– Debata ma dla nas sens, jeśli Rafał zmiażdży Dudę. Powiedzmy sobie szczerze, że w sytuacji, gdy Duda nie będzie znać pytań i mieć pomocy całej machiny telewizyjnej, nie jest to wielką sztuką. Dlatego Duda pęka przed niezależną debatą, nad którą jego sztab nie będzie mieć kontroli, a organizator nie będzie mu we wszystkim pomagać. W normalnych warunkach nie miałby z Rafałem szans – mówi Gazecie jeden ze współpracowników Trzaskowskiego.
W tych okolicznościach udział w debacie jest dużym ryzykiem. Tak naprawdę Rafał Trzaskowski może bardzo dużo stracić, a niewiele zyskać – widzowie TVP i tak stanowią żelazny elektorat Dudy. Niestawienie się na debacie czy też nieprzekonujący występ może zniechęcić niezdecydowanych. Oczywiste jest bowiem, że Duda wyrecytuje przygotowane wcześniej wypowiedzi jak w teatrzyku szkolnym, a Trzaskowski będzie zaskakiwany niewygodnymi, absurdalnymi pytaniami – także przez „spontaniczne” pytania publiczności.
– Pójście do telewizji, która na 100 proc. cię zmanipuluje, będzie chciała ośmieszyć i oczernić, to jak gra w rosyjską ruletkę. Sam nie mam pojęcia, co doradziłbym Rafałowi – komentuje w rozmowie z Gazetą osoba z otoczenia Rafała Trzaskowskiego.
Źródło: Gazeta.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU