Funkcjonariusz ABW, który potrącił w poniedziałek dwie demonstrantki, miał mieć postawione poważne zarzuty. Ręczne sterowanie prokuraturą dało o sobie znać.
W poniedziałek doszło do groźnie wyglądającego potrącenia dwóch demonstrantek. “Gazeta Wyborcza” ustaliła, że agresywny kierowca, który uciekł z miejsca zdarzenia, jest funkcjonariuszem ABW. Jedna z kobiet znalazła się w szpitalu, druga jest potrubowana.
Śledztwo początkowo było prowadzone przez Prokuraturę Rejonową Warszawa-Mokotów, ale kilka chwil później zostało przekazane do prokuratury okręgowej. Według kolejnych ustaleń “Gazety Wyborczej” nie stało się to przypadkiem. – Prokurator prowadząca sprawę potrącenia demonstrantek przez oficera ABW odebrano śledztwo, bo chciała postawić sprawcy zarzut karny. Po przejęciu postępowania przez wyższą instancję agresor odpowie tylko za wykroczenie drogowe – pisze gazeta.
Prokurator Alicja Gajewska z rejonówki chciała stawiać kierowcy poważne zarzuty, takie jak bezpośrednie narażenia człowieka na utratę życia i zdrowia, ucieczkę z miejsca zdarzenia, spowodowanie wypadku oraz nieudzielenie pomocy ofiarom. Sprawę jej odebrano. Prokurator Gajewska odmówiła komentarza. Teraz funkcjonariusz odpowie tylko za wykroczenie w ruchu drogowym.
To już jest stały obrazek, gdy jednej prokuraturze odbiera się śledztwo i przenosi do innej. – Mamy tu kolejny przykład ręcznego sterowania prokuraturą przez rządzących – mówi Wyborczej mecenas Mikołaj Małecki, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Źródło Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU