Stojący na czele NBP, Adam Glapiński, przyznał, że bank centralny może wziąć po uwagę luzowanie polityki pieniężnej. Dodał, że plany ulegną zmianie tylko wtedy, gdy inflacja bazowa w 2021 roku zacznie się obniżać.
Niedawno Fed – amerykański bank centralny – podjął decyzję dot. obniżenia stóp proc. To pierwsza taka decyzja amerykańskich władz od ostatniego kryzysu sprzed dekady. Wtedy chodziło o reanimację rynku po pęknięciu bańki kredytowej. Teraz kondycja gospodarcza USA wydaje się być dobra. Niepokojące jest jednak to, że spadł popyt na obligacje rządowe (lub, jak sugerują niektórzy, maklerzy celowo ich nie sprzedają). Sam Fed twierdzi, że podnosi stopy tylko, by uchronić USA i świat przed ewentualnym zastojem. Ogólnie władze uspokajają i tak też te decyzje na razie przyjęły rynki. Coś złego jednak czai się w finansowych kuluarach.
Światowy trend
Sytuacja nie jest jednak już tak wesoła w Europie. Stopy ma obniżyć też Europejski Bank Centralny, który chce w ten sposób zaoferować rynkom tańsze kredyty i nakręcić koniunkturę. Efektem może być skok cyrkulacji pieniądza, a tym samym potem inflacja. A ta w Polsce zaczęła niebezpiecznie rosnąć od paru miesięcy, przekraczając już cel inflacyjny NBP.
“W 2020 r. spodziewamy się wzrostu dynamiki jednostkowych kosztów pracy, stąd pewien dalszy, stopniowy wzrost prognozowanej inflacji bazowej w najbliższych kwartałach. Jednak w 2021 r. zacznie się ona już obniżać, podobnie jak i luka popytowa. Gdyby ten scenariusz bazowy miał się zrealizować, nie będzie potrzeby dostosowywania parametrów polityki pieniężnej, gdyż inflacja pozostanie zgodna z celem NBP” – napisał Glapiński. “Pamiętajmy jednak o ryzyku wynikającym z niedobrych perspektyw gospodarczych w strefie euro. Gdyby negatywny scenariusz się zrealizował i koniunktura w Polsce silnie by się osłabiła, to nie jest wykluczone, że będziemy myśleć raczej o luzowaniu polityki pieniężnej NBP, a nie jej zaostrzaniu” – dodał.
NBP ma pewne obawy?
Prezes NBP sugeruje, że perspektywy ożywienia w gospodarce m.in. Niemiec są obarczone coraz większą niepewnością, co nie pozostanie obojętne dla polskiej gospodarki.
“Po całkiem dobrych wynikach PKB z I kw. br. ostatnie miesiące przyniosły kilka niepokojących informacji o kondycji tej gospodarki. W ich świetle ryzyko utrwalenia się słabej koniunktury wydaje się obecnie wyższe niż oceniałem (…) na początku bieżącego roku. Dotyczy to w szczególności Niemiec” – napisał Glapiński.
“Jeżeli przedłużająca się dekoniunktura w niemieckim przetwórstwie osłabi rynek pracy, niemieccy konsumenci staną się najprawdopodobniej znacznie mniej skłonni do zwiększania swoich wydatków, a firmy usługowe do inwestowania. To z kolei skutkowałoby znacznie słabszym wzrostem niemieckiej gospodarki niż przyjęto w bazowym scenariuszu projekcji lipcowej. Prawdopodobieństwo realizacji tego scenariusza – a więc również i wolniejszego wzrostu PKB w Polsce – jest niestety wyższe niż prawdopodobieństwo pozytywnych niespodzianek w gospodarce światowej” – twierdzi ekonomista.
Uważa, że działania fiskalne rządu w ramach tzw. piątki Kaczyńskiego (rozszerzenie programu 500+, wypłata 13. emerytury, obniżenie obciążeń podatkowych) będą sprzyjać polskiej gospodarce, co można już uznać za kontrowersyjną tezę. Każdy taki program dodatkowo zwiększa bowiem wspomnianą cyrkulację pieniądza. To tak, jakby dolewać paliwa do i tak już rozpędzonego samochodu z pełnym bakiem, nie biorąc pod uwagę, że w momencie wystąpienia iskry, pojazd zacznie płonąc. Przegrzana gospodarka może napędzić inflację.
Wróg numer 1
PiS ma dziś jednego, głównego wroga. Jest nim gospodarka. Rynku nie da się podgrzewać stale tymi samymi narzędziami polityki socjalnej bez negatywnych, długofalowych konsekwencji. Politycy PiS chyba tego nie rozumieją. Wkrótce na naukę może być za późno.
Źródło: Bankier.pl
Fot. flickr/NBP
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU