Wpadka polskiej dyplomacji obnażona przez notatkę MSZ, na której oparł swoje doniesienia Onet, rozpaliła wyobraźnię polityków. Członkowie obozu rządzącego ruszyli z odsieczą, w celu ratowania swojego wizerunku, starając się znaleźć jakiś wygodny sposób rozmycia sedna tematu. Wszystkich przebił jednak wicepremier Jarosław Gowin, który wpadł na trop spisku, którego niewielu się spodziewało.
Nic tak nie służy propagandzie Prawa i Sprawiedliwości jak odwoływanie się do poprzedniego ustroju i walka z jego prawdziwą lub coraz częściej zmyśloną spuścizną. Mieliśmy już ustawę dezubekizacyjną i degradacyjną. Z tego względu wicepremier uderzył w znane nuty:
“Wydaje mi się, że to mogła być próba podstawienia nogi obozowi władzy przez tę część urzędników, którzy niekoniecznie dobrze nam życzą. Wewnątrz Ministerstwa Spraw Zagranicznych toczy się proces dekomunizacji, nie zdziwiłbym się, gdyby to była forma kontrataku”.
Widzimy zatem, że zdaniem Jarosława Gowina mamy do czynienia z odpowiedzią słynnego już układu III RP. Jest to bardzo zręczna próba odwrócenia uwagi elektoratu, ponieważ wpasowuje się ona w teorię o celowym ataku na Polskę, prowadzonym przez posiadane przez zagraniczny kapitał media. Wszystko zatem jest na swój sposób powiązane. Drobnym szczegółem jest natomiast fakt, że tak gwałtowne cięcia doprowadziły do wymiany doświadczonych kadr na ludzi, którzy z prowadzeniem profesjonalnej dyplomacji nie mieli do tej pory dużej styczności. Warto wspomnieć, że błyskawicznemu tempu omawianej “dekomunizacji” sprzeciwiał się momentami nawet poprzedni minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. Miała ona bowiem swoje efekty w postaci rosnącej liczby wakatów na ważnych stanowiskach, co miało wpływ także na obecny kryzys relacji z Izraelem. Polska nie miała w tym kraju wyznaczonego ambasadora całymi miesiącami i w takim momencie zaskoczył nas wybuch konfliktu. Jednak jest to przekaz, który nie powinien trafić do uszu wyborców.
Nie była to jedyna próba “odwracania kota ogonem”. W wywiadzie dla wPolityce.pl wicepremier bronił na podobnej zasadzie Mateusza Morawieckiego, któremu Newsweek zarzucił ukrywanie majątku, przytaczając na poparcie tezy konkretne zatajone nieruchomości. Hipokryzja polityka ukrywającego majątek, aby grać przed elektoratem “swojego”, zostaje tutaj odwrócona w chwalenie sukcesu człowieka, który uczciwe dorobił się majątku czasach, kiedy inni (w domyśle konkurencja polityczna) kradli.
“Tego rodzaju teksty są rzeczą naturalną w demokracji. (…) Co do uczciwości pana premiera Morawieckiego jestem w 100 proc. pewien. Jeżeli ktoś w wieku 50 lat nie będąc politykiem i nie wywodząc się z postkomunistycznej oligarchii, która swój majątek często budowała na dziwnych prywatyzacjach, uczciwą pracą doszedł do takiego majątku jak pan premier Morawiecki, to można być tylko zadowolonym, że tak kompetentny człowiek trafił do polityki”.
Jarosław Gowin pokazuje tym samym, że lata w polityce nauczyły go sztuki manipulacji słowem. Jednak każda tego typu gra potrafi zwrócić się przeciwko jej autorom. Wicepremier mógł już się ostatnio przekonać do czego prowadzi arogancja w wypowiedziach medialnych. Czyżby politykowi ta lekcja nie wystarczyła?
Źródło: wpolityce.pl
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU