznać się do błędnego kursu – nawet nie w liście do władz USA, bo translator Google`a potrafi płatać figle. Wystarczyłoby wygłosić kilka sensownych zdań do polskiej opinii publicznej. p.o. ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce, regularnie wysyła przecież za Ocean depesze informujące o wydarzeniach z krajowego podwórka. Oczywiście, nawet wtedy Biden nie prędko zaprosi Dudę do Waszyngtonu, aby zrobić sobie z nim zdjęcie przy ubikacji – mógłby to jednak być początek odwilży we wzajemnych – niepotrzebnie zrujnowanych – relacjach.

Na przyznanie się do błędu nie pozwoliłby jednak Andrzejowi Dudzie Jarosław Kaczyński – nawet, gdyby w głowie lokatora Pałacu Prezydenckiego zajarzyło choćby niewyraźne poczucie racji stanu. Prędzej jednak zaświta mu myśl, czy pomnik smoleński siłą ustawiony na Placu Piłsudskiego można jakoś wykorzystać do budowy skoczni. Na nic zda się budowa w naszym kraju „Fort Joe”, ponieważ wraz z końcem prezydentury Trumpa, skończyła się prymitywna polityka transakcyjna w Białym Domu. To zaś powinno „naszego” szczerze ucieszyć – nie będzie musiał wydać 15 mld dolarów na samoloty, aby dostać krzesło w Gabinecie Owalnym.

Źródło: „Gazeta Wyborcza”

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie