Trwającą oficjalnie od 15 lutego, a praktycznie przez ostatnie pięć lat kampania prezydencka Andrzeja Dudy, można podsumować bardzo krótko – jest pozbawiona wizji, choć nie brak jej rozmachu finansowego, zasponsorowanego przez podatników. Jednak światła i konfetti nie są w stanie przysłonić faktu, że urzędująca głowa państwa ma tyle samo do zaproponowania swoim wyborcom w czasie kampanii, co w czasie całej swojej kadencji. W ofercie można tu znaleźć tanie chwyty pijarowe oraz zgrane hasła z plusem, które przestają działać na wyborców w obliczu coraz wyższej inflacji i lekkiej paniki w związku z potencjalnie możliwą epidemią, która skutecznie straszy ludzi na całym świecie. I chociaż w sondażu przeprowadzonym przez IBRIS respondenci za najlepszą wśród kampanii wszystkich kandydatów na prezydenta uznali właśnie tę prowadzoną przez sztab Dudy, to jednak nie sposób zgodzić się z tą opinią.
Bo cóż można w tej kampanii zobaczyć, za wyjątkiem ton konfetti i przywożonych autokarami zwolenników partii rządzącej? Duda-Bus, zgrany już w roku 2015, jakieś słabe echa Duda-Pomocy (jak wyżej), samotny stolik na pustym peronie w ramach programu Kolej+ (ale „+” też już był pięć lat temu)… Owszem jest coś nowego. Transparenty z napisami „wypad”, skandowanie „będziesz siedział” i „Konstytucja”, spisywanie protestujących, barierki i kordony policyjne na „gospodarskich wizytach” w miastach i miasteczkach. Tylko, że to akurat to na pewno nie doprowadzi do zwycięstwa Dudy.
Nowy jest też sztab wyborczy prezydenta – na próżno w nim szukać ojców sukcesu sprzed pięciu lat: Marcina Mastalerka czy Krzysztofa Łapińskiego, a Beata Szydło jest jakby trochę schowana w tej samej szafie, do której prezes Kaczyński okłada czasem Macierewicza, Piotrowicza lub Pawłowicz. Na dodatek sztab został późno powołany i sprawia wrażenie posklejanego z niepasujących do siebie elementów oraz zagubionego w przerastającej go rzeczywistości. Marnie sprawiający się Brudziński, ukryta Szydło i nadmiernie przyciągająca uwagę (ale nie błyskotliwymi pomysłami) Turczynowicz-Kieryłło to staro-nowe twarze kampanii. Wrażenie chaosu w sztabie i mało odkrywczą strategię kampanijną mogą wpływać rozmaite czynniki.
Po pierwsze – od początku widać, że sztabowcy urzędującego prezydenta nie mają ani pomysłu na kampanię, ani doświadczenia do jej prowadzenia. Ponadto unikają jak ognia podjęcia tematu, jakim jest dorobek mijającej kadencji obecnej głowy państwa. Dobrze wiedzą, że opozycja tylko czeka, by podjąć dyskusję o dokonaniach Andrzeja Dudy i w czasie kampanii wypunktować go. A „osiągnięć” tych jest całkiem niemało – łamanie konstytucji, pozostawanie notariuszem rządu i sejmowej większości, ośmieszanie Polski na arenie międzynarodowej, kontakty z faszyzującymi środowiskami w ramach świętowania 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości itd. Wisienką na torcie nieodmiennie pozostaje wyjątkowa wręcz „memogenność” Andrzeja Dudy, który praktycznie nie pominie żadnej okazji, by przybrać śmieszną minę lub pozę. Nawet prezes Kaczyński, zachwalając swojego kandydata, jako główne zalety wymienił żonę i córkę…
Po drugie – dynamicznemu rozwojowi kampanii wyborczej nie sprzyjają pojawiające się plotki i doniesienia o zaostrzającym się konflikcie na linii prezydent i Jarosław Kaczyński, które mogą świadczyć o tym, że prezes PiS-u żałuje swojego wyboru i być może zastanawia się nad tym, czy nie wycofać poparcia dla Andrzeja Dudy. Za widomą emanację tego sporu można uznać fakt, że ostatnia nocna wizyta Kaczyńskiego u prezydenta trwała zaledwie około kwadransa, a w konflikcie Duda-Kurski prezes poparł tego ostatniego.
Ponadto jeszcze trzeba wspomnieć o Joannie Lichockiej, która podobno miała zostać rzeczniczką kampanii i jej nieszczęsnym geście oraz o nieoczekiwanej sławie medialnej szefowej kampanii, którą została Jolanta Turczynowicz-Kieryłło. Ta ostatnia pani, oprócz wypowiedzenia „błyskotliwych” uwag o wolności słowa, ma na koncie oskarżenie o złamanie ciszy wyborczej w czasie wyborów samorządowych w 2018 roku.
Do tego jeszcze rozkręcają się kampanie kontrkandydatów – Małgorzaty Kidawy– Błońskiej, która ma coraz lepsze wystąpienia publiczne, a oprócz tego na ostatniej konwencji niezły występ zaliczył jej mąż. Podobnie jest u Kosiniaka i Biedronia. Natomiast Andrzej Duda z „niemą” Agatą u boku wypada na ich tle wyjątkowo blado… To wszystko niewątpliwie nie ułatwia prowadzenia kampanii reelekcyjnej, a nawet może w ostatecznym rozrachunku skazać ją na przegraną.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU