Kultura

Dlaczego “Parasite” zdobył Oscara?

Nie efektowne wojenne widowisko, nie gangsterski fresk, nie miłosna pocztówka do dawnego Hollywood, a koreański „Parasite” Joon-ho Bonga został uznany przez Amerykańską Akademię najlepszym filmem minionego roku. I z tym wyborem trudno się nie zgodzić, możliwe wręcz, że to pierwszy od lat laureat, który nie budzi większych wątpliwości. Ale czym „Parasite” tak zachwycił i dlaczego dostał Oscara?
Bo chciano wykorzystać drugą szansę

Ci, którzy mają dobrą pamięć, z pewnością zauważyli analogię między tegoroczną oscarową galą i poprzednią. W 2019 roku świat oczarowała meksykańska „Roma” Alfonso Cuaróna i przypuszczało się, że to ten film będzie pierwszym nieanglojęzycznym triumfatorem rozdania Oscarów. A jednak, akademicy nie odważyli się na ten ruch: „Roma” wygrała w swojej kategorii filmów zza granicy, a najważniejszą statuetkę otrzymał uroczy „Green book”, co potem nazwano „bezpiecznym wyborem”.

W tym roku tym „bezpiecznym wyborem” miało być „1917”. Ale Akademia zaskoczyła historyczną decyzją. Może głosujący nie chcieli drugi raz zmarnować szansy na przełom?

Bo porusza ważny temat

Akademicy traktują film jak medium o mocy zmieniania świata, więc, aby film zdobył Oscara, nie może być efektowną historyjką bez głębi. Zdarza się wręcz, że złośliwi kinomani kpią z jakiegoś filmu, że jest „zrobiony pod Oscary”, gdy w niezbyt subtelny sposób opowiada o Holokauście czy rasizmie. „Parasite”  jest opowieścią o nierównościach społecznych, o kleszczach „kasty”, w której się urodziliśmy, w której utknęliśmy i która determinuje nasze życie. Ale to tylko początek rozważań. Film jest genialny także dlatego, że jest otwarty na interpretacje.

Bo jest oryginalny

„1917” to film gatunkowy, wybitny realizacyjnie, ale nie wnoszący do kinematografii nic nowego. „Irlandczyk”? Reaktywacja klasycznego kina gangsterskiego. Quentin Tarantino nakręcił po prostu film tarantinowski. Tymczasem Joon-ho Bong serwuje prawdziwą mozaikę filmową. Zaczyna się od komedii, kończy na dramacie, a w międzyczasie – thriller, horror. I wszystkimi tymi gatunkami reżyser żongluje perfekcyjnie, nie czuć tu żadnego fałszu.

Bo jest uniwersalny

Jaka jest najważniejsza cecha „Parasite”? Otóż doskonale się go ogląda. Jego artystyczna warstwa jest podana w atrakcyjny sposób, dzięki czemu trafia do większego grona odbiorców. Można to porównać do zeszłorocznego przypadku „Romy”, która była kinem wybitnie artystycznym. Niespiesznym, a przy tym dość długim, czarno-białym i bez dynamicznej fabuły. I cóż, nie da się ukryć, że dla wielu była po prostu… nudna. Piękna, ale nudna. W przypadku „Parasite” o nudzie mówić nie można. Ale i wrażliwi na filmowe piękno nie będą zawiedzeni.

Bo jest dopracowany

Oczywiście wspomniane powyżej elementy nie musiałyby zaowocować nagrodą, gdyby nie świetna filmowa robota. „Parasite” jest bardzo przemyślany nie tylko na płaszczyźnie scenariusza, lecz także scenografii, a montaż pozwala wczuć się w opowiadaną historię zarówno w warstwie dosłownej jak i metaforycznej. Należy do tego dodać świetny casting – każdy z aktorów czuł tu swoją rolę – oraz charakterystyczną muzykę. Połączenie perfekcyjnego rzemiosła z ideą daje nam arcydzieło.

Bo został doskonale przyjęty
Film Joon-ho Bonga wygrał w Cannes i ruszył na podbój świata. Został przyjęty doskonale i przez krytyków, i przez publiczność. Mainstreamowy kinoman raczej nie wybiera na seans koreańskiego filmu, ale „Parasite” trafił do tego mainstreamowego nurtu. Być może dzięki niemu spora grupa Amerykanów uświadomiła sobie, że można oglądać film z napisami. Popularność „Parasite” już stara się wykorzystać HBO i szykuje miniserial oparty na scenariuszu Bonga. Główną rolę może grać Mark Ruffalo.
Bo „1917” wygrało nagrodę BAFTA

Przed Oscarami to „1917” zgarnął dwa bardzo ważne laury: Złoty Glob oraz nagrodę BAFTA. Z jednej strony te triumfy wywindowały film Mendesa do roli głównego oscarowego faworyta, z drugiej… powinno zapalić czerwoną lampkę. Otóż od 2015 roku laureat BAFT-y przegrywa w Los Angeles walkę o najważniejszą statuetkę.  „1917” dołączyło do między innymi „Romy”, „La La Land” czy „Zjawy”. Mówiąc żartem – chyba w przyszłym roku producenci nie będą zbyt mocno walczyć o tę nagrodę.

Zdjęcie: kadr ze zwiastuna, YouTube/ GutekFilm

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Dominik Kwaśnik

Z wykształcenia – polonista i filmoznawca, absolwent stołecznego UKSW. Miłośnik dobrej książki, dobrego filmu i dobrego meczu. Pasjonat historii i podróży, uwielbia odkrywać i poznawać nowe miejsca – zarówno w swojej Warszawie, jak i poza nią.

Media Tygodnia
Ładowanie