Kolejny etap – już powyborczy – to budowanie partii, czyli Polski 2050. Tu dostaliśmy kolejne zaskoczenie: pierwszą posłanką, która dołączyła do ugrupowania, okazała się Hanna Gil-Piątek z Lewicy. Potem doszli do niej ludzie wcześniej związani z PO czy Nowoczesną. Wszyscy twierdzą, że mają różne poglądy, ale na pewno w ramach prac w parlamencie wypracują wspólny konsensus. Właściwie do tego politycznego bigosu brakuje już tylko kogoś z PSL-u czy nawet Zjednoczonej Prawicy.
Partia dla każdego, więc dla nikogo
Powyższe pokazuje, że Polska 2050 będzie chyba polityczną chimerą, zlepioną z polityków, którym nie udało się zrobić dostatecznie dużych karier w macierzystych formacjach. I to ten ostatni element będzie spoiwem formacji, a nie konkretne poglądy.
Hołownia chyba także boi się wyjść do wyborców z bardzo konkretnym przekazem. By nie szukać daleko, wystarczy przeanalizować to, jak podchodzi obecnie do kwestii prawa do aborcji. Wiemy, że chce w tej sprawie referendum. Tyle że można to uznać za próbę ucieczki od jasnego sformułowania własnego poglądu.
W każdym razie nic dziś nie wskazuje na to, by Polska 2050 miała stać się docelowo realnym konkurentem PO. Najwyżej zostanie kolejnym mniejszym koalicjantem partii w ramach KO. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że Hołownia marnuje tym samym spory potencjał na zbudowanie centroprawicowego ugrupowania, które mogłoby przydać się na polskiej scenie politycznej.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU