Tomasz Hajto od lat realizuje się jako piłkarski ekspert Polsatu, choć nieustannie budzi kontrowersje. Ostatnio dał solidny argument tym, którzy uważają, że telewizja nie jest miejscem dla niego.
Na początku było śmiesznie – „truskawka na torcie” czy zwycięski skład Kaiserlautern z meczu z Bayernem w sezonie 97/98” trwale zapisały się w historii polskiego komentatorstwa. Ale lata mijają, a kontrowersyjne zachowania Hajty przestały bawić, a zaczęły żenować. Kibice zarzucają mu brak merytorycznego przygotowania i niestosowne zachowania na wizji. Hajto często traci cierpliwość, nie potrafi spokojnie odpowiedzieć na kontrargumenty. Gdy ktoś wypomni mu nieprzygotowanie, odpowiada atakami.
W ostatnim odcinku programu „Cafe Futbol” Hajto przekroczył kolejną granicę. Były piłkarz znów nie poradził sobie z zasłużoną krytyką, ale tym razem na wizji padły wulgaryzmy. O co poszło? Po prostu Hajto mijał się z prawdą, gdy opowiadał o pobycie Vadisa Odjidjy-Ofoe w Legii Warszawa.
Belg grał w Legii tylko jeden sezon, 2016/17, ale został zapamiętany jako jeden z najlepszych piłkarzy klubu w historii. Ekstraklasę przerastał o klasę czy dwie, dość powiedzieć, że wyróżniał się na poziomie Ligi Mistrzów (przepiękny gol z Realem Madryt). Vadis przybył jednak do Warszawy zapuszczony fizycznie – zanim zaczął błyszczeć, potrzebował trochę czasu na odbudowanie formy. Według Hajty Belgowi zajęło to aż pół roku, co oznaczałoby, że pełnię umiejętności pokazał dopiero w drugiej połowie sezonu. To nieprawda – Vadis zaprezentował się ze świetnej strony już 1 października w meczu z Lechią (3:0), a potem dawał popisy w Lidze Mistrzów.
Gdy prowadzący program Bożydar Iwanow powiedział, że internauci prostują wypowiedź Hajty, ten nie wytrzymał.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU