Już jutro świętować będziemy 226 rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja, która wprowadziła w Polsce podstawowe instytucje państwa demokratycznego. Obecna władza, która instytucje te demoluje, będzie zapewne brać udział w uroczystościach, wygłaszać płomienne mowy, podkreślając wagę tego niezwykle ważnego dokumentu i pozorując troskę o los Rzeczypospolitej. Będzie to o tyle niesmaczne i pełne zakłamania, że dopiero co, 2 kwietnia, w rocznicę uchwalenia obecnie obowiązującej ustawy zasadniczej robili wszystko, by ten fakt zdezawuować.
Trzeba powiedzieć sobie szczerze – zabezpieczenia znajdujące się w Konstytucji z 1997 roku zawiodły, jeśli dziś możliwe jest że większość sejmowa, niemająca większości konstytucyjnej, może zapisy ustawy zasadniczej omijać czy wręcz łamać przy pomocy ustawy zwykłej. Może przejąć Trybunał Konstytucyjny, zdemolować trójpodział władzy, a na funkcji strażnika Konstytucji ustawić prezydenta, który podkreśla, że jest prezydentem jednej partii i jej cele partyjne realizuje. Każda inicjatywa zmiany ustawy zasadniczej, która zmierza do wzmocnienia bezpieczników demokratycznych jest ruchem w dobrą stronę i zasługuje na uwagę zarówno opinii publicznej jak i klubów opozycyjnych.
Taki właśnie projekt zaproponował były polityk Prawa i Sprawiedliwości, usunięty z partii za krytykę antydemokratycznych działań, Kazimierz Michał Ujazdowski. Projekt zakłada daleko idące zmiany w funkcjonowaniu izby wyższej parlamentu czyli Senatu.
Najważniejsza zmiana to zmiana charakteru tej izby z politycznego na obywatelski oraz odrębność kadencji Senatu od Sejmu. 50 senatorów, wybieranych “z ludu” przez wojewódzkie kolegia samorządowe, w skład których wchodziliby przedstawiciele samorządów, posiadałoby bezpośredni i zdecydowanie mocniejszy mandat suwerena. Nowy Senat miałby stanąć na straży praworządności, poprzez zwiększenie jego kompetencji w procesie tworzenia prawa oraz powoływania Prezesa NBP oraz Rzecznika Praw Obywatelskich. Uchwała Senatu, która powstrzymywałaby dalszy legislacyjny złego i naruszającego zasady konstytucyjne prawa, dotyczącego wyboru prezydenta RP, Sejmu, Senatu, ustroju samorządu czy ustaw regulujących status centralnych instytucji konstytucyjnych, mogłaby zostać odrzucona przez Sejm tylko większością ⅗ w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Gdyby takie rozwiązania prawne istniały już w 2015 roku, dziś żaden kandydat na prezydenta Francji nie stawiałby Polski na równi z reżimem Putina. Nie bylibyśmy też obecnie czarną owcą Unii Europejskiej, której wytykanie łamania demokratycznych zasad jest obowiązkiem każdego euroentuzjasty. Propozycja Kazimierza Michała Ujazdowskiego to krok w dobrym kierunku, zachęcający do debaty na temat zmiany Konstytucji tak, by takie rządy jak obecny nie mogły się powtórzyć. Ciekaw jestem jak na projekt zareaguje rządząca partia, która rzekomo troszczy się o demokrację w Polsce a jak zareaguje na niego opozycja, na czele z PO i Nowoczesną. Może pora na pracę ponad podziałami. I tego w wigilię rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja sobie i wszystkim Polakom życzę.
fot. flickr/Sejm RP
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU