Główny inspektor pracy Wiesław Łyszczek w zeszłym roku dostał ponad 59 tysięcy złotych nagród – taką informację podaje “Fakt”. Przyznano mu je za to, że… pracował. A dokładniej: wykonywał takie obowiązki, jakie powinien.
Zastępcom też się należy
Jakby tego było mało, oprócz Łyszczka zadbano też o jego trzech zastępców. Ich premie w 2019 r. wyniosły od 46 tys. do 51 tys. zł. Przeciętny pracownik PIP nie jest tak sowicie wynagradzany za pracę. Dostaje średnio 9,3 tys. zł nagrody, czyli pięciokrotnie mniej.
Warto jednak pamiętać, że to nie nowy problem. Nagrody kierownictwa PIP budzą wielkie kontrowersje. Od 2017 r. do kieszeni Łyszczka i jego trzech zastępców trafiło bowiem ponad 209 tysięcy złotych.
– Wciąż nie ma przejrzystości w ustalaniu wynagrodzeń i nagród w instytucjach państwowych. Trudno ustalić, co było normalną pracą, a co poza nią wykraczało. Dopóki nie zostanie to jasno określone, z takimi sytuacjami będziemy mieć do czynienia – mówi Faktowi Andrzej Sadowski, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha. – I niestety, jako obywatele, nie mamy nad tym żadnej kontroli – dodaje.
Tanie państwo? Nie tym razem!
Tanie państwo PiS? Nieszczególnie! Nadal kadra urzędnicza jest – jak widać – opłacana bardzo dobrze, jak na warunki pracy, jakie ma. Przykład Łyszczka w szczególności to pokazuje. Chyba nie tego oczekiwali wyborcy Zjednoczonej Prawicy.
Źródło: Fakt.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU