Rząd PiS uczynił z socjalnych obietnic swoje główne paliwo polityczne. Kadencję Sejmu otworzył wprowadzeniem 500+, które scementowało poparcie dla władzy wśród setek tysięcy Polaków oraz dało uniwersalny kontrargument na każdą krytykę rządu. Potem było “Mieszkanie Plus”, program do tej pory nieudany, spełzający głównie na zapowiedziach, w którego pierwszych realizacjach roi się od fuszerek i usterek. W końcu, tuż przed eurowyborami poparcie społeczne władzy miał podbić ogłoszony przez Beatę Szydło program emerytur dla matek, które wychowały co najmniej czwórkę dzieci. Wizerunkowy strzał w dziesiątkę okazał się jednak dla potencjalnych beneficjentów groźną pułapką.
Państwu nie zależało bowiem przy projektowaniu rozwiązania, aby dawało one realne podniesienie stopy życiowej kobiet. Zamiast tego dobrano kryteria tak… aby jak najmniej rodziców z programu “Mama+ ” mogło skorzystać. Oczywiście już samo kryterium aż czwórki dzieci wykluczyło z objęcia zmianami ponad 90% matek, jednak to nie wystarczyło. Kobiety, które pragnęły rodziny, ale nie chciały zrezygnować z kariery zawodowej, mogą bowiem zapomnieć o uznaniu wysiłku wychowawczego przez państwo. Samodzielni rodzice, którzy dorabiają na potrzeby swoje i swojej rodziny, także nie będą mogli wziąć udziału w programie.
Do kogo zatem PiS skierował swoją “hojną” ofertę? Po emeryturę będą mogły sięgnąć tylko osoby, które z definicji są całkowicie bierne zawodowo. Ich pracę nad wychowaniem dzieci wyceniono na minimalne świadczenie, czyli od przyszłego roku kwotę 1100 zł brutto, a więc ok. 934 zł na rękę. Wypłacone ono zostanie pod warunkiem zakazu dorabiania. Jest to najłatwiejszy sposób, aby zoptymalizować wydatki budżetowe na tę obietnicę na zasadzie podobnej do “podwyższenia” płacy minimalnej, czy “obniżki” ZUS i CIT.
W powyższym rozwiązaniu kryje się sedno hipokryzji polityki społecznej państwa. Samo 934 zł miesięcznie to stan niemal ekonomicznej nędzy i materialnej zależności od najbliższych. Oczywistym było, że bez lat pracy budżetu nie stać na nic więcej, ale możliwość dorabiania była tym, co mogło dać matkom odpowiedzialność za własny los i poprawę swojej sytuacji materialnej o własnych siłach. Oferowało to poza lepszym standardem życia także możliwość realizacji ważnej potrzeby niezależności. Politykom na tym jednak nie zależało.
W rządzie nikt nie myśli, aby ludzie wchodzili z biedy, ale żeby w tej biedzie zaczęło się im żyć wygodnie. Bezpieczny, gwarantowany dochodów, społeczna bańka, gdzie żyje się nie najlepiej, ale stabilnie, a w kontrze do niej konieczność rezygnacji w ciemno ze wszystkiego. Zamknięty w takiej pułapce człowiek łatwo może zacząć odczuwać nieproporcjonalną wdzięczność w stosunku do realnej wartości wsparcia. Większość beneficjentów systemów pomocowych nie ma bowiem zrozumienia, że ręka, która ich tak łaskawie karmi jest zarazem tą, która utrzymuje ich w stanie ciągłego niedostatku. Tak buduje się strukturalną społeczną biedę, kiedy ludzie mają poczucie, że są karani za próby poprawy własnego losu. PiS tworzy państwo, gdzie wręcz frajerem jest ten, kto chce poprawić swój los, ponieważ często może stracić więcej, niż potencjalnie zyskać. Jednak jeśli zniknie ubóstwo i bieda, to programy plus przestaną mieć rację bytu, a wraz z nimi Zjednoczona Prawica.
Przyjęta nie tylko w PiS, ale i w wielu innych kręgach politycznych Polski i Europy doktryna polityki społecznej przypomina bowiem leczenie złamania ręki za pomocą środków przeciwbólowych. Łagodzimy skutki, a nie interesujemy się przyczynami. W swoim oderwaniu od rzeczywiści rządzącym trudno pojąć, że tym, czego potrzebują osoby w trudnej sytuacji materialnej, są perspektywy i narzędzia do poprawy swojego losu. Przykładowo, zamiast obniżać wiek emerytalny można promować stopniowe zmniejszanie wymiaru czasu pracy poprzez rezygnację przez państwo z podatków i składek, przez co stawka godzinowa emerytów wzrosłaby o ponad 60%. Można stawiać na nabywanie kompetencji pozwalających np. na pracę matkom z domu, co ułatwiłoby godzenie kariery zawodowej z rodzicielstwem. Można w końcu stawiać na liczne udogodnienia, od podstawowych żłobków zaczynając. Wszystko to razem wzięte uczyniłoby jałmużnę wicepremier Szydło w znacznej mierze zbyteczną.
Źródło: money.pl
fot. flickr/KRPM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU