Jakie znaczenie w sytuacji pogarszających się relacji polsko-amerykańskich może mieć niedawna zapowiedź zakupu 250 czołgów Abrams? Czy to pomoże w ich poprawie i przesłoni sprawę TVN-u oraz dziwne posunięcia względem kandydata na ambasadora USA?
Chyba wielu w polskim rządzie zakładało, że my kupimy Abramsy, a Amerykanie odpuszczą TVN. Mylą się, to tak nie działa. To dosyć prymitywna logika budowania relacji transakcyjnej z czasów Trumpa. Amerykanie się pewnie z tego śmieją. Bo Polska za kolosalną sumę pieniędzy kupuje niekoniecznie przydatny w naszych warunkach typ czołgu, a Amerykanie TVN i tak nie odpuszczą. Dla nich to kwestia pryncypiów, wolności mediów, praw człowieka. Więc ktokolwiek będzie amerykańskim ambasadorem, będzie się upominał o prawa mniejszości w Polsce, bo taka jest ich polityka.
Czy sprawa TVN i blokowanie przyjazdu ambasadora ma służyć temu, żeby ewentualnie wymusić na Joe Bidenie wizytę w Polsce, a przynajmniej lepsze traktowanie polskich władz niż krótka rozmowa przy windzie?
To jak uprawianie polityki „na złość babci, odmrożę sobie uszy.” Głupie po prostu.
Jak długo, Pana zdaniem, trzeba będzie naprawiać relacje polsko-amerykańskie po ewentualnej przegranej Zjednoczonej Prawicy w następnych wyborach?
Bardzo długo. Wie Pan, pozycji w stosunkach międzynarodowych nie odbudowuje się poprzez jednorazowe wydarzenia. Budowanie wiarygodności zajmuje lata. Polska tymczasem ją przez lata niszczyła. Jeśli w 2023 r. byłby w Polsce nowy rząd, złożony z partii opozycyjnych, to też nie będzie miał na początku łatwo. Jeszcze co najmniej przez dwa lata będzie nad nim wisiało weto prezydenta z PiS. Przywrócenie praworządności to jest tak naprawdę cały kompleks reform w bardzo trudnych warunkach. Ale to będzie kluczowe z punktu widzenia odbudowy pozycji Polski w Europie i wobec USA. Trzeba pomyśleć, jak to rozegrać z jak największą korzyścią dla polityki zagranicznej. Gdyby coś takiego się wydarzyło, to Polska mogłaby opowiadać na świecie o swoich trudnych doświadczeniach z demokracją i o tym, jak je przełamywać i zabezpieczać się na przyszłość przed takimi problemami. To by nam z pewnością dodało wiarygodności, ale trzeba ten przekaz ubrać w szereg wielostronnych inicjatyw.
Z pewnością wiarygodności dodałoby nam też przystąpienie do strefy euro. Według ostatniego badania opinii publicznej Eurobarometr, ponad połowa Polaków widzi już w takim ruchu korzyści. Coraz więcej jest też osób, które chciałyby szybkiego przystąpienia. Chyba wreszcie Polacy zaczęli rozumieć, że mamy wzrost cen najwyższy w UE, a strefa euro to jednak, w porównaniu do naszego kraju, oaza stabilności. Tylko, że taki ruch wymagałby jednak zmiany Konstytucji RP i de facto zgody PiS. Gdyby to się jednak to się udało, to możemy zagrać w pierwszej lidze europejskiej i być ważnym partnerem dla Stanów Zjednoczonych. To są naczynia połączone.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU