Jadwidze Emilewicz znów się upiekło. Nie poniosła konsekwencji za swoją narciarską aferę, nie zapłaci też mandatu za zignorowanie czerwonego światła.
Jadwiga Emilewicz została przyłapana na wykroczeniu przez dziennikarzy „Faktu”. Portal opublikował zdjęcia, na których wyraźnie widać, jak była wicepremier przechodzi ulicę po pasach, ale ignorując czerwone światło. Zapytana o sprawę tłumaczyła, że musiała być na czymś skoncentrowana i nie zwróciła uwagi na sygnalizację.
– Prawdopodobnie nieuważnie i machinalnie zaczęłam przechodzić przez jezdnię. Ubolewam nad tym faktem, tym bardziej że jako osoba rozpoznawalna mogłam dawać zły przykład innym – powiedziała wówczas „Faktowi”.
Wydawało się, że Emilewicz nie uniknie konsekwencji wykroczenia. Zresztą sama przyznała się do winy i zadeklarowała, że zapłaci mandat. Jednak policja zbagatelizowała sprawę. Jak informuje „Fakt”, funkcjonariusze wymówili się brakiem wystarczających dowodów. Redakcja „Faktu” nie dostarczyła bowiem… oryginałów zdjęć oraz danych świadka zdarzenia.
Ależ szczęście ma Jadwiga Emilewicz! To kolejny raz, gdy jej się upiekło. Przypomnijmy, że „afera narciarska” z jej udziałem też została zbagatelizowana przez kierownictwo PiS. Choć na początku mówiło się o zawieszeniu czy nawet o wyrzuceniu z partii, ostatecznie wystarczyły… przeprosiny i pokajanie się w wywiadzie dla Interii.
– Popełniłam błąd i bardzo za to przepraszam. Politykom wolno mniej, zwłaszcza w tak trudnej sytuacji jak pandemia. Nie powinnam była jechać. Z pokorą przyjmuję krytykę internautów, mediów, klubowych kolegów i opozycji. To, co się wydarzyło, nie powinno mieć miejsca – mówiła wówczas polityk. Do uniknięcia kary wystarczyło.
Źródło: Fakt
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
