Zapowiadane Lex-Czarnek, czyli projekt nowelizacji prawa oświatowego, jeszcze nie weszło w życie, a już można zaobserwować większe dyscyplinowanie nauczycieli i dyrektorów szkół przez kuratorów. Dlaczego Lex-Czarnek,mimo że jeszcze nie zostało uchwalone, to de facto już obowiązuje?
Dlatego, że zadziałał efekt mrożący. Niestety mamy postępującą degradację prawa – aktem prawa staje się konferencja prasowa lub zapowiedź pewnych zmian, które nie zostały jeszcze wprowadzone w życie. Odpowiadając na Pana pytanie: już są szkoły, które ograniczają swoją ofertę edukacji obywatelskiej i dostosowują się do programu nauczania, które proponuje resort, bo nauczyciele i dyrektorzy zdają sobie sprawę, że jeżeli się nie podporządkują, to stracą pracę. To będzie miało swoje konsekwencje w przyszłości, zwłaszcza w postawach, które szkoła powinna kształtować u swoich uczniów – zamiast krytycznego myślenia szkoła będzie uczyć posłuszeństwa.
Czy konsekwencje da się kiedyś odwrócić?
Edukacja to dziedzina, w której szkodę bardzo trudno nadrobić. To, że kiedyś dojdzie do zmiany w systemie oświaty, nie będzie dotyczyło osób, które są teraz w szkołach. Oczywiście młodzi są osobami, które buntują się przeciwko narzucaniu danej wizji świata, światopoglądu i o nich się nie boję. Natomiast 7 czy 8-latek jest bezbronny wobec propagandy, której ma się „uczyć”. To będą szkody, których od razu nie będzie widać.
Do tej pory to rodzice wraz z dyrektorem decydowali o tym, jakie zajęcia dodatkowe realizuje się w szkole. Zgodnie z projektem Lex-Czarnek, wolność rodziców zostanie znacząco ograniczona, ponieważ nad ich wyborami czuwać ma kurator. Jaki sens dla rządzących ma wprowadzanie takiej zmiany, jeśli wcześniej deklarowali pełną decyzyjność rodziców w tym zakresie? Czy to znaczy, że minister chciałby wychowywać na swoją modłę także rodziców?
Tak. Minister bałamutnie opowiada, że przywraca władzę rodzicom, którzy powinni być odpowiedzialni za wychowanie swoich dzieci. Tylko zapomniał dodać, że jedynie wtedy, kiedy poglądy rodziców będą zgodne z poglądami ministra. Natomiast jeśli będą inne, to prawo o decydowaniu w jakich zajęciach dzieci mogą uczestniczyć, zostaje rodzicom odbierane. Oczywiście, że jest podstawa programowa i rodzice zazwyczaj nie mają na nią wpływu, ale do tej pory rodzice mogli decydować o uczestnictwie swojego dziecka we wszystkich dodatkowych zajęciach. Natomiast teraz w to wchodzi kurator, który zdecyduje, jakie zajęcia mogą być realizowane przez szkołę, a wola rodziców nie ma już znaczenia.
Warto też powiedzieć, że procedura ta jest pomijana, kiedy administracja rządowa zdecyduje, jakie zajęcia i z kim mają się odbyć w danej placówce. Nieprawdą jest, jak twierdzi minister, że do tej pory organizacje mogły wchodzić do szkoły i zabierać uczniów bez zgody rodziców na jakieś zajęcia. Według obowiązującego prawa żadna organizacja nie mogła wejść na teren szkoły bez zgody rady rodziców.
W szkołach brakuje nauczycieli i to mimo licznych ofert na rynku pracy. Wielu pedagogów odchodzi z zawodu, a nowych chętnych brak. W jaki sposób, Pani zdaniem, zachęcić absolwentów do podjęcia pracy w zawodzie nauczycielskim?
Przede wszystkim dać lepsze wynagrodzenie i wprowadzić działania, które podwyższą prestiż tego zawodu. Nauczyciele odchodzą przede wszystkim z powodu chaosu, który jest ciągle w szkole po reformie Anny Zalewskiej, większej biurokracji, odpowiedzialności i nadzoru kuratorów. Do tego wszystkiego jest coraz więcej dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych, a specjalistów brakuje. To powoduje, że warunki pracy są coraz trudniejsze.
Ministerstwo Edukacji i Nauki przedstawiło plany „podwyżek” płac nauczycielom. Zaproponowano im też zwiększenie pensum o 4 godziny tablicowe i dodatkowe godziny dla ucznia, w efekcie czego zapowiadana podwyżka stanie po prostu wynagrodzeniem za więcej godzin pracy. Dlaczego rząd w taki sposób oszukuje nauczycieli?
Rząd wie, że nauczyciele wiedzą, iż jest to kłamstwo. Rządzący próbują w ten sposób oszukać społeczeństwo, mówiąc o podwyżkach i próbując nas przekonać, że nauczyciele odrzucają fantastyczną propozycję, bo nie chce im się więcej pracować. Warto wiedzieć, jakie będą skutki planowanych zmian. W małych miejscowościach po podniesieniu pensum część nauczycieli zacznie tracić pracę, bo będzie musiała łatać etaty w różnych szkołach. Natomiast w dużych miastach, nauczyciele i tak pracują na półtora lub więcej etatu, mają płacone za nadgodziny i nie zgodzą się na faktyczne obniżenie wynagrodzenie poprzez wpisanie dotychczasowych nadgodzin do pensum. To doprowadzi do tego, że coraz więcej nauczycieli zacznie odchodzić ze szkół nie godząc się na nowe warunki zatrudnienia. W Warszawie na początku roku szkolnego mieliśmy 2000 wakatów. Dramatycznie brakuje nam nauczycielek i nauczycieli. Ten system nie wytrzyma kolejnych odejść z zawodu.
Jak Pani widzi przyszłość polskiej szkoły, jeśli nic się nie zmieni?
Widzę czarno. Struktura wiekowa nauczycieli w szkole jest niekorzystna. Starsze nauczycielki i nauczyciele będą przechodzić na emeryturę. Najlepsi pedagodzy będą odchodzili do edukacji niepublicznej lub do innych zawodów. Brak specjalistów doprowadzi do dramatycznego obniżenia poziomu edukacji.
Bardzo dziękuje za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU