Pielęgniarki zastanawiają się nad formą strajku. Trudne warunki pracy i pieniądze to główne przyczyny, które mogą je pchnąć do takiego protestu.
W czasie epidemii pielęgniarki są jeszcze bardziej obciążone, pracują w ciągłym stresie, są zmęczone i boją się o siebie oraz rodzinę – Pieniądze i trudne warunki pracy. To główne powody, dla których pielęgniarki i położne myślą o strajku w czasie epidemii koronawirusa. Lada dzień mają przedstawić swoje postulaty dyrektorom szpitali i rozpocząć spory zbiorowe, czyli pierwszy etap procedury prowadzącej do strajku – informuje Gazeta Wyborcza.
Na dniach pielęgniarki złożą swoje postulaty na ręce dyrektorów szpitali. To pierwszy etap procedury strajkowej, który potrwa około dwóch, trzech tygodni. Gdy szefowie placówek stwierdzą, że nie są w stanie zrealizować żądań, rozpoczną się mediacje, a potem referendum strajkowe. Aby strajk był legalny należy przejść te wszystkie procedury.
Strajk to jest ostateczność, ale to, co robią rządzący z nami, z medykami, sprawiło, że musimy podjąć kolejne kroki, żeby zmusić rządzących do ustępstw – mówi Gazecie Wyborczej Jolanta Korbicka, wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w regionie łódzkim.
Wśród postulatów jest tzw. zembalowe (dodatek do pensji wywalczony od ministra Mariana Zembali). Pieniądze były przekazywane szpitalom w odrębnej puli, ale musiały trafić do pielęgniarek. Rząd przymierza się do zmiany formy wypłacania dodatku – Te pieniądze będą, ale to pracodawcy będą decydować, komu je dać i dlaczego. Znając sytuację placówek ochrony zdrowia, wiadomo, że nie trafią one do pracownika – tłumaczy Jolanta Korbicka.
Źródło Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU