Temperatura dyskusji wokół politycznych skutków ujawnienia skandalicznych okoliczności pozbawienia życia Igora Stachowiaka przez policjantów komisariatu policji przy ul. Trzemeskiej we Wrocławiu nie opada. Zwłaszcza, że po wczorajszym przedstawieniu w Dzienniku Telewizyjnym i skandalicznym materiale Marcina Tulickiego, który niczym funkcjonariusz rządowego odcinka propagandy ograniczył się w nim tylko i wyłącznie do powtórzenia lakonicznych oświadczeń policji i prokuratury, zapominając, że widzowie Superwizjera mogli na własne oczy zobaczyć, jak bardzo kłamliwe są te oświadczenia.
Oliwy do ognia dolał rzecznik KGP, ml. insp. Mariusz Ciarka, który nieudolnie próbował tłumaczyć, że “ludzcy panowie” policjanci mogli przecież użyć broni palnej, a użyli “tylko” tasera. Powiedział też, że przepisy nie regulują ile razy policjant może użyć paralizatora wobec zatrzymanego. Biorąc pod uwagę skutki zachowania “ludzkich” panów, jak widać można używać aż zatrzymany umrze. Zwłaszcza, że przecież, zdaniem prokuratury, Igor Stachowiak wcale nie zmarł od użycia tasera, a z powodu zażycia środków psychoaktywnych. W ten oto sposób podejmuje się próbę zdjęcia odpowiedzialności z policjantów, którzy przecież po przebytych szkoleniach doskonale wiedzą, że wobec osoby, którą podejrzewają o znajdowanie się pod wpływem narkotyków używanie paralizatora jest niezwykle groźne. W całej tej próbie robienia zasłony dymnej umknąć ma fakt, na który zwróciła uwagę dziennikarka Polsat News, Agnieszka Gozdyra
Fakty są nieubłagane i wygląda na to, że resorty spraw wewnętrznych i sprawiedliwości już wiedzą, że głowa jednego policjanta to za mało. Będzie potrzeba dymisji kogoś na poziomie wyższym, najlepiej ministerialnym. Analizując wypowiedzi przedstawicieli tych resortów, można wysnuć wniosek, że do czerwoności rozgrzał się stołek wiceministra od konfetti zrzucanego ku jego chwale, Jarosława Zielińskiego. Ale na ten moment minister Błaszczak próbuje za wszelką cenę ratować skórę swoich najbliższych współpracowników i właśnie pozbawił stanowiska Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu, z-cę komendanta nadzorującego pion prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Pan minister nie zdaje sobie jednak sprawy, że i te głowy to za mało.
Choć sprawa przewlekłości postępowania w prokuraturze nie budzi wątpliwości, dziś wiceminister Marcin Warchoł określił sprawców tego czynu jako “bandytów w mundurach”. Zwrócił też uwagę, że brak odpowiedzialności przez tak długi okres jest problemem systemowym. Stosując retorykę, jakiej użył na Kongresie Prawników Polskich, zwrócił uwagę, że problem ten jest analogiczny do sytuacji występującej w polskich sądach. Samo Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma sobie oczywiście nic do zarzucenia.
Wygląda więc na to, że polecieć musi głowa tego, który za taki system odpowiada, czyli ministra spraw wewnętrznych i administracji, którego dymisji domagają się zresztą środowiska kibolskie. Na portalu kibole.pl możemy wyczytać słowa podobne do słów wiceministra Warchoła. Winny jest system, nie bezpośredni sprawca. Winę za system ponosi minister i dowódcy policji.
Idealnie byłoby wywalić z rządu Mariusza, walczącego z gender, multi – kulti i uchodźcami za polskimi granicami, Błaszczaka. Ale jednak Mariusz to Mariusz i wiemy, że jest nie do ruszenia ani w rządzie Beaty Szydło, ani w prawdopodobnym rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Pozostaje wiceminister odpowiedzialny za policję, czyli za system. Też bliski sercu Prezesa PiS, jednak nie bliżej niż Mariusz. Wybór będzie zatem oczywisty. Tym razem konfetti nie będzie.
fot. flickr/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU