Jak skomentować odsłonięcie w Stoczni Gdańskiej tablicy upamiętniającej ten oto niesłychanie istotny fakt historyczny, że w roku 1988, podczas strajku, przebywali tam ponoć bracia Kaczyńscy? Można oczywiście z tego kpić lub oburzać się, w zależności od stopnia, w jakim uodpornieni jesteśmy na propagandę historyczną oraz tupet obecnie rządzących. Po wnikliwszym spojrzeniu na sprawę dojdziemy jednak do wniosku, że jest ona symptomem nieuchronnie zbliżającego się końca pewnej mikro-epoki w polskich dziejach, a mianowicie zapowiedzią rychłego zejścia ze sceny politycznej człowieka, któremu co bardziej wyrywni z klakierów zaczynają już stawiać pomniki.
Powrót Jarosława Kaczyńskiego do aktywnego udziału w życiu publicznym ma nastąpić już wkrótce, w związku z kampanią wyborczą, co ogłosił premier Morawiecki, lecz z dużym prawdopodobieństwem chodzi tutaj jedynie o pozory. Problemy zdrowotne prezesa ciągną się od dłuższego czasu, a ostatnio są coraz nieudolniej tuszowane przez jego współpracowników – vide zdjęcia z wycieczki po górach upublicznione tydzień temu przez Joachima Brudzińskiego. Odpowiedź na pytanie, dlaczego człowiek z chorym kolanem, od przeszło miesiąca przyjmujący antybiotyki (w wersji oficjalnej), miałby odpoczywać w takich warunkach, brzmi: dlatego, że czymś należało wytłumaczyć zbyt długą nieobecność.
Obóz władzy stara się utrzymać swój elektorat w poczuciu, że lider ma się dobrze, tymczasem za kulisami trwa już rywalizacja o schedę po nim między pretendentami do sukcesji, a wśród pomniejszych figur o jak najlepszą pozycję w nowym rozdaniu. „Błogosławieństwa” Kaczyńskiego potrzebuje np. przewodniczący „Solidarności”, Piotr Duda, żeby utrzymać piastowane aktualnie stanowisko, bowiem zbliżają się wybory związkowych władz. Pamiątkowa tablica na cześć obu braci jest więc bezwstydnym zagraniem na emocjach i próżności ustępującego hegemona. Czym jest wzburzenie opinii publicznej (nie wspominając o prawdzie historycznej) wobec jego spodziewanej przychylności? Z punktu widzenia Dudy, jak i wielu innych, zapewne niczym znaczącym.
Podobnie należy odczytywać wspomnianą już zapowiedź Mateusza Morawieckiego, odnośnie roli prezesa w kampanii wyborczej, jako przede wszystkim gest lojalności, uczyniony w nadziei na osobiste korzyści. Powszechnie wiadomym jest, że premier to jeden z grona potencjalnych następców, dla którego „namaszczenie” stanowi dalsze być albo nie być w partii. I podobnie każdy z obozu PiS, kto ma coś do ugrania, będzie teraz fundował tego rodzaju „tablice pamiątkowe”. A im bliżej końca, tym więcej patetycznego tonu na pożegnanie.
fot. Shutterstock/ Marek Szandurski
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU