TVN twierdzi, że dotarło do informacji, zgodnie z którymi Poczta Polska zleciła wydrukowanie większej liczby kart wyborczych jest to konieczne. Innymi słowy, będzie ich więcej niż wyborców. Różnica jest ogromna, bo chodzi o 3 miliony egzemplarzy. Sama Poczta odmawia podania szczegółów. Tłumaczy się tajemnicą przedsiębiorstwa.
– Poczta chciała druku trzech milionów kart wyborczych więcej, niż jest wyborców. Tych jest 29 milionów 800 tysięcy, a kart miało zostać wydrukowanych 33 miliony – twierdzą anonimowi informatorzy TVN.
Interwencja posłów KO
Sprawę postanowili sprawdzić posłowie KO Marcin Kierwiński i Cezary Tomczyk. Efekt? – Nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadawane pytania. Chcieliśmy poznać umowę między Pocztą Polską a PWPW, której premier zlecił druk. Między innymi właśnie po to, by poznać liczbę zleconych kart do druku – powiedział Kierwiński na antenie TVN.
Czy to powinno nas dziwić? Częściowo tak, bowiem wcześniej liczba drukowanych kart była informacją jawną. Publikowała ją Państwowa Komisja Wyborcza. – W poprzednich wyborach prezydenckich wydrukowano dokładnie tyle samo kart, ile liczy spis wyborców. To zasada – tłumaczył mediom rzecznik Krajowego Biura Wyborczego Tomasz Grzelewski.
Problem polega na tym, że tym razem zleceniem druku pakietów wyborczych ma się zająć Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych. Zlecenia od PWPW, jak i Poczty Polskiej są zaś finansowane z ich budżetów. Co ciekawe, obie instytucje nie otrzymały jak na razie środków na ten cel z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (w przypadku PWPW) i Ministerstwa Aktywów Państwowych (w przypadku Poczty Polskiej). To powoduje, że jeżeli tylko ustawa o głosowaniu korespondencyjnym nie zostanie przegłosowana, oba podmioty nie będą mogły domagać się zwrotu kosztów.
Po co nam więcej kart?
Wszytko to i tak nic, jeśli zastanowimy się nad sprawą dodatkowych kart do głosownia. Wojciech Hermeliński, były przewodniczący PKW (w latach 2014-2019), nie widzi w tym żadnego sensu. Dodaje, że „frekwencja i tak sięga 40-50 procent, więc pakiety zazwyczaj zostają”.
Dlaczego więc ktoś wpadł na tak dziwny pomysł. Odrzucając teorie spiskowe o próbie fałszowania wyborów, można założyć , że to efekt braku doświadczenia Poczty Polskiej, która pierwszy raz stanęła przed tak ambitnym zadaniem. „Nie posądzam oczywiście Poczty, by ktoś tak chciał te karty wprowadzić do obiegu w sposób niezgodny z prawem, ale dodruk oznaczałby marnotrawstwo” – skomentował Hermeliński.
Najprawdopodobniej dodatkowy dodruk to efekt ogólnego chaosu, jaki panuje na zapleczu organizacyjnym wyborów. Pamiętajmy jednak, że i tak to my za to wszystko zapłacimy…
Źródło: tvn24
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU