Polityka i Społeczeństwo

Działacz PiS chciał popisać się sprytem w ukrywaniu swoich zarobków. Dziennikarze przyłapali go na kłamstwie

Prawo i Sprawiedliwość od ubiegłego roku stara się łagodzić straty wizerunkowe spowodowane ujawnianymi regularnie przez media przypadkami działaczy i rodzin polityków tej partii, którzy za jej rządów objęli lukratywne posady w spółkach Skarbu Państwa gwarantujące nieprzyzwoicie wysokie pensje. Kolejny przykład podaje portal oko.press. Radny PiS zatrudniony w Orlenie popisał się sprytem. Wykorzystując prawną sztuczkę chciał uciec od oskarżeń, obciął sobie pensję, jednak… tylko w oświadczeniu majątkowym.

Latem ubiegłego roku, gdy PiS układało listy kandydatów na wybory samorządowe, Jarosław Kaczyński w reakcji na akcję #SamiSwoi organizowanej przez młodzieżówkę Polskiego Stronnictwa Ludowego zapewniał, że na listach nie będzie ludzi, którzy „mają wysokie pensje w spółkach Skarbu Państwa”.

„Do polityki nie idzie się dla pieniędzy” – mówił Kaczyński.

„Ci, którzy funkcjonują w spółkach, są przez nas szanowani […] ale nie będziemy łączyć tych funkcji. To znaczy te osoby nie będą kandydowały na żadnym szczeblu samorządu” – dodał. W wielu wypadkach oznaczałoby to kadrową rewolucję, w wielu samorządach wymusiłoby to wymianę większości dotychczasowych samorządowców. Dlatego też partia szybko ograniczyła własny zakaz i ustami jej rzecznik poinformowała, że nie wystartują tylko „osoby, które są zatrudnione na wysokopłatnych stanowiskach kierowniczych i doradczych w spółkach Skarbu Państwa”. Z ustaleń Rzeczypospolitej wynika zaś, że za „wysokopłatne stanowiska” uznano te, na których wynagrodzenie miesięczne przekracza 15 tys. złotych brutto miesięcznie (czyli 180 tys. złotych rocznie).

Oznaczałoby to, że Mariusz Rusiecki, radny PiS w warszawskiej dzielnicy Śródmieście, który jednocześnie jest dyrektorem w Polskim Koncernie Naftowym Orlen, musiałby pożegnać się ze stanowiskiem. Miesięcznie zarabia tam średnio co najmniej 23 tys. zł. Nie widać tego jednak w jego oświadczeniu majątkowym. Okazuje się, że 7-letni 27-letni radny PiS i doradca prezydenta Dudy, w oświadczeniu majątkowym za 2018 r. prostym zabiegiem „obciął” sobie 100 tys. zł dochodu, schodząc tym samym z radaru przewrażliwionych kolegów z partii. Ledwo starczy na waciki.

Mariusz Rusiecki to bliski współpracowniki Marcina Mastalerka, z którym intensywnie zaangażował się w zwycięskie kampanie Prawa i Sprawiedliwości z 2015 r. Z powodu konfliktu z władzami partii Mastalerek został odsunięty z listy wyborczej PiS do Sejmu, na początku następnego roku został dyrektorem ds. komunikacji korporacyjnej w PKN Orlen i ściągnął do koncernu swojego protegowanego. Od tego czasu ten nieprzerwanie pracuje w Orlenie, dziś jako dyrektor „w obszarze sprzedaży detalicznej”. Co roku jego wynagrodzenie wzrastało, do kwoty 257.988 zł i 25.740 zł diety radnego łódzkiego sejmiku. 

We wrześniu 2018 roku zrezygnował z mandatu w sejmiku, by wkrótce pozostać doradcą prezydenta Dudy w sprawach dotyczących samorządu terytorialnego. Wreszcie 21 października 2018 roku Rusiecki został wybrany radnym warszawskiej dzielnicy Śródmieście.

Z tego też powodu musiał opublikować swoje kłujące w oczy zwykłego zjadacza chleba oświadczenie majątkowe. W 2018 roku Rusiecki dwukrotnie składał oświadczenie majątkowe: we wrześniu – na zakończenie kadencji radnego łódzkiego sejmiku, i w grudniu – po objęciu mandatu radnego Śródmieścia.

W obu dokumentach deklarował dochody od początku roku do momentu składania oświadczenia. W oświadczeniu złożonym 17 września 2018 roku podał, że na umowie o pracę zarobił 221.017 złotych, 13 grudnia 2018 wpisał zaś, że z tytułu umowy o pracę uzyskał dochód w wysokości 178.518 złotych. To oznacza nic innego, że jego wynagrodzenie w ciągu 3 miesięcy spadło o 42.499 złotych. Niemożliwe?

Spytany o sprawę radny wyjaśnił, że w wrześniowym oświadczeniu radny podał wynagrodzenie brutto, a w grudniowym netto. Wynagrodzenie brutto, wypłacone od stycznia do 13 grudnia 2018 roku wynosiło więc 278 869 złotych. Dochód wzrósł więc o 57.852 złote, a dzięki zmianie kwoty brutto na netto, Rusiecki „obciął” sobie na papierze 100.351 zł wynagrodzenia.

Sprawa wyszła na jaw, można więc radnego z pracy zwolnić. Niedopatrzenie można naprawić, czyż nie? Niekoniecznie, okazuje się, że funkcja radnego dzielnicowego faktycznie zapewnia Rusieckiemu nieodwoływalność z funkcji dyrektora w Orlenie na kolejne 4 lata, gdyż aby zwolnić z pracy radnego, spółka musiałaby uzyskać zgodę rady dzielnicy, co wydaje się mało prawdopodobne.

Samoograniczenia krystalicznych naśladowców najjaśniej błyszczącego kryształu uczciwości Rzeczypospolitej Jarosława Kaczyńskiego w praktyce wyglądają marnie. Deklaracje, że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”, to tylko puder marnie maskujący ujawniane kolejne skandale z udziałem polityków Prawa i Sprawiedliwości. Prawda wychodzi na jaw, a standardy się niestety dezawuują. 

Źródło: oko.press

fot. flickr/KPRM

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie