Wydarzenia wczorajszego dnia zapiszą się w historii polskiego parlamentaryzmu nie tylko faktem, iż od rozpoczęcia procedowania nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej do jego podpisania przez prezydenta Dudę minęło mniej niż 9 godzin. Dużo bardziej istotne jest to, że jeszcze nigdy rządzący nie podjęli tak bezczelnej i pełnej obłudny próby zrobienia z Polaków idiotów, gdy w rzeczywistości chodziło o ratowanie własnych tyłków oraz polityczne rozgrywki wewnątrz rządu. Jak to świadczy o tej “dobrej zmianie” niech każdy sobie odpowie.
Przede wszystkim warto zauważyć podstawową kwestię – samo zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu, które przez swoją nadzwyczajność ściągnęło większe zainteresowanie, miało być spowodowane dwiema palącymi kwestiami, ważnymi dla tysięcy obywateli. Specustawa dotycząca suszy i ustawa, mająca pomóc walczyć z masowymi podpaleniami składowisk odpadów nie doczekały się wczoraj nawet pierwszego czytania – inaczej mówiąc były tylko przynętą na widza polskiego Big Brothera przy ul. Wiejskiej. Bo daniem głównym była trzymana w tajemnicy do ostatniej chwili nowelizacja ustawy o IPN, wybijająca jej zęby i pozbawiająca przepisów karnych. Dlaczego okryta była tajemnicą?
Okazuje się, że premier Morawiecki za wszelką cenę potrzebował sukcesu, najlepiej o wymiarze międzynarodowym. Gdyby nowelizacja ujrzała światło dzienne wcześniej, napotkałaby na opór w rządzie – w końcu to ustawa autorstwa ludzi Ziobry, który z Morawieckim toczy otwartą przecież wojnę. Oczekiwanie na wyrok Trybunału Konstytucyjnego też nie wchodziło w grę – prezes Przyłębska nie jest uznawana przez Morawieckiego za “swoją”, więc nie mógł być pewien konkretnego orzeczenia. Do tego przedłużająca się niemoc w “pilnym” rozstrzygnięciu sprawy generowała dalsze niszczenie wizerunku Polski i blokowała kontakty na najwyższym poziomie z administracją Donalda Trumpa. Dziś dementowane przez władzę doniesienia Onetu o polskich rządzących jako persona non grata w Białym Domu potwierdziły się w całej rozciągłości i widać, że bardzo premierowi doskwierały w budowaniu wizerunku światowca, który poprawi polski wizerunek.
Premier chciał mieć sprawę w garści i to on pilotował przeprowadzenie nowelizacji w błyskawicznym trybie. To jego ludzie zadbali o to, by nic do mediów nie wyciekło (kapitulacja byłaby grillowana przez wiele dni i wywołałaby gorący sprzeciw środowisk narodowych), zadbał też o spójną narrację o sukcesie, jaką było styczniowe wywołanie burzy nad zapisami ustawy. Ta władza ma już doświadczenie w odwracaniu kota ogonem, więc skoro białe może być czarne, 1:27 nazwane wielkim sukcesem to i rozpowszechnienie terminu “polish death camps” na cały świat w rozmiarach dotychczas nieznanych (bo przecież taki był efekt ustawy Jakiego) można nazwać potrzebnym i słusznym.
Wczorajsza wypowiedź premiera w Sejmie, a potem w mediach były niebywałym pokazem obłudy i zakłamania, wszystko w myśl przedstawienia jako swój wielki sukces ewidentnej kapitulacji. Oto władza, która tę ustawę chwaliła i zapowiadała że nie zrobi ani kroku wstecz pod naporem zewnętrznych nacisków zrobiła krok wstecz, upadając na kolana zamiast wstać z kolan. To, jak bardzo kwilili wczoraj prawicowi komentatorzy na portalach społecznościowych stanowi dowód na to, że władza przesadziła i ta zagrywka może się odwrócić przeciwko niej. Wisienką na torcie jest jednak wpis Adama Andruszkiewicza, jednego z liderów narodowców, który w przeciwieństwie do większości swoich kolegów z RN postanowił zużyć całe wiadro wazeliny, by podlizać się władzy.
To, że należy obecnie do klubu ojca premiera Morawieckiego, który jest beneficjentem całej tej hucpy z pewnością nie jest pozbawiony znaczenia.
Fot. W. Kompała / KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU