Antoni Macierewicz osiągnął już poziom desperacji w staraniach o utrzymanie swojej rządowej posady. Tym razem dla ocalenia własnej głowy postanowił skompromitować polską dyplomację w sposób, który może narazić nas także na finansowe konsekwencje. Sytuacja ministra jest o tyle dramatyczna, że kolejne przecieki wskazują na nieustanne mocne naciski głowy państwa na premiera ws. uwzględnienia MON w rekonstrukcji, a dotychczas roztaczający nad ministrem parasol ochronny Tadeusz Rydzyk dał się przekonać, że strata Macierewicza została mu wynagrodzona przez PiS podwójnie. Dla Ojca dyrektora liczą się wszakże interesy, a te zawsze realizować w rządzie może inny “człowiek Torunia” niż Macierewicz.
Minister wpadł zatem na pomysł, żeby zostać w rządzie metodą faktów dokonanych. Stworzyć warunki, w których technicznie na moment medialnej rekonstytucji będzie nieusuwalny. Jak uczynić polityka bez silnego zaplecza nietykalnym? Najprościej umieścić daną postać na tak eksponowanej i zaangażowanej w trwający proces polityczny pozycji, że nagłe odwołanie naraziłoby rząd na śmieszność. Dla Macierewicza zakładnikiem stała się polska dyplomacja. W ostatnich dniach głośno stało się wokół wizyty Antoniego Macierewicza w Waszyngtonie. Minister ma się 17 stycznia spotkać tam z generałem Herbertem Raymondem McMasterem, doradcą prezydenta Donalda Trumpa do spraw bezpieczeństwa narodowego. Media podawały za byłym ministrem Siemoniakiem, że Amerykanie odwołali spotkanie, jednak MON potwierdził ostatecznie wizytę.
Macierewicz ma prosty cel. Rekonstrukcja ma się odbyć jeszcze dziś lub jutro, jednak spotkanie jest dopiero 17 stycznia. Jeśli głowa szefa MON poleci, to Polska ośmieszy się w Waszyngtonie, a mało tego dla PiS, media będą miały wielkie używanie z rządu, obserwując toporne starania dyplomacji mające na celu naprawę blamażu. Minister zatem liczy, że Mateusz Morawiecki nie zdecyduje się na ryzyko dyplomatycznej wpadki i zachowa przynajmniej na razie status quo.
Niestety, jak donosi “Fakt”, do kompromitacji Polski już doszło. Bowiem okazało się, że wizyta w USA nie była okazją, która spadła z nieba Macierewiczowi lub chociaż wynikała ze sprytnego wykorzystania okoliczności. Nie, została ona zwyczajnie wymuszona kanałami dyplomatycznymi. Co gorsza, minister obrony poważnego kraju zabiegał o spotkanie z kimkolwiek z ekipy Trumpa. Starania polskich dyplomatów musiały w oczach Amerykanów wyglądać żenująco i śmiesznie. Takie zagranie w trakcie negocjacji wielomiliardowego kontraktu na “Patrioty” i inne systemy uzbrojenia, to pokazanie drugiej stronie słabości, która zostanie wykorzystana. Polska potrzebowała kreować w Waszyngtonie wizerunek racjonalnego i poważnego sojusznika i inwestora we własną obronność, który odrzuci ofertę jeżeli tylko wyczuje, że nie spełnia ona jego interesów. Tymczasem MON pokazał, że są w Polsce sprawy ważniejsze niż pieniądze, a negocjacje mają nie racjonalny, ale medialny charakter. Stąd Amerykanie już raz dokręcili nam śrubę i mogą zrobić to ponownie. W powyższy sposób wewnętrzna gra w rządzie PiS może zaprzepaścić efekty całego wieloletniego programu modernizacji sił zbrojnych. Państwo teoretyczne objawia się nam ponownie w pełnej okazałości.
Źródło: interia.pl
fot. flickr/EU2017EE
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU