Polityka i Społeczeństwo

Jeden wódz, jedna partia, jedna kultura. Pisowska czystka w kulturze narodowej

Atak na spektakl "Klątwa", czyli ślepa etyka
fot. P.Drabik/flickr

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ogłosiło listę państwowych dotacji dla czasopism na rok 2018. Każdy prawicowy tytuł, od inteligenckich po biuletyny parafialne, pod warunkiem, że sprzyjają PiS-owi lub zajmują najbardziej fanatyczne pozycje w prawicowej wojnie kulturowej (aż po piętnowanie „lewactwa” papieża Franciszka włącznie), otrzymał dotację, nieraz w rekordowej wysokości. I tak „Fronda Lux” ma zagwarantowane po 63 tysiące złotych rocznie przez kolejne trzy lata. Jeszcze bardziej radykalni i fundamentalistyczni dawni rozłamowcy z „Frondy”, wydający dziś „Czterdzieści i cztery, Magazyn Apokaliptyczny”, dostali 28 tysięcy (bez wątpienia na przybliżanie Apokalipsy, choćby w kulturze). Wyrazem pluralizmu nominatów PiS przyznających dotacje ma być to, że 63 tysiące złotych dostaną związane z Jarosławem Gowinem prawicowe „Pressje”, a 61 tysięcy związane z Markiem Jurkiem „Christianitas”, promujące antysoborowy, tradycjonalistyczny fundamentalizm. Jednak najwięcej, bo 90 tysięcy, dostanie „WPIS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”, który – jak sam skrótowiec wskazuje – ma utrzymywać prawicową inteligencję najbardziej oddaną Prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego partii. 87 tysięcy złotych otrzymali redaktorzy kwartalnika „Wyklęci” (poświęconego żołnierzom wyklętym), a 54 tysiące Dom Medialny Święty Wojciech na promocję Małego Przewodnika Katolickiego.

Mimo że w regulaminie przyznawania dotacji jest zapisane, iż „celem programu jest wspieranie najbardziej znaczących ogólnopolskich czasopism kulturalnych, zarówno tych o wieloletnim dorobku i ugruntowanej pozycji, jak i tych, które uzyskały status opiniotwórczych w ostatnich latach…”, wyzerowane zostały tytuły z największym dorobkiem w dziedzinie polskiej kultury, tyle że uznane przez PiS lub prawicę za wrogie – politycznie lub ideowo. Ani złotówki dotacji nie otrzymają zatem „Znak”, „Więź”, „Tygodnik Powszechny” (nie na pismo, bo finansuje się samo, ale na ambitny dodatek książkowy), „Zeszyty Literackie”, „Przegląd Polityczny”, „Czas Kultury”, „Kultura Liberalna”, „Libertas”, a także festiwale i inicjatywy wydawnicze, gdzie pojawia się instytucja lub osoba uznane przez prawicę za wrogie (np. Andrzej Stasiuk, który wypowiadał się krytycznie o Kaczyńskim i PiS, „obciążył” i stał się pretekstem do wyzerowania wszystkich inicjatyw – pism, festiwali, konkursów literackich – w których pojawia się jako autor, uczestnik lub juror). Wyzerowane przez PiS zostały także pisma żydowskie lub zajmujące się problematyką Holocaustu: „Midrasz” oraz „Zagłada Żydów”. Jest to m.in. kara za krytykowanie przez autorów lub redaktorów tych pism pisowskiej nowelizacji ustawy o IPN. Lewicowa „Krytyka Polityczna”, po całkowitym wyzerowaniu już w zeszłym roku, w tym roku w ogóle nie składała wniosku dotacyjnego, jednak jest w podobnie kiepskiej sytuacji, w jakiej znajdą się tytuły z tegorocznej listy, kiedy nie dostaną żadnego finansowania.

Jeszcze ciekawszy od samej decyzji jest sposób jej przyjęcia i komentowania w prawicowych mediach. Całkowita redukcja kultury do polityki i ideologii. Pełna radość z perspektywy „zniszczenia inteligenckich zdrajców i wrogów”. Powtarzające się argumenty „symetrystyczne”: „oni niszczyli naszych, teraz my zniszczymy ich”. Jest to argumentacja całkowicie kłamliwa, gdyż począwszy od rządu koalicji AWS-UW, aż po okres rządów koalicji PO-PSL, dotacje trafiały do pism różnych ideowych odcieni, łącznie z „Frondą”.

Aby nie być gołosłownym, w latach 1997-1999, w czasie rządów koalicji AWS-UW, kiedy ministerstwo kultury było akurat kierowane przez Joannę Wnuk-Nazarową z Unii Wolności, ja sam (będąc wówczas zbliżony raczej do AWS) miałem zaszczyt być sekretarzem przyznającej dotacje wydawnicze Rady d.s. Inicjatyw Wydawniczych przy Ministerstwie Kultury. Jej Przewodniczącym był wybitny pisarz i tłumacz Paweł Hertz, zaproszeni do niej zostali ludzie z różnych stron sceny ideowej: bardzo już wówczas prawicowy Tomasz Burek, liberalno-konserwatywny Marcin Król, liberał Rafał Grupiński oraz kilkunastu innych wybitnych pisarzy i redaktorów, którzy przy podejmowaniu decyzji dotacyjnych kierowali się naprawdę dorobkiem danego pisma czy wydawnictwa, a nie zasadą politruka niszczącego wszystko co „wrogie”. Dotacje trafiały wówczas do pism o profilu lewicowym, liberalnym, konserwatywnym, ale także do radykalnie prawicowych „Arcanów” i zdecydowanie fundamentalistycznej „Frondy”. Zaproszeni przez nas wówczas do udziału w Radzie Ryszard Legutko i redaktor „Arcanów” Andrzej Nowak zrezygnowali, bo towarzystwo było dla nich zbyt pluralistyczne (jednak „Arcana” przyznaną przez naszą Radę dotację przez cały czas przyjmowały). Ludzie związani z konkretnymi czasopismami czy wydawnictwami nie uczestniczyli w ocenianiu i podejmowaniu decyzji w sprawie dotacji dla pism lub książek w jakikolwiek sposób z nimi związanych, aby nie pojawiał się oczywisty konflikt interesów.

O tym, że pewien typ prawicy od początku uważał pluralizm w kulturze za „liberalną herezję”, przekonałem się, kiedy ówczesny redaktor naczelny „Frondy” Grzegorz Górny, po przyznaniu przez naszą Radę jego pismu i jego wydawnictwu dotacji porównywalnej z innymi pismami i wydawnictwami, nieraz o większym dorobku niż „Fronda”, zaniósł własną listę dotacyjną do wiceministra kultury związanego z konserwatywną katolicką organizacją Opis Dei. I próbował wymusić dla siebie prawie cały budżet dotacyjny ministerstwa, właśnie pod hasłem: skoro rządzi prawicowe AWS, my musimy się finansowo odkuć. Wtedy się nie udało, ale dziś ta logika święci tryumfy.

Jeszcze bardziej symptomatyczny jest jednak język, jaki towarzyszy pisowskiej czystce w kulturze. W komentarzach prawicowych mediów i prawicowych internautów nastąpiło znaczące przesunięcie – „Libertas” czy „Kultura Liberalna” (inicjatywy liberalne, „centrowe”, czasem nawet „symetrystyczne” i bardziej narzekające na Platformę Obywatelską, niż na PiS), nazywane są przez prawicowych publicystów i dziennikarzy konsekwentnie „pismami lewicowymi” albo „lewackimi”. A „Więź” i „Znak” – „katolewicą” (mimo że na łamach tych pism spotykają się i dyskutują ze sobą zarówno posoborowi „progresywiści” polskiego i światowego katolicyzmu, jak też katoliccy „konserwatyści”, o ile te pojęcia mają w ogóle zastosowanie do prawdziwej religijnej wrażliwości). Ma to uzasadniać totalną czystkę w polskiej kulturze, a jednocześnie przesuwać język i świadomość Polaków tak, aby „centrum” mieściło się w Polsce pomiędzy Markiem Jurkiem i Jarosławem Kaczyński. Dalej ma być już tylko „radykalne lewactwo” przeznaczone do całkowitej likwidacji.

Jednak akurat na tę czystkę opozycja – od Platformy po Nowoczesną, od PSL po lewicę – może odpowiedzieć skutecznie i obronić pluralizm polskiej kultury przed politrukami z PiS-u. Nie trzeba do tego miliardów złotych, wystarczą tysiące. Takie pieniądze mają po pierwsze samorządy wciąż nieprzejęte przez PiS. A „Znak” czy „Tygodnik Powszechny” nie są wyłącznie dobrem ogólnonarodowym, są także ważnymi instytucjami Krakowa. „Więź”, „Zeszyty Literackie”, „Krytyka Polityczna” – to instytucje ważne dla inteligencji ogólnopolskiej, ale i dla Warszawy. „Przegląd Polityczny” to ważna kulturalna instytucja Gdańska, „Libertas” – Łodzi, a „Czas Kultury” – Poznania. Prezydenci i radni tych miast muszą to zrozumieć. Kilkadziesiąt tysięcy złotych nie doprowadzi do bankructwa metropolii, a uratuje ważne dla polskiej kultury czasopisma i wydawnictwa. Podobnie jest z politykami opozycji w instytucjach Unii Europejskiej – w Parlamencie i Komisji. Muszą zrobić wszystko, aby UE wsparła niszczone przez autorytarną władzę (nie tylko w Polsce, ale też na Węgrzech) środowiska i instytucje społeczeństwa obywatelskiego. W tym ważne dla pluralizmu kultury narodowej czasopisma i wydawnictwa uznane przez rządzącą prawicę za „wrogie” i skazane na likwidację. To będzie inicjatywa pokazująca wiarygodność opozycji i jej zdolność do skutecznego działania. A w jakiejś dalszej konsekwencji prowadząca być może do tego, że polska inteligencja twórcza przeprosi się z liberalizmem w ogóle, a z Platformą Obywatelską w szczególności. Zrozumie, że polityka jest jednak do czegoś potrzebna, nawet ta „najbrudniejsza”, partyjna.

Fot. Flickr/Sejm RP

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Cezary Michalski

Eseista, prozaik i publicysta. W swojej twórczości związany m.in. z Newsweekiem i Krytyką Polityczną.

Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu.

Był redaktorem pism "brulion" i "Debata", jego teksty ukazywały się w "Arcanach", "Frondzie" i "Tygodniku Literackim" (również pod pseudonimem "Marek Tabor").

Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, "Życiem" i "Tygodnikiem Solidarność". W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury.

Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W latach 2006–2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety Dziennik Polska-Europa-Świat, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma.

Media Tygodnia
Ładowanie