Adam Glapiński jest w złej sytuacji. Nie dość, że zirytował Jarosława Kaczyńskiego, to staje się elementem wewnątrzpartyjnej rozgrywki w PiS-e.
Media od dłuższego czasu zwracają uwagę, że Adam Glapiński popełnia błędy w zarządzaniu kryzysem inflacyjnym. Na to nakłada się skrajnie nieprofesjonalny sposób komunikacji z otoczeniem biznesowym. Zapowiedzi prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP) dotyczące inflacji, trafiły kulą w płot. Według ekonomistów, poniesienie stóp procentowych powinno mieć miejsce około pół roku temu, ale wtedy ze strony NBP płynęły uspokajające komunikaty.
Dzisiaj Adam Glapiński walczy o powtórną kadencję, która upływa za pół roku i budzi się z ręką w nocniku. Jego “zdolności” ściągnęły mu nawet na głowę gniew Jarosława Kaczyńskiego. Do tego ruszyła giełda nazwisk mających go zastąpić. Do plotek o wymianie premiera Morawieckiego na ministra Błaszczaka trzeba podchodzić z rezerwą, ale w przypadku prezesa NBP są solidne podstawy do tego, aby przypuszczać, że taka roszada jest możliwa.
Jarosława Kaczyńskiego zirytowały jednak zapewnienia “Glapy”, że inflacja nie będzie wysoka – informuje Gazeta.pl – Kaczyński naprawdę boi się drożyzny. Wie, że jeśli coś może mu odebrać trzecią kadencję, to właśnie drożyzna – mówi portalowi osoba bliska Nowogrodzkiej.
Jak pisze Gazeta.pl, na giełdzie nazwisk pojawia się minister rozwoju Piotr Nowak i prezes Giełdy Papierów Wartościowych Marek Dietel. Największym przeciwnikiem Adama Glapińskiego i powierzenia mu drugiej kadencji jest Mateusz Morawiecki. Obóz władzy w tej układance musi się także liczyć ze zdaniem Andrzeja Dudy. Szef NBP powoływany jest przez Sejm na wniosek prezydenta.
Źródło: Gazeta.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU