Tematem numer jeden w światowych mediach pozostaje dziś pożar amazońskich lasów. Co dokładnie się wydarzyło i czy powinniśmy się tym martwić?
Ten wielki pożar, niestety jest dziełem człowieka, co tylko wymusza bardziej mocniejsze pochylenie się nad tematem. Początkiem katastrofy był “Dzień ognia”, czyli akcja zainicjowana przez rolników, którzy po wycięciu połaci lasów za pomocą ognia “oczyszczają” teren pod uprawę soi lub do wypasu bydła. Uważają, że mają do tego pełne prawo, mimo faktu, że światowe “elity” lamentują nad utratą naturalnego bogactwa. Wielowiekowe dziedzictwo przyrody, jest więc poświęcane dla chwilowych korzyści. – “Ludzie w wielkich miastach chcą, żebyśmy utrzymywali się ze zbierania orzechów brazylijskich. Tylko że za takie pieniądze nie wyślę swojego dziecka na studia” – tłumaczył magazynowi “The Rolling Stone” Agemenon Menezes, szef związku rolników w stanie Para.
Wsparcie prezydent dla podpalaczy
Co gorszą, całą tę katastrofę ekologiczną i działania rolników popiera prezydent Brazylii Jaira Bolsonaro. To prawicowy polityk (określa się go mianem „brazylijskiego Trumpa”), który obiecał obywatelom, że “otworzy” Amazonię na rozwój gospodarczy. I tej obietnicy dotrzymał, ale efekt jest raczej patologiczny. Służby pilnujące lasów zostały pozbawione uprawnień, a w rezultacie nielegalna wycinka i wypalanie terenów stało się normą. Wychodzi więc na to, że polityk zamiast zaproponować i wdrożyć reformy, czyli coś do czego został powołany, zaniechuje swoich obowiązków i zostawia wolną i niepohamowaną rękę dla rolników
Zamiast lasów, plac budowy?
Jeśli portal OpenDemocracy ma prawdziwe informacje, plany Bolsonaro sięgają dalej. Chce mieć on pełną kontrolę nad gigantyczną puszczą, która powstanie po wypaleniu lasów.
Myśli m.in. o gigantycznych projektach infrastrukturalnych: hydroelektrowni, budowie mostu nad Amazonką i przedłużeniu autostrady przecinającej Amazonię o kolejne 500 kilometrów. Jego pomysły krzyżują jednak obecne pożary, które zwróciły uwagę mediów na Brazylię.
Przerażenie świata
“Nasz dom się pali. Dosłownie. Amazoński las deszczowy – płuca, które produkują 20 proc. tlenu naszej planety – płonie. To międzynarodowy kryzys” – napisał na Twitterze Macron i nawołuje to zajęcia się sprawą ze strony państw G7.
Problem faktycznie ma wymiar międzynarodowy. Lasy Amazonii są największymi na świecie „płucami” pochłaniającym dwutlenek węgla. Jaki będzie efekt wycinki i pożarów? Jeszcze radykalniejsze i szybsze zmiany klimatu. Na Brazylię zaczęły naciska Niemcy i inne europejskie kraje, które zagroziły wycofaniem się z negocjowanej przez lata megaumowy handlowej UE z południowoamerykańskim blokiem Mercosur.
Gorzej, że brazylijscy politycy niewiele robiąc sobie z gróźb i zapewne wychodzą ze stanowiska, że groźby UE to tylko propagandowe straszaki i nikt nie zrezygnuje z korzystnej umowy handlowej dla ratowania lasów. I – co jest dość przerażające – mogą mieć rację.
“Rolling Stone” cytuje zaś brazylijskiego klimatologa Carlosa Nobre, który uważa, że wzrost wycinki Amazonii może pociągnąć za sobą reakcję łańcuchową: wylesienie osuszy klimat, co z kolei dodatkowo zwiększy ryzyko pożarów i susz. Wymrzeć może nawet połowa dżungli. Czy w tym przypadku ekologiczna troska wygra z polityką i ekonomią? Można mieć w tej kwestii obawy.
Źródło: wp.pl, Rolling Stone
Fot.: Shutterstock/Ivan Marc
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU