Jak podaje Newsweek, jedno z największych polskich przedsiębiorstw, LPP, miało wykupić z polskiego rynku ogromną ilość maseczek ochronnych i wysłać je do swoich fabryk w Chinach. Firma odpowiada na zarzuty tygodnika, twierdząc, że chodziło o pomoc najbardziej zagrożonych wirusem regionów.
LPP wysyła maski do Chin
LPP to polskie przedsiębiorstwo odzieżowe, do którego należą takie marki jak Reserved, House, Cropp, Mohito i Sinsay. Firma ma swoje fabryki w Chinach, głównie w prowincji Guangdong. Ten region był jednym z najbardziej dotkniętych epidemią koronawirusa, co pod koniec stycznia doprowadziło do zamknięcia fabryk.
LPP zdecydowało się kupić dużą ilość maseczek ochronnych – mówiło się nawet o milionie – i wysłać je do Chin. Firma oświadczyła, że trafiły one do pracowników przedsiębiorstwa w Szanghaju i współpracowników LPP oraz polskich konsulatów i ambasady.
Newsweek, w artykule autorstwa Wojciecha Cieśli i Julii Dauksz, sugeruje, że maseczki miały pomóc w ciągłości pracy fabryk, a ich wysyłki nie zaprzestano, gdy stały się one towarem deficytowym w Polsce. Od dłuższego czasu słychać głosy z placówek służby zdrowia, że brakuje ochronnego sprzętu. Za szycie maseczek wzięli się wręcz wolontariusze.
LPP odpowiada Newsweekowi
Tekst Newsweeka nie pozostał bez odpowiedzi odzieżowego potentata. LPP opublikowało swoje oświadczenie, w którym odpiera zarzuty postawione w artykule. Firma zapewnia, że tezy postawione w tekście są nieprawdziwe. Przede wszystkim zwraca uwagę na datę zakupu maseczek. Pod koniec stycznia koronawirus wydawał się lokalną tragedią Chin. Jeszcze w lutym polskie władze uspokajały, że Polsce nie grozi epidemia.
– Redakcja formułuje swe zarzuty bez wspierania się na faktach dotyczących ówczesnych rezerw magazynowych służby zdrowia, ani firm, które handlują produktami medycznymi w naszym kraju – podkreśla LPP.
Firma zapewnia też, że akcja nie miała na celu zachowania ciągłości produkcyjnej, a pomoc chińskim partnerom. Prace nad wiosenno-letnią kolekcją zostały już bowiem zakończone.
– W momencie, gdy przekazywaliśmy maseczki do Chin fabryki nie funkcjonowały, a ich pracownicy przebywali w domach. Naszym jedynym celem było zmniejszenie rozprzestrzeniania się wirusa i ochrona ludzi. Maseczki przekazaliśmy do naszego biura, ambasad, konsulatów i firm, również tym z którymi współpracujemy. Nasza akcja pomocowa była reakcją na prośbę o pomoc przekazaną nam przez pracowników naszego biura w Szanghaju. Od wielu państwowych instytucji w kraju i w Chinach otrzymaliśmy podziękowania za szybką oraz bezinteresowną pomoc – pisze LPP w oświadczeniu. Całość można przeczytać tutaj.
Autorzy tekstu odnoszą się do oświadczenia LPP
Swoją odpowiedź na oświadczenie LPP opublikowali także autorzy artykułu z Newsweeka.
– Niestety, dzisiejsze oświadczenie LPP — spółka wydała je niemal 12 godzin po naszym tekście — jest pełne kłamstw i wprowadza w błąd opinię publiczną. Nie odnosi się merytorycznie do tekstu, głównie powiela informacje, które w nim przedstawiliśmy. Ma za to sprawiać wrażenie, że LPP nie ma nic wspólnego ze szwalniami w Chinach, które dostarczają firmie ponad 30 proc. produkcji, a wysyłka masek była odruchem serca – piszą autorzy artykułu. Zaznaczają też, że podczas pracy nad tekstem kontaktowali się z przedstawicielami firmy, w tym z prezesem spółki.
Dziennikarze zauważają między innymi, że jeszcze 27 lutego wiceprezes LPP czekał na dostawy towarów z Chin, a w obliczu problemów tego azjatyckiego kraju z koronawirusem, rozważano przeniesienie produkcji do innych państw. Całość odpowiedzi można przeczytać tutaj.
Źródło: Onet, zdjęcie:
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU