Wielkie odchudzanie rządu stało się spektakularną medialną wydmuszką. Urządzono teatr, jak to rząd umartwia się dla dobra obywatela odcinając stanowiska, które w większości, wbrew obietnicom walki z przywilejami władzy, zostały stworzone dopiero za obecnego rządu. Gabinet premiera Morawieckiego liczył bowiem 100 wiceministrów, podczas gdy rząd PO-PSL już 91, zatem realne ograniczenie administracji rządowej wynosi nie 17 stanowisk, ale zaledwie 8. Jednak we wprowadzonych zmianach kryje się jeszcze jeden, strategiczny szczegół. Co paradoksalne, premier pod pretekstem odchudzania postanowił zagwarantować podwyżki swoim ludziom i równocześnie zabezpieczyć ich stanowiska na najbliższe lata.
Mateusz Morawiecki dokonał bowiem sprytnego zagrania. Podsekretarze stanu zostaną włączeni do korpusu służby cywilnej. Powyższa zmiana przyporządkowania ma jednak radykalne konsekwencje. Po pierwsze nadani z partyjnego klucza urzędnicy otrzymają kilkudziesięcio procentowe podwyżki, prawdopodobnie w okolicach nawet 50%, ponieważ średnia płaca dyrektorów w służbie cywilnej wynosi 13 tys. zł brutto, a wynagrodzenie podsekretarza już tylko niespełna 10 tys. zł. Jednak to dzisiejsi podsekretarze będą mieli wyższą rangę od dyrektorów, zatem ich podwyżka będzie musiała być większa niż obecne >30% różnicy wynagrodzeń, a wejście do samego korpusu służby cywilnej oznacza przywrócenie dla nich możliwości otrzymywania nagród. Równocześnie jednak wspomniane osoby, nie zaliczane już do kierowniczych stanowisk państwowych, nie będą już składały dymisji razem z ustąpieniem premiera. Oznacza to, że przyszły rząd odziedziczy po Mateuszu Morawieckim skład podsekretarzy stanu. W tym samym czasie przesunięcie politycznych podsekretarzy do służby cywilnej upolitycznia w znacznej mierze tą ostatnią, podczas gdy zamysłem jej powołania było zapewnienie stabilności kierowania państwem niezależnie od zmieniających się ekip rządzących. Wszystko jest efektem dokonywania zmian w pośpiechu i na zamówienie politycznej chwili rządzących. Sam bowiem kierunek teoretycznego przesunięcia w kierunku korpusu wydaje się nawet słuszny o tyle, jeśli oznaczałby on zwiększenie roli zewnętrznych ekspertów w procesie zarządzania państwem. Jednak przy obecnym mechanizmie obsady tych stanowisk są to wątpliwe nadzieje.
Powyższym sposobem Mateusz Morawiecki ugrał same korzyści i pokazał hucpę likwidacji nagród. Przesunięte do służby cywilnej stanowiska będzie można oficjalne nazwać redukcją rządu mimo zachowania etatów, a ludzie władzy na tych stanowiskach zostaną oszczędzani z utraty przywilejów, a jeszcze zyskają dodatkowe gwarancje. Równocześnie zaś wiceministrowie także zostaną zabezpieczeni przed stratami, ponieważ przewidziano w przyszłości możliwość łączenia wynagrodzeń w administracji z 60% uposażenia poselskiego, co dziwnym sposobem w ciągu roku daje “drugą pensję” przybliżoną do ujawnionych nagród w rządzie PiS. Premier tym samym ponownie udowadnia jak bardzo jest biegły w sztuczkach budżetowej matematyki.
Źródło: dziennik.pl
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU