Pół roku temu dziennikarze TVN24 ustalili, że w Prokuraturze Regionalnej w Białymstoku zaginął ważny tom akt dotyczący fałszowania podpisów pod listami poparcia dla kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej. Sprawa dotyczy wyborów samorządowych na Podlasiu i Adama Andruszkiewicza, który stał wtedy na czele nacjonalistycznej organizacji. Miesiąc temu “Superwizjer” TVN ujawnił, że chodzi o sfałszowanie około 300 podpisów, a o wszystkim miał wiedzieć powołany niedawno na stanowisko wiceministra cyfryzacji Andruszkiewicz. Dziennikarze dotarli do świadków, którzy obciążają zeznaniami byłego szefa Wszechpolaków.
Po materiale magazynu śledczego politycy Prawa i Sprawiedliwości nabrali wody w usta i omijali pytania dotyczące fałszerstw mówiąc, że nie znają dokładnie sprawy, a wyjaśnienie procederu należy do prokuratury. W obozie rządzącym nie było też jakiegoś wielkiego zapału do obrony samej nominacji na wiceministra, która wywołała ogromne kontrowersje. Politycy PiS jakby czuli, że postać Adama Andruszkiewicza nie będzie z gatunku tych przynoszących chlubę i nie warto za niego kruszyć kopii. Z perspektywy czasu wydaje się, że podjęli dobrą decyzję ponieważ TVN24 wraca do sprawy Andruszkiewicza i ujawnia kolejne szczegóły.
Prokuratura z Białegostoku jest w posiadaniu materiału dowodowego, który pokazuje, że fałszowanie podpisów nie dotyczy tylko wyborów samorządowych w 2014, ale także wyborów do Parlamentu Europejskiego odbywających się w tym samym roku. Prokuratorzy porównali podpisy do listopadowych wyborów samorządowych z majowymi do europarlamentu. Obraz jaki się wyłonił po weryfikacji to imiona, nazwiska, adresy i numery PESEL tych samych pokrzywdzonych osób, których dane bez ich wiedzy pojawiły się na listach poparcia w wyborach samorządowych.
Dziennikarze dotarli także do treści korespondencji między szefostwem prokuratury okręgowej i regionalnej, z której wynika, że w lutym prokuratorzy planowali przeszukanie w biurze poselskim i mieszkaniu Andruszkiewicza oraz przeprowadzenie takich samych czynności w ministerstwie cyfryzacji. W planie śledztwa było także przesłuchanie wiceministra, a także zwrócenie się do grafologa, by zbadał listy poparcia dla kandydatów w wyborach. Sześć dni przed zaplanowanymi przeszukaniami dochodzenie niespodziewanie zostało odebrane białostockim prokuratorom i przeniesione do Lublina. Oficjalna wersja mówi, że śledztwo było prowadzone zbyt długo i nieefektywnie. Lublińscy prokuratorzy mają do przeczytania 30 opasłych tomów akt.
Adam Andruszkiewicz nie należy do ulubieńców w kręgach Zjednoczonej Prawicy, ale chyba słabość ma do niego i do osób o podobnej proweniencji prokurator generalny. Wczoraj prokuratura poinformowała, że musi przedłużyć śledztwo do maja w sprawie wieszania przez narodowców na szubienicach zdjęć europosłów. Sprawa ciągnie się już 1,5 roku i okazało się, że prokurator do tej pory nie dysponuje pełnym materiałem dowodowym. Teraz jeszcze brakuje tylko przeniesienia śledztwa do innej prokuratury i można nadal bawić się – jak ze sprawą Andruszkiewicza – w ciuciubabkę.
fot. TVrepublika
Źródło: tvn24
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=„pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU