Jeśli wybory parlamentarne w Holandii miały być próbą generalną możliwości rosyjskich hakerów przed zbliżającymi się wyborami we Francji, to chyba należy wprost powiedzieć, że ta próba zakończyła się klęską. I podobnie jak Władimir Putin niezadowolony może być też Jarosław Kaczyński, którego cichy doping holenderskim populistom nie pomógł. Zwycięstwo wyborcze partii premiera Ruttego i jeśli potwierdzą się wyniki największych sondaży exit poll, spora porażka Geerta Wildersa daje pogrążonej ostatnimi czasy nadzieję, że oto nadchodzi w końcu koniec fali rosnącego w mocy skrajnego populizmu. Zanosi się na zimny prysznic dla europejskich eurosceptyków, którzy od dłuższego czasu sugerują, że wzrost notowań ugrupowań skrajnych, występujących pod hasłami nacjonalistycznymi i antyunijnymi to dowód na zmęczenie obywateli tą straszną dyktaturą europejskich elit oraz potrzebę szybkiej reformy Unii Europejskiej. Niektórzy z “ekspertów” od Niemiec będą też musieli przyznać się do błędu i nauczyć się zamykać otwartego szampana tym samym korkiem.
Zwycięstwo Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji (VVD), mimo bardzo agresywnej kampanii antyunijnej pokazuje to samo, co pokazał wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej, a więc świadomość potrzeby głębszej integracji. Do urn wyborczych w holenderskich wyborach poszła rekordowa liczba Holendrów – frekwencja wyniosła około 81%. Właśnie masowe uczestnictwo w wyborach oraz głosowanie przeciw wybierającym najprostsze i najbardziej demagogiczne rozwiązania populistom jest najlepszą receptą na wzrost ich znaczenia w polityce. Wystarczy sobie wyobrazić, że gdyby w Polsce frekwencja przekraczała 80%, to ruchy takie jak KORWIN czy Kukiz’15, a poprzednio choćby Ruch Palikota, najprawdopodobniej nie przekroczyłyby progu wyborczego.
Dodatkową mobilizacją holenderskich euroentuzjastów była kampania wyborcza prowadzona w gruncie rzeczy pod hasłami wyprowadzenia Holandii z UE. Uniemożliwiając Geertowi Wildersowi rządzenie Holandią (przeciwko koalicji z nim opowiedziały się inne główne ugrupowania), Holendrzy bardzo głośno opowiedzieli się za Unią Europejską, wolną od demonów izolacjonizmu i ruchów odśrodkowych. Jeśli to początek zmiany nastrojów w Unii Europejskiej, to za dwa miesiące we Francji oraz we wrześniu w Niemczech wyniki mogą zbytnio nie przypaść PiS-owi do gustu. Nie jest tajemnicą, że po cichu liczyli na przejęcie władzy w czołowych krajach UE przez ruchy jeszcze bardziej eurosceptyczne niż partia Kaczyńskiego, co otwierało by polskiej dyplomacji nowe możliwości. A tu taki klops. Jak nie 27:1 to z innej strony wiatr Prezesowi w oczy. Jak na złość tu na Merkel ani na Tuska winy zrzucić nie można, a nawet wręcz przeciwnie. Zaledwie tydzień po spektakularnym zwycięstwie byłego premiera Polski, w Holandii może odnieść kolejny sukces.
Na pocieszenie, niezawodny portal TVP.Info postara się nie pokazać pełnego obrazu klęski. W swoich doniesieniach o wynikach wyborów w Holandii partię premiera Ruttego, należącą do unijnej frakcji europejskich liberałów ALDE nazywa centro-prawicowymi konserwatystami. Jakoś trzeba minimalizować straty. W końcu dla niektórych wyborców rządzącej partii wygrana znienawidzonych liberałów byłaby pewnie zbyt wielkim szokiem.
fot.World Economic Forum/ flickr/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU