– To byłby kolejny sygnał, pokazujący w jakim stanie są relacje polsko-amerykańskie. A zeszły niestety do poziomu najniższego od 1989 r. Proces nominacji ambasadora amerykańskiego nigdy nie jest krótki. Relacje z USA są dla Polski zbyt ważne, aby jeszcze ten proces nominacji przedłużać, w dodatku w atmosferze skandalu i różnych medialnych spekulacji – z prezesem Grupy Uczelni Vistula, dr Bartłomiejem Nowakiem o relacjach polsko-amerykańskich rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Rząd blokuje przyjazd Marka Brzezińskiego jako ambasadora Stanów Zjednoczonych, stawiając mu warunek, aby zrzekł się obywatelstwa polskiego, którego nigdy nie posiadał. O co w tym wszystkim chodzi Zjednoczonej Prawicy?
Bartłomiej Nowak: W tej sprawie są dwie wersje. Strona rządowa utrzymuje, że jest to wymysł medialny, a dokumenty Marka Brzezińskiego wpłynęły do MSZ dopiero niedawno. Inna wersja mówi jednak o całej intrydze dyplomatycznej, aby Brzezińskiego zniechęcić do przyjazdu i o utrudnieniach, które musi przechodzić. Osobiście skłaniam się ku tej drugiej wersji, gdyż samo złożenie dokumentów na ambasadora jest zawsze poprzedzone dyplomatycznym sondowaniem, czy taka osoba jest do zaakceptowania w państwie goszczącym. Przecież odmowa przyjęcia kandydata na ambasadora już po jego oficjalnym zgłoszeniu, oznaczałaby pewien dyplomatyczny kryzys.
Jeżeli rząd postawi na swoim i w Polsce przez dłuższy czas nie będzie ambasadora Stanów Zjednoczonych, to w jaki sposób odbije się to na relacjach polsko-amerykańskich?
To byłby kolejny sygnał, pokazujący w jakim stanie są relacje polsko-amerykańskie. A zeszły niestety do poziomu najniższego od 1989 r. Proces nominacji ambasadora amerykańskiego nigdy nie jest krótki. Relacje z USA są dla Polski zbyt ważne, aby jeszcze ten proces nominacji przedłużać, w dodatku w atmosferze skandalu i różnych medialnych spekulacji.
Czy Pana zdaniem istnieje szansa kompromisowego rozstrzygnięcia sprawy nowego ambasadora między rządem Zjednoczonej Prawicy a administracją Joe Bidena, czy też w Polsce nie będzie ambasadora Stanów Zjednoczonych?
Nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, w której USA funkcjonowałyby bez ambasadora w Polsce. Byłaby to skrajnie niekorzystna sytuacja dla Polski, a dla Stanów Zjednoczonych niekorzystna. Przecież mamy tutaj amerykańskie wojska, kupujemy amerykańskie uzbrojenie, a stosunki gospodarcze z Ameryką też są coraz ważniejsze. Jak w ogóle w takiej sytuacji czynić jakieś uzgodnienia przed ważnymi inicjatywami dyplomatycznymi, jak choćby kwestie NATO, czy wizyty wysokich oficjeli? Przykładem, jak to działa bez ambasadora, była ostatnia wizyta prezydenta Bidena w Europie. Kanały komunikacji były bardzo ograniczone. Polska, niestety, dostała za swoje. Prezydent Duda musiał po raz kolejny łapać swojego amerykańskiego odpowiednika w korytarzu na fotkę, za to Litwa, Łotwa i Estonia razem we trojkę odbyli poważne rozmowy z Bidenem. Teraz z kolei amerykański chargé d’affaires w Polsce stał się głównym publicznym wyrazicielem stanowiska swojego rządu w naszym kraju. Tak dalej być nie może. Ocieramy się o śmieszność.
Czy Pana zdaniem można tą sprawę połączyć z tzw. lex TVN i próbą „odbicia” z rąk Amerykanów tej stacji telewizyjnej?
Tutaj zebrało się wiele kwestii na raz, które przecież ciągną się od dawna. Nie tylko lex-TVN, czy – chwilę wcześniej – sprawa zagrabionego mienia. Polska zachowywała się idiotycznie jeszcze zanim Joe Biden wygrał w kampanii wyborczej. Wrzucenie wszystkich jajek do jednego „trumpowego” koszyka od początku groziło katastrofą. I jeszcze to niezrozumiałe zafascynowanie Trumpem, jego sposobem patrzenia na świat i uprawiania polityki. W tym samym czasie Polska całkowicie odpuściła kontakty ze stroną amerykańskich Demokratów, a nawet co rozsądniejszych Republikanów. A później cała seria podstawowych zupełnie błędów. Naiwna wiara prezydenta Dudy i polskiej prawicy, że może jeszcze losy kampanii w USA odwróci Sąd Najwyższy, złożenie oficjalnych gratulacji przez Dudę na samym końcu kolejki. W tym samym zresztą czasie, kiedy złożył prezydent Putin. A później już tylko zbieraliśmy owoce z tego źle zasadzonego i źle pielęgnowanego drzewa.
Trzeba dodać, że Biden reprezentuje zupełnie inny system wartości niż Trump. Trzy dni przed przylotem do Europy, w artykule dla Washington Post, Biden użył określenia, że demokracja i prawa człowieka są „doktryną” polityki zagranicznej USA. To jest daleko co innego, niż „promocja” demokracji i praw człowieka w polityce zagranicznej. Amerykanie będą teraz budowali sojusze wokół państw mających podobny sposób myślenia i podobne wartości. Polska, mówię to z bólem serca, do tego grona nie należy. Oczywiście nie cała Polska, ale w stosunkach międzynarodowych wyrazicielem tych wartości są przecież rządy państw.
Z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych Polska jest niestety przykładem porażki celów polityki zagranicznej. Wiele lat temu, gdy pracowałem w Waszyngtonie, a była to jeszcze okres Obamy, Polska była najlepszym przykładem na skuteczną demokratyzację i transformację systemu politycznego i gospodarczego. To Polską Amerykanie chwalili się na świecie i podkreślali swój udział w tym sukcesie. A dzisiaj? Jeśli Biden w trakcie kampanii wyborczej wrzucił nas do jednego worka z Białorusią? Aż wstyd mówić.
Jeśli więc Pan pyta o lex-TVN i Marka Brzezińskiego, to te sprawy nie są przyczyną problemów, a rezultatem tego wszystkiego, co się wcześniej działo.
Czy może nam grozić zerwanie stosunków dyplomatycznych ze Stanami Zjednoczonymi z powodu niechęci PiS-u do niezależnych mediów?
Nie sądzę. Ale może dojść do sytuacji, w której te stosunki oficjalnie będą, ale de facto ich prawie nie będzie.
Mam jednak nadzieję, że lex-TVN nie przejdzie. Po pierwsze, rząd Zjednoczonej Prawicy nie ma w tej sprawie na razie większości w Sejmie. Po drugie, nie tylko USA zareagują stanowczo, ale również Unia Europejska i -nie mniej ważne – „rynki” i inwestorzy. Bez względu na scenariusz rozwoju wydarzeń, Polska i tak zapłaci cenę za takie pomysły rządu.
Jak pogorszenie stosunków ze Stanami Zjednoczonymi wpłynie na pozycję Polski w NATO?
NATO, co mocno ostatnio podkreśla sekretarz generalny Stoltenberg, jest nie tylko sojuszem wojskowym, ale wspólnotą wartości. A polski rząd podziela wartości Viktora Orbana. Z sojuszników na tym polu nie został nam już nikt poza nim i skrajnie populistycznymi prawicowymi partiami w Europie. O ile NATO dotrzyma swoich zobowiązań militarnych, o tyle polityczna pozycja Polski w Sojuszu będzie coraz słabsza. Dla Bidena w Europie liczą się przede wszystkim Niemcy i Francja. Tymczasem Polska własnymi rękami uśmierciła Trójkąt Weimarski.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU