Jako wieloletniemu pasjonatowi polityki zdarzyło mi się czytać wiele tekstów, z którymi zgadzałem się zupełnie, tylko trochę albo wcale. W latach 2016-2020 prym wśród najbardziej zajadłych pogromców Platformy Obywatelskiej wiódł Grzegorz Sroczyński, który najwyraźniej zdawszy sobie sprawę, że demiurgiem nie będzie, postanowił regularnie wymiotować za kołnierz ówczesnemu liderowi największej partii opozycyjnej.
Tekst Elizy Michalik na portalu Tomasa Lisa wyznaczył jednak nowy antystandard w politycznej publicystyce. Takiej dawki jadu politykom Platformy Obywatelskiej nie serwują nawet „Wiadomości” telewizyjnego ramienia PiS. Już w pierwszym akapicie: „Ruch z Małgorzatą Kidawą-Błońska jest fatalny. Strategicznie i politycznie. Psychologicznie i po ludzku. Pozbawia Platformę Obywatelską resztek wiarygodności – a tym dobrem PO szafować nie powinna, bo ma go od dawna jak na lekarstwo” pani Michalik ujawniła swoją irracjonalną nienawiść do Platformy Obywatelskiej.
Fakty: Małgorzata Kidawa-Błońska zawsze miała poparcie wyraźnie niższe niż jej środowisko polityczne, ale dostała od partii sporo czasu, aby wraz z opłacanymi przez partię fachowcami to poparcie wyrównać. W sytuacji, gdy w dwa miesiące kandydatka spowodowała spadek poparcia z 32% na 16%, a sama odnotowała spadek z 26% na 2%, nie ma nad czym się zastanawiać – trzeba było ratować partię. Szlachetność kandydatki nie okazała się czymś istotnym dla wyborców, a przewodniczący PO będzie przez jej członków rozliczany z wyborczych wyników, a nie z wiarygodności, która jest pojęciem niezwykle subiektywnym. Mateusz Morawiecki nawet w PiS ma opinię patologicznego kłamcy, a bryluje w sondażach zaufania.
„Pokazuje też, że Platforma nie aż tak wiele różni się od PiS – ma lepszy garnitur, wykształcenie i bielszy uśmiech – ale z tyłu, za kulisami rządzą tacy sami ponurzy faceci, bez wyczucia, przywiązania do własnego słowa i jakiejkolwiek wizji. Moim zdaniem jesteśmy świadkami upadku PO, a ta kampania będzie jej gwoździem do trumny” – napisała pani Michalik. Znam tych facetów osobiście i ponurzy nie są. O upadku Platformy czytam zaś od pierwszego tygodnia po jej założeniu w styczniu 2001 roku.
„Mówię od razu: to nie będzie tekst o tym, czy Małgorzata Kidawa – Błońska jest dobrą czy złą kandydatką na urząd prezydenta. W tym momencie tego nie oceniam i to mnie nie obchodzi. Natomiast sposób obejścia się z jej kandydaturą i z nią, jako z człowiekiem, przez kierownictwo PO idealnie obnaża mechanizmy rządzące od lat tą partią i całą polską polityką, te same, które doprowadziły Polskę do zgniłego, niedemokratycznego punktu w jakim teraz jesteśmy i te same, za które tak zażarcie wielu z nas krytykuje PiS”. Spirala absurdu rozkręciła się na dobre. Przecież meritum operacji „wymiana kandydata” wzięło się stąd, że okazała się kandydatką, która traci poparcie Jeśli pani Michalik łaskawa była napisać, że jej to nie obchodzi, to po co w ogóle napisała ten tekst? Gdy zaś idzie o sposób obejścia się z panią Kidawą, to samotna konferencja o rezygnacji była jej wyborem. Nie wiem, o jakich mechanizmach pisze zatem pani Michalik – o tych, które nakazują szanować czyjeś decyzje? To faktycznie potworne.
„Niestety, jak widać, choroba braku wiarygodności, traktowania wyborców jak skrajnych idiotów i braku szacunku, dla siebie jako formacji, dla swoich ludzi i dla obywateli nie jest wyłącznie rakiem toczącym PiS, ale dotyczy także jej głównego konkurenta”. To, że pani Michalik nie szanuje polityków PO, to jeszcze nie znaczy, że oni kogoś nie szanują. Żaden lider tej formacji nie był na tyle krótkowzroczny, aby pozwolić sobie na traktowanie ludzi jak idiotów. Chyba, że wyznacznikiem nie traktowania ich jak idiotów, jest przyznawanie racji ludziom nienawidzącym tej partii i nie głosujących na nią – jak pani Michalik.
„Po pierwsze, zastanówmy się przez chwilę, o czym świadczy zmiana kandydata na prezydenta na pięć minut przed północą (najwyraźniej nikt w PO nie słyszał, że nie zmienia się koni w trakcie wyścigu): o zerowej wiarygodności jej liderów”. Gdy kandydatka spadła na poziom 2% poparcia o żadnym wyścigu nie było mowy. Zmiana powinna była nastąpić sześć tygodni wcześniej.
„Mam przypomnieć, co czołowi politycy PO mówili o Kidawie – Błońskiej jeszcze niedawno? Jak ją wychwalali? Że mądra, dama, zrównoważona, wykształcona, łączy, a nie dzieli, będzie prezydentem wszystkich Polaków i Polek. I co, dwa miesiące później to wszystko idzie do kosza? Bredzili w malignie? A może po prostu są kłamcami, którzy plotą, co im ślina na język przyniesie w zależności od okoliczności?”. Zalety pani Kidawy są powszechnie znane od lat, nikt z PO ich nie podważa nawet dziś. Rzecz polega na tym, że wszystkie one okazały się dojmująco nieistotne dla opinii publicznej, skoro to poparcie dla pani Kidawy spadało, a dla jej konkurentów rosło.
„Nie można być dziewicą i prostytutką jednocześnie. Wiarygodność się ma, albo się nie ma. Dla mnie faceci, którzy typują kandydatkę na urząd prezydenta, wychwalając pod niebiosa jej przymioty, a dwa miesiące później ja wymieniają, wieszając na niej psy, są nic nie warci. I nie uwierzę im nigdy więcej. Mogą wystawić do wyborów Jezusa Chrystusa, a i tak na niego nie zagłosuję. Bo kto wie, czy za dwa miesiące, nie okaże się, że jednak w chwili podejmowania decyzji byli niepoczytalni i się nie pomylili?”. Nikt nie wiesza psów na Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, ale nikt też nie odwraca kota ogonem, a tym byłoby dalsze trwanie przy kandydatce, która została gremialnie odrzucona przez opinię publiczną. Czy upadek na twarz byłby większym świadectwem wiarygodności niż próba tej twarzy ratowania? Pani Michalik kieruje się osobistymi resentymentami, luźno traktując rzeczywistość i gardząc chłodną oceną tejże.
„Drodzy panowie: jeśli kampania kandydatki wam się nie podobała, trzeba było iść w ślady PiS: zachować się profesjonalnie, wyłożyć porządną kasę na kampanię i trochę popracować. Ale praca: konsekwentna i wytrwała jest wam obca, czyż nie?”. Na kampanię kandydatki od dnia rejestracji komitetu wyborczego do dnia, w którym z powodu koronawirusa prowadzenie kampanii było niemożliwe wydano sporo pieniędzy. Fachowcami w sztabie byli m.in. Sławomir Nowak – szef zwycięskiej kampanii Bronisława Komorowskiego oraz Igor Ostachowicz – współautor ośmiu zwycięskich kampanii Platformy Obywatelskiej, gdy jej szefem był Donald Tusk.
„Po drugie: Kidawę – Błońska potraktowano jak ścierkę do podłogi. Ja akurat jestem człowiekiem, który, jeśli widzi, że kogoś goni po lesie tłum z pochodniami, to nie pytając o co chodzi, otwiera drzwi domu i daje mu schronienie. Gardzę poniżaniem drugiego człowieka, znęcaniem się nad nim i wystawianiem go na pośmiewisko. A to właśnie uczyniono Kidawie. Sponiewierano ją i ośmieszono publicznie. Publicznie przeczołgano. I za co? Za to, że była sobą?”. Zdaje się, że nikt nie poniżył kandydatki bardziej niż próbuje to zrobić autorka omawianego tekstu. Ręce opadają.
„Kidawa jaka jest, każdy widzi – taka sama od lat. Spokojna, wyważona, niekonfliktowa. Z powodu tych cech trudno ją było atakować nawet PiS-owi. W dodatku w ocenie sytuacji miała rację: jako pierwsza powiedziała, że wybory, które planuje PiS są nielegalne, niekonstytucyjne. I jak się wkrótce okazało, miała 100 procent racji. Więc o co pretensje? Że nie jest szołmenką? O przepraszam, to kierownictwo PO nie wiedziało o tym wcześniej? Obudziło się wczoraj? Jeśli tak, to dowodzi tylko krótkowzroczności i głupoty, braku umiejętności przewidywania i braku znajomości własnego elektoratu, a to dyskwalifikuje nie kandydatkę, ale szefostwo PO”. Ciąg dalszy absurdalnych pretensji pani Michalik. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, kim jest kandydatka. Nikt jednak nie przypuszczał, że jej poparcie spadnie do takiego poziomu.
„Beznadziejni są ci faceci z Platformy, napisałam w odpowiedzi na jeden z tweetów Anny Mierzyńskiej i podtrzymuję to twierdzenie: są beznadziejni. Tak po ludzku”. Jakimi facetami są liderzy PO, to chyba należy do oceny ich matek żon i córek. Czuję się dziwnie, gdy pani Michalik używa takich argumentów w debacie publicznej.
„Polityka to polityka, powiecie – rządzi się własnymi prawami – nie ma tu miejsca na litość i szacunek do drugiego człowieka. A ja odpowiem z całą mocą: nieprawda! Nie zgadzam się! Protestuję po stokroć!”. Litość jest tym, czego pani Kidawa życzyłaby sobie chyba najmniej.
„Jeśli ktoś jest w stanie nie dotrzymać słowa danego Kidawie i wyborcom pod głupim pretekstem, jest w stanie wszystko zrobić po tym samym głupim pretekstem, jeśli ktoś nie ma wstydu i honoru, nie ma go tak samo dziś, w sprawie wyborów prezydenckich, jak nie będzie miał go jutro, w każdej innej społecznie ważnej sprawie. Taki ktoś nie ma mojego zaufania i szacunku już nigdy. Nigdy w życiu”. Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek dał pani Kidawie słowo, że będzie kandydatką do grobowej deski i bez względu na obiektywne okoliczności.
„Po trzecie, zmieniając kandydata PO gra w grę PiS. Bo to PiS zależy na tym, żeby zamiast o niekonstytucyjnych nadal wyborach, łamaniu prawa i Covid mówić o zmianie kandydata na prezydenta w PO. Poza tym, Po zmieni Kidawę przepraszam na kogo? Na Trzaskowskiego, narażając Warszawę na komisarza z PiS? Na Sikorskiego, na którego PiS ma tyle haków, że głowa mała? Na Tuska, który byłby może i najlepszym wyborem, gdyby nie fakt, że w zasadzie cała ta sytuacja z PiS to jego wina (nie zdymisjonował Kamińskiego, nie dopilnował postawienia Ziobry przed Trybunałem Stanu?), a ponadto chyba niezbyt mu się chce?”. Wybór, przed którym stanęła PO, to iść na dno z panią Kidawą lub namówić ją do wycofania się i spróbować uratować się przed katastrofą. Naturalne jest to, że następcę pani Kidawy wybierano z tych, którzy byli tym zainteresowani, a nie organizowano ulicznych łapanek. Reszta to czysty absurd pani Michalik.
Podobnie jak wszyscy, obserwuję co się wydarzy, ale zgodnie z zasadą nie jedzenia owoców z zatrutego drzewa mówię Wam jedno: ludziom, którzy mają gdzieś własne słowo, zmieniają konie w trakcie wyścigu, nie szanują sami siebie, własnych polityków, kandydatów ani wyborów, nie można ufać. Bo nikt mi nie zagwarantuje, że to co dziś mówią, o czymkolwiek, nie okaże się jutro kłamstwem i fanaberią. A takim ludziom się nie wierzy i nie zawiera z nimi dealów. Nigdy przenigdy i aż do końca świata”. Ciężko skomentować takie spiętrzenie oderwania od rzeczywistości podlane sosem osobistej, czyli zupełnie niepolitycznej nienawiści do konkretnych osób.
Na zakończenie niniejszej polemiki pozostaje mi wyrazić radość, że poglądy tak absurdalne i skrajne jak te prezentowane przez panią Michalik stanowią margines życia publicznego i mają adekwatną siłę oddziaływania.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU