– Chciałbym wierzyć, że uda się odsunąć PiS od władzy za pomocą kartki wyborczej, ale patrząc na obecną sytuację w kraju, wątpię. Eksperci wiele razy uprzedzali, że majstrowanie przy prawie spowoduje negatywne skutki, co widzimy i wtedy nikt się tym nie interesował, a teraz system się zamyka. Konsekwencją tego jest to, że Polska jest słabym państwem w każdej dziedzinie życia. Natomiast przejęcie władzy przez opozycję stwarza ryzyko, że rząd opozycyjny może nie wytrzymać ze względu na niezadowolenie społeczne – z dr Mirosławem Oczkosiem, ekspertem do spraw marketingu i wizerunku politycznego o kondycji opozycji i obecnej sytuacji politycznej w kraju rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Niedawno odbyły się dwa duże wydarzenia organizowane przez Platformę Obywatelską – Konwencja w Radomiu i MeetUp w Szczecinie. Jak Pan je ocenia?
Dr Mirosław Oczkoś: Konwencja w Radomiu to wydarzenie, którego w przypadku Platformy Obywatelskiej nie widzieliśmy od dawna. To spotkanie zrobiło olbrzymie wrażenie i pokazało, że jest duża mobilizacja w partii. Na pewno tym wydarzeniem PO zebrała sporo punktów.
Natomiast jeśli chodzi o MeetUp w Szczecinie, to była to druga odsłona tego wydarzenia. Owszem, krytycy mówią, że inicjatywa ta powstała w kontrze do Campus Polska Rafała Trzaskowskiego, ale moim zdaniem to nietrafiony argument.
Powiedział Pan, że MeetUp być może powstał, żeby zrównoważyć Campus Rafała Trzaskowskiego. Czy Pana zdaniem to skuteczna przeciwwaga?
Byłaby to skuteczna kontrpropozycja, gdyby nie była skierowana tylko do członków Platformy Obywatelskiej. To pokazuje, że nie jest to podobna propozycja, którą zaproponował Rafał Trzaskowski swoim Campusem, na który przyjeżdżają ludzie z całego kraju. W moim przekonaniu trudno przeciwstawić obie inicjatywy, bo formuła ma znaczenie. Jednak nie zmienia to faktu, że oba wydarzenia w pewnym sensie się uzupełniają. Mianowicie MeetUp jest dla młodych działaczy ugrupowania, a Campus dla ludzi, którzy nie są zaangażowani. To wypełnia lukę i pokazuje, że PO wychodzi do młodych, ale nie zapomina również o swoich strukturach.
Donald Tusk w Szczecinie, mówił m.in.: o czterodniowym tygodniu pracy i programie 500+, który nie zostanie odebrany. Czy Pana zdaniem ze strony Donalda Tuska rozsądna jest próba licytowania się z PiS-em na programy socjalne?
Jeśli śledzi się programy wyborcze poszczególnych ugrupowań, to ten postulat pojawił się już w kampanii w 2019 roku oraz w 2020.
Natomiast czy Donald Tusk próbuje się licytować z rządzącymi, to trudno powiedzieć, bo czterodniowy tydzień pracy jest testowany w niektórych państwach europejskich. To pokazuje, że charakter pracy w Polsce również należy zmienić. Należy podkreślić, że jeśli opozycja nie uwzględni w swoim programie postulatów, które mogą być odebrane jako populistyczne, to wówczas przegra na samym początku, bo PiS jest w stanie obiecać wszystko, a do dyspozycji ma cały aparat państwa. Niestety, opozycja nie ma wyboru i musi przedstawiać takie postulaty, żeby przebić się z nimi do wyborców jeszcze przed oficjalnym startem kampanii.
Warto podkreślić, że pomysły w polityce testuje się łatwo, co pokazała reakcja PiS-u na propozycję czterodniowego tygodnia pracy. Jeśli pojawiła się reakcja, to znaczy, że Zjednoczona Prawica poczuła się zagrożona przez Donalda Tuska.
Czy w Pana ocenie pokonanie PiS-u ich własną bronią jest możliwe w sytuacji, gdy wyborcy opozycji analizują i zadają pytania w odróżnieniu od elektoratu partii rządzącej?
Sądzę, że tylko populizmem opozycja partii rządzącej nie pokona.
Dlaczego?
Elektorat Zjednoczonej Prawicy oczekuje programów socjalnych, do których jest przyzwyczajony i w moim przekonaniu nie ma ugrupowania po stronie opozycji, które mogłoby obiecać więcej niż partia rządząca. Natomiast to, co zrobił Donald Tusk, pokazuje, że wie, jak zmusić rządzących do przejścia do defensywy.
Zupełnie odrębną kwestią jest fakt, czy elementy populizmu ze strony opozycji spodobają się wyborcom, co nie oznacza, że nie będą się pojawiać, bo należy powiedzieć, że władzy nie zdobędzie się grając uczciwie, tylko na zasadach jakie narzuca przeciwnik.
Jednak jest też kwestia, którą rządzący muszą brać pod uwagę jeśli myślą o utrzymaniu się przy władzy. Mianowicie pogłębiający się kryzys gospodarczy, który odczuwają również wyborcy Zjednoczonej Prawicy, a to może się przyczynić do przegranej PiS-u.
Z jednej strony konieczność odsunięcia PiS-u od władzy, a z drugiej wyzwania gospodarcze, którym przyszła władza będzie musiała stawić czoło. Czy nie obawia się Pan, że licytacja na programy socjalne w najbliższej kampanii wyborczej i naprawa państwa również na płaszczyźnie gospodarczej, może wyzwolić gniew społeczny, który wykorzystają gorsi populiści od Zjednoczonej Prawicy?
To jest pytanie o to, na ile partia rządząca ma świadomość, że pewnych procesów społecznych nie da się zatrzymać. Mianowicie, jeśli społeczeństwo wychodzi na ulice, to oznacza, że sytuacja w kraju jest krytyczna.
Odpowiadając na Pana pytanie: jeśli ugrupowaniom opozycyjnym uda się wygrać najbliższe wybory parlamentarne, to nie oznacza to, że problemy na tle gospodarczym znikną, ponieważ trzeba będzie naprawiać kraj w bardzo wielu dziedzinach. Należy podkreślić, że nie wiemy też, w jakim stanie są finanse publiczne, co może pociągnąć drastyczne decyzje zarówno dla obywateli, jak i – w krótkim okresie czasowym – konkretne konsekwencje dla nowego rządu. Jeśli weźmie się pod uwagę najnowszą historię Polski, to warto podkreślić, że wszystkie bunty społeczne zaczynały się od kwestii ekonomicznych.
Rządzący przez 7 lat pokazali, że są zdolni do wszystkiego, a jednocześnie stworzyli system, który jest ściśle powiązany z władzą i służbami. Czy zgodzi się Pan, że jednym wyzwaniem będzie wygranie i dopilnowanie procesu wyborczego, a drugim obserwowanie, czy wszystkie procedury związane z oddawaniem władzy przebiegły w sposób prawidłowy?
Tak. Najlepszym przykładem są działania rządzących i aparatu władzy w czasie ostatniej kampanii prezydenckiej, co mogło mieć wpływ na ostateczny wynik. Kontrola procesu wyborczego jest konieczna, ponieważ podstawowe procedury nie działają ze względu na to, że nie zostały stworzone lub nie są przestrzegane. To jest już standard, ale jeśli tak się dzieje, to nie da się stworzyć nowych elit i sprawnego państwa tylko oligarchię.
Czy Pana zdaniem jesteśmy już oligarchią?
Jeszcze nie, bo mimo wszystko niektóre bezpieczniki zadziałały, jak i również opór demokratów. Nie oznacza to, że PiS nie może zdławić tego oporu, co umożliwiłoby łatwe przekształcenie kraju w oligarchię.
Jak Pan sądzi, czy uzasadniona jest obawa, że służby, które są powiązane z władzą mogą utrudniać przejęcie władzy ze strachu przed rozliczeniami, tak samo jak politycy Zjednoczonej Prawicy?
Tak, bo niestety państwo jest słabe i to jednocześnie w sytuacji, kiedy na Ukrainie trwa wojna, a Polska jest krajem frontowym. W moim przekonaniu widać, że rządzący nie mają pomysłu, jak umocnić kraj na arenie międzynarodowej, tylko dalej brną w konflikt z instytucjami europejskimi, co osłabia kraj i skłóca jeszcze bardziej z sojusznikami.
Na Ukrainie trwa wojna, a Polska jest państwem frontowym. Służby są podporządkowane rządzącym, którzy boją się rozliczeń i są gotowi na wszystko, żeby utrzymać władzę. Czy w Pana ocenie odebranie władzy Zjednoczonej Prawicy za pomocą kartki wyborczej jest możliwe?
To jest najtrudniejsze pytanie, które usłyszałem od 7 lat. Chciałbym w to wierzyć, ale patrząc na obecną sytuację w kraju, wątpię. Mianowicie eksperci wiele razy uprzedzali, że majstrowanie przy prawie spowoduje negatywne skutki, co widzimy i wtedy nikt się tym nie interesował, a teraz mamy tego skutki, bo system się zamyka.
Konsekwencją tego jest to, że Polska jest słabym państwem w każdej dziedzinie życia. Natomiast przejęcie władzy przez opozycję stwarza ryzyko, że rząd opozycyjny może nie wytrzymać ze względu na niezadowolenie społeczne.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU