Jakież to paskudne uczucie wpaść we własne sidła! My w redakcji nie wiemy, ale o opinię można zapytać Andrzeja Dudę. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” postanowili zrobić zakupy. Udali się więc do tej samej Biedronki, którą odwiedził Andrzej Duda w 2015 r. Obaj panowie są na podobnej diecie, co nasz prezydent pięć lat temu, więc zrobili te same zakupy. „Jakie te życie drogie!” – ponoć zakrzyknęli przy kasie.
Tanio, bo w złotówkach
Przybliżmy jednak tło tych dramatycznych wydarzeń. 27 marca 2015 r. wtedy jeszcze kandydat na prezydenta, po którym nikt wiele sobie nie obiecywał, czyli właśnie Andrzej Duda, wpadł na zakupy do Biedronki w Milówce na Żywiecczyźnie. Zrobił tam zakupy. Pochwalił się rachunkiem i opublikował go mediach społecznościowych. Kupił dokładnie: litr oleju, karton soku pomarańczowego, pół bochenka krojonego chleba, 30 jajek, kilo cukru, litr chudego mleka, jajko niespodzianka, pudełko margaryny, paczka żółtego sera. Zapłacił 37 zł 2 gr.
Eksperyment miał pokazać, jak tanio jest w Polsce, dzięki temu, że mamy złotówkę, a nie euro.
Potem Duda odwiedził Skalite na Słowacji, która euro przyjęła w 2009 r. Tam w podobnym sklepie za te same zakupy zapłacił już ponad 13 euro, czyli wówczas ok. 54 zł. – Takie będą skutki wejścia Polski do strefy euro – mówił wówczas polityk. Zarzucał też PO i Bronisławowi Komorowskiemu, że ich wspólnym celem jest wprowadzenie euro.
Wszystko drożeje
– Wczoraj pojechaliśmy tropem prezydenta Dudy i w tej samej Biedronce zrobiliśmy takie same zakupy – w tym momencie panowie z „Wyborczej” stylizują swój tekst na horror. – Oleju o tej nazwie na półkach nie znaleźliśmy (kupiliśmy jego odpowiednik), za to jajka, tak jak pięć lat temu obecnemu prezydentowi, udało się nam kupić w promocji – dodają.
Okazuje się, że obecny koszt zakupów to aż 47 zł 16 gr. Oznacza to skok aż o 27 proc.
Innymi słowy, w Polsce w ciągu połowy dekady, już pod rządami Prawa i Sprawiedliwości, podrożały wszystkie artykuły z listy Dudy. Przykładowo, za 30 jaj ten zapłacił w 2015 r. 7,89 zł – pracownicy dziennika teraz aż 14,48 zł. Cena cukru czy chleba wzrosła o jedną czwartą, o jedną trzecią podrożało zaś popularne wśród dzieci jajko niespodzianka.
Co na to Andrzej Duda? Mówił o inflacji w grudniu zeszłego roku w Nowym Mieście Lubawskim. – Tak, ceny rosną. Ja sobie zdaję z tego sprawę, że ceny rosną. Ale musicie mieć państwo świadomość, że jak rosną wynagrodzenia, to, niestety, rosną też i ceny.
I dodał, że „to są, niestety, normalne mechanizmy gospodarcze”, na które „nic nie zdołamy poradzić”.
Nobel z ekonomii?
Powyższe jest jednak bzdurą. Gdyby rząd obniżył opodatkowanie pracy, Polacy mogliby zacząć zarabiać więcej, z kolei inflacja nie rosłaby w takim tempie, jak obecnie. Rozbudowana polityka socjalna bowiem raczej zniechęca ludzi do pracy. Tym samym rynek nie generuje dostatecznej liczby towarów i usług, zaś na rynku przybywa pieniędzy.
O tym, co dziś widzimy na sklepowych półkach, ostrzegał już w 2018 r. prof. Krzysztof Piech. Wtedy mało kto go słuchał. Obecnie ekonomiści są już zgodni, że prawdopodobnie przebijemy wkrótce cel inflacyjny NBP.
Argumentem inflacji powinna grać głównie opozycja. Na razie tylko Małgorzata Kidawa-Błońska stara się to subtelnie wprowadzić do swojej kampanii.
Źródło: Gazeta Wyborcza
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU