Wojna w Ukrainie zmieniła dotychczasowy geopolityczny porządek świata. Nie zmienia to jednak faktu, że w Azji istnieją sojusze, w których są również Stany Zjednoczone, a które są wymierzone w Chiny. W sytuacji chińskiego ataku na Tajwan jak i również zadziałania tych porozumień mogłoby dojść do III wojny światowej – z dr Blanką Katarzyną Dżugaj, orientalistką i arabistką, dziennikarką Resetu Obywatelskiego o napiętych relacjach między Chinami a Tajwanem rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Od jakiegoś czasu między Tajpejem a Pekinem rośnie napięcie. Dlaczego?
Dr Blanka Dżugaj: Tajwan zawsze był postrzegany przez Chiny jako część tego państwa i Xi JinPing uważa, że wyspa powinna wrócić do Chin. Tajwan i Chiny kontynentalne były częścią jednego organizmu państwowego w 1. poł XX w. Dopiero rewolucja komunistyczna i przejęcie władzy przez Komunistyczną Partię Chin sprawiły, że Tajwan – wyspa na której znaleźli schronienie przeciwnicy komunistów – stała się niezależna od administracji w Pekinie. Zarówno Tajwan jak i Chińska Republika Ludowa roszczą sobie prawo do całego terytorium historycznych Chin drugą stronę uważając za politycznych uzurpatorów.
Czy konflikt między Tajwanem a Chinami jest nieunikniony? Co mógłby on oznaczać dla świata i regionu?
Moim zdaniem tak. Należy powiedzieć, że zgodnie z chińską retoryką Tajwan ma wrócić do Chińskiej Republiki Ludowej do 1 października 2049 roku, ponieważ wtedy Chiny będą obchodzić stulecie powstania CHRL i mają być zjednoczone. Na pewno jest to nieuniknione, ale pytanie, kiedy i w jaki sposób to nastąpi? Mianowicie, czy dojdzie do konfliktu zbrojnego, czy też powtórzy się sytuacja, jaka miała miejsce w przypadku Hongkongu.
Natomiast odpowiadając na drugą część Pana pytania, zależy kiedy podporządkowanie Tajwanu nastąpi, bo jeśli doszłoby do tego w obecnej sytuacji, to wówczas mogłoby dojść do wojny. Jednak zależy też o którą część świata chodzi w Pana pytaniu, bo wojna w Ukrainie zmieniła dotychczasowy geopolityczny porządek świata. Nie zmienia to jednak faktu, że w Azji istnieją sojusze, w których są również Stany Zjednoczone, a które są wymierzone w Chiny. W sytuacji chińskiego ataku na Tajwan jak i również zadziałania tych porozumień mogłoby dojść do III wojny światowej.
Wojna na Ukrainie, a teraz być może konflikt w Azji. Czy w Pani ocenie świat zachodni jest gotowy na walkę na dwa fronty?
Nie przypuszczam, żeby do tej wojny doszło, co nie oznacza, że takiego ryzyka nie ma. Jednak przy takiej eskalacji napięcia łatwiej jest o błąd, który da jednej ze stron casus beli niż zorganizowany atak wojsk na dany cel.
W moim przekonaniu Xi JinPing nie pójdzie na konflikt z Tajwanem – chce w spokoju przeprowadzić 20. plenum Komunistycznej Partii Chin, które planowane jest na jesień tego roku. Należy też powiedzieć, że wiele raportów międzynarodowych organizacji, w tym Pentagonu, wyraźnie pokazuje, że Chiny nie są gotowe na ten konflikt na poziomie czysto militarnym, a modernizacja armii ma zakończyć się w 2027 roku, o czym mówi sam przewodniczący KPCH.
Natomiast gdyby doszło do wojny wcześniej, mamy trzy scenariusze. Pierwszy, najbardziej prawdopodobny moim zdaniem, obejmuje przystąpienie USA do wojny – jeśli potwierdzane w ostatnich miesiącach sojusze by zadziałały, za USA poszłaby Japonia i Korea Południowa. Inny scenariusz zakłada, że świat zachodni mógłby przyjąć do świadomości atak Chin na Tajwan i pogodzić się ze stanem faktycznym. Jednak jest to w moim przekonaniu mało prawdopodobne, bo Tajwan jest istotnym parterem dla administracji amerykańskiej. Trzecia opcja to sankcje na Chiny, tak jak w przypadku Ukrainy.
Niedawno na Tajwan z wizytą przybyła Nancy Pelosi. Jak Pani skomentuje jej wizytę?
Należy powiedzieć, że Nancy Pelosi miała przybyć na Tajwan w kwietniu, ale z powodu Covid19 do wizyty nie doszło. Teraz wizyta doszła do skutku, a reakcja Chin była do przewidzenia, zwłaszcza że Pelosi jest trzecią osobą w Stanach Zjednoczonych i jest przez Pekin nie lubiana ze względu na swoją silną antychińską postawę. W marcu na Tajwanie były dwie delegacje byłych wysokich urzędników Białego Domu, jednym z gości był Mike Pompei – miało to potwierdzić wsparcie Waszyngtonu dla Tajwanu w przypadku chińskiej agresji. Wizyta Nancy Pelosi się w ten nurt wpisuje, choć przedstawicielka Kongresu nie miała całkowitego poparcia swojego obozu politycznego. Na pewno też był to duży cios dla Xî Jinpinga.
Niedawno wojsko chińskie zaatakowało rakietami Tajwan. Czy w Pani ocenie można już mówić o chińskiej operacji specjalnej na wzór rosyjskiej, która ma miejsce na Ukrainie?
Nie można niczego wykluczać, ale raczej jeszcze nie.
Dlaczego?
Chiny nie są gotowe jeszcze militarnie na takie działania ze względu na osłabienie gospodarcze po pandemii, ale wrócą do swojego stanu gospodarczego sprzed pandemii. Jednak nie zmienia to faktu, że dla Chin jest to trudny moment ze względu na zbliżające się wybory w KPCH.
Wizyta Nancy Pelosi pokazuje, że Stanom Zjednoczonym zależy na Tajwanie i nie pozwolą na żadne chińskie próby generalne w tym regionie. Nie zmienia to jednak faktu, że sytuacja jest napięta.
Europa jest dla Chin rynkiem zbytu. Jeśli zostałyby nałożone na Chiny sankcje przez świat zachodni, to jak bardzo odbije się to na jego gospodarce?
Wojna i ewentualne sankcje nie będą na rękę nikomu, ponieważ zarówno Tajwan jak i Chiny są potrzebne Zachodowi. Owszem, trwają debaty w Stanach Zjednoczonych, w jaki sposób uniezależnić się od Chin gospodarczo, ale to będzie proces. To nie będzie się nikomu opłacało, podobnie jak sankcje nałożone na Rosję, ponieważ gospodarczo wszyscy na tym stracą. Stany zapewne mogłyby sobie pozwolić na sankcjonowanie Chin, ale czy zdecydowałaby się na to Europa? Nie sądzę. Nie na dużą skalę.
Wojna na Ukrainie pokazała, że świat zachodni musiał podjąć pewne korki w kwestii gospodarki. Jak Pani sądzi, czy liderzy świata zachodniego są przygotowani na wyzwania, które mogą się pojawić w wyniku wojny w Azji?
W mojej ocenie za jakiś czas tak i to dzięki wojnie w Ukrainie. Mianowicie, świat przed 24 lutego 2022 nie był kompletnie przygotowany, co było widać na początku konfliktu i we wczesnych reakcjach Europy na to, co się działo w Ukrainie, ale zostały podjęte już konkretne kroki, co widać.
Pociski chińskie spadły na strefę ekonomiczną Japonii. Czy Japonia może potraktować to jako casus beli? Jak może zareagować sojusz Quad?
Japonia nic sama nie zrobi. Natomiast w sytuacji przyłączenia się Stanów Zjednoczonych do konfliktu, Japonia na pewno poprze takie rozwiązanie. Należy powiedzieć, że państwo to wypowiada się krytycznie o Chinach i zdaje sobie sprawę z potencjału tego państwa, które jest zagrożeniem zarówno dla Japonii jak i dla pozostałych państw regionu, które obawiają się Chin.
Jednak należy powiedzieć, że w przypadku Korei Północnej rosnące Chiny zarówno gospodarczo jak i militarnie mogą stać się atrakcyjnym partnerem, co może być zagrożeniem nie tylko dla Azji, ale również świata zachodniego.
Odpowiadając na Pana pytanie: wydarzenie, które miało miejsce, w moim przekonaniu nie jest jeszcze powodem do działań odwetowych, co nie zmienia faktu, że sojusz Quad będzie się sprzeciwiał takim działaniom ze strony Chin.
Chiny grożą Stanom Zjednoczonym. Jak Pani ocenia prawdopodobieństwo konfliktu chińsko-amerykańskiego? Czy Korea Północna może wesprzeć Chiny?
Konflikt na linii Waszyngton-Pekin już jest. Kluczowe pytanie jest, co Pekin zrobi w najbliższym czasie, bo od tego zależy reakcja Stanów Zjednoczonych. Mianowicie jeśli zaatakują Tajwan, to konflikt chińsko-amerykański jest nieunikniony.
Natomiast, czy wykorzysta to Korea Północna, sądzę, że tak.
W wyniku wojny na Ukrainie świat w najbliższym czasie może zmagać się z kryzysem żywnościowym. Jak bardzo sytuacja może się skomplikować, gdy w Azji dojdzie do konfliktu, zwłaszcza że Indie i Chiny są znaczącymi eksporterami zboża na świecie?
Na pewno Chiny będą chciały zakłócić łańcuch dostaw, a to powoduje, że świat zachodni będzie miał bardzo poważny problem. Już teraz to widać – manewry praktycznie zablokowały Cieśninę Tajwańską uniemożliwiając ruch statków przewożących towary do krajów zachodnich. Indie natomiast w obecnej sytuacji nie pomogą państwom, którym miały pomóc – Egiptowi i Tunezji ze względu na susze. To jest olbrzymi problem w obecnej sytuacji. Natomiast, jeśli dojdzie do wojny chińsko-tajwańskiej, to wówczas dostawy będą zakłócane. Nie zmienia to jednak faktu, że i bez tego kryzys żywnościowy będzie postępował.
Jak bardzo poszkodowana z wojny na Ukrainie i Azji może wyjść Europa, która w sytuacji ewentualnego konfliktu Stanów Zjednoczonych z Chinami nie będzie dostawała wsparcia od administracji prezydenta Bidena?
Trudno powiedzieć, ponieważ zależy to od rozwoju sytuacji w Azji i na Ukrainie. Moim zdaniem wszystko zależy od wsparcia Stanów Zjednoczonych, które mają też swoje problemy, a w przypadku wojny chińsko-tajwańskiej sytuacja USA będzie poważniejsza. Pamiętajmy też, że Europa to nie USA. Świat zachodni nie jest monolitem i poszczególne podmioty mogą – wbrew publicznym deklaracjom – patrzeć bardzo różnie na eskalacje konfliktów międzynarodowych.
Niedawno na granicy serbsko-kosowskiej doszło do wymiany ognia. Serbia utrzymuje bliskie kontakty z Chinami, które w ostatnim czasie dostarczały jej broń. Jak napięcie między Kosowem a Serbią może wpłynąć na rywalizacje USA i Chin w sytuacji, gdy napięcie między Pekinem a Tajwanem osiągnęło już swój szczyt?
W mojej ocenie to jest zbyt mały konflikt, żeby miał istotny wpływ na linii Tajpej-Pekin-Waszyngton. Natomiast porównując sytuację Europy do sytuacji Azji, to należy powiedzieć wprost, że Tajwan jest dla Stanów Zjednoczonych ważniejszy od Ukrainy ze względu na bliższy sojusz. Owszem, administracja Bidena dostarcza broni Ukrainie, ale Tajwanowi byłaby gotowa udzielić szerokiego wsparcia wojskowego ze względu na jego położenie geograficzne oraz gospodarkę. Tutaj Stany Zjednoczone będą podejmować znacznie bardziej radykalne decyzje niż w przypadku Ukrainy, która dla Stanów Zjednoczonych nie jest istotnym partnerem.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU