W obliczu naruszania przez polityków praworządności jednym z kluczowych pytań jest to, jak zreformować państwo tak, aby takie praktyki nie były dłużej tak łatwe do realizacji. Aby tego dokonać trzeba jednak wrócić do fundamentów, na których opiera się cała struktura władzy podnoszącej rękę na ład prawny. Tym źródłem politycznej siły jest bowiem sieć przysług politycznych, publicznych stanowisk i ustawianych konkursów, które dają ludziom partii coś ważniejszego w ich oczach od niewymiernych wartości – pieniądze. Symbolem takiej strategii w Polsce stali się Misiewicze, ludzie bez kompetencji, doświadczenia, którzy za polityczną lojalność wspinają się na szczyty zawodowej drabiny w instytucjach i spółkach państwa. Jest jednak sposób, aby rozprawić się z tym elementem władzy, który doprowadziłby do rozsypania się całego układu politycznego warunkującego skok na praworządność.
Tym czego obóz władzy by nie przetrzymał jest prywatyzacja państwowych spółek. Nie bez powodu PiS straszy zagranicznym kapitałem i wydaje miliardy na wykup kolejnych firm. Każda kolejna spółka stanowi nowe ogniwo w skomplikowanej sieci politycznych gwarancji lojalności partyjnych dołów, co czyni wolę prezesa niemal absolutną. Ma to swoje konsekwencje gospodarcze. Już dziś mamy proporcjonalnie największy sektor państwowych firm w Unii Europejskiej. Ma to olbrzymie przełożenie na los warszawskiej giełdy, ponieważ dziś aż 12 z 20 spółek WIG20, indeksu największych podmiotów notowanych na GPW, jest pod kontrolą polityczną PiS. Błędy popełnione przez niekompetentną kadrę nie zostają zatem w cieniu gabinetów, czy nawet w tabelach budżetu, ale odbijają się na całej gospodarce.
Trudno o ważniejszą reformę niż dokończenie prywatyzacji i zabranie władzy zabawek. Mamy największy zakres sektorowy państwowych firm w UE i jeszcze są nieproporcjonalnie skoncentrowane wśród największych, najbardziej znaczących – 12 z 20 spółek WIG-20 pod kontrolą polityczną.
— Rafał Trzeciakowski (@ratrzeci) December 22, 2018
PiS będzie bronił jednak “klejnotów w koronie”, jak prezes ma w zwyczaju nazywać państwowych gigantów, argumentami o zagranicznym kapitale. Problem w tym, że istnieją inne formy prywatyzacji niż wyprzedaż za pół darmo w ręce zagranicznych korporacji. Istnieją nawet formy, gdzie to pracownicy stają się właścicielami majątku.
Prywatna własność to większa odpowiedzialność za wyniki firmy, gdzie oceniane będą sposoby zarządzania, a nie oddanie wobec polityki rządu, jak to deklarowała przykładowo zastraszona spółka Energa, której kadry zostały wycięte za przestrzeganie prawa i nie powtarzanie bez posiadania podstawy prawnej PiSowskiego przekazu dnia o braku podwyżek prądu.
Bez tysięcy stanowisk w spółkach PiS nie kupiłby poparcia Bezpartyjnych Samorządowców na Dolnym Śląsku. Bez tych stanowisk nie byłoby pewności, że struktury będą lojalne niezależnie co zrobi centralna. Władza absolutna prezesa, który dziś może ignorować krytykę i iść na nieustanne zwarcie, szybko w takich warunkach by się skończyła.
Z tego powodu właśnie repolonizacja jest dla PiS tak ważna. Nie chodzi tu o rację stanu, ale partykularny interes partyjny. Skończenie z mitem państwa “dobrego gospodarza” pozwoli jednak tę patologię wyeliminować.
fot. flickr/Sejm RP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=„pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU