Prezydent Andrzej Duda nie uznał za stosowne, aby pojawić się na wczorajszym nadzwyczajnym posiedzeniu Sejmu dotyczącym wprowadzenia stanu wyjątkowego na części województw lubelskiego i podlaskiego, choć to on go wprowadził. Może sytuacja wcale nie jest arcypoważna?
Gdzie jest Andrzej Duda?
Trwający właśnie na części województw lubelskiego i podlaskiego stan wyjątkowy jest pierwszym tego typu wydarzeniem w naszym kraju od czterdziestu lat, ale co ważniejsze, pierwszym po przełomie, który miał w naszym kraju miejsce w 1989 r. Mimo to prezydent Andrzej Duda nie uznał za stosowne, aby osobiście przedstawić Sejmowi argumenty za przychyleniem się do wniosku, który kilka dni temu otrzymał od Prezesa Rady Ministrów. Wcześniej, decyzję prezydenta ogłosił jego rzecznik, a sama głowa państwa radośnie oglądała mecz piłkarskiej Reprezentacji Polski w kwalifikacjach do Mistrzostw Świata, które w 202 r. odbędą się w Katarze.
Dudy nie było w Sejmie, bo nie chciał prowokować Łukaszenki?
W momencie, gdy prezydent angażuje się w działania komunikacyjne związane ze stanem wyjątkowym, podnosi rangę zagrożenia. Prezydent zakłada, że jest to rozwiązanie o charakterze technicznym, które ma powstrzymać narastanie negatywnych zjawisk. Natomiast nie jest to sytuacja, która wymagałaby orędzia głowy państwa – przekonywał w TVN24 Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Dudy, znany z publicznych insynuacji, że Jan Kulczyk upozorował własną śmierć. Mamy zatem stan wyjątkowy, nocne próby sforsowania granicy naszego kraju i zagrożenie agresją ze strony dwóch sąsiadów, ale prezydent nie chce podnosić stanu wyjątkowego, ponieważ to tylko rozwiązanie techniczne, którego jednak z jakiegoś powodu nie stosowano przez ostatnie cztery dekady.
Czy zatem całe to zamieszanie to ustawka obliczona na wzrost poparcia dla PiS w sondażach?
Takie pytanie i następujące po nim wątpliwości nasuwają się same, bo choć szef MSWiA Mariusz Kamiński starał się być wczoraj w Sejmie niezwykle (jak na niego) merytoryczny, premier bardzo ostro atakował opozycję, a prezydent nawet nie pojawił się w kompleksie parlamentarnych budynków. Trzeba przypomnieć, że przez cały czas trwania stanu wyjątkowego oraz przez 90 dni po jego zakończeniu, nie można przeprowadzać żadnych wyborów ani skracać kadencji Sejmu. To zaś może pomóc Jarosławowi Kaczyńskiemu dyscyplinować kruchą większość. Warto zauważyć, że na temat stanu wyjątkowego nie spotkała się żadna sejmowa komisja. Ani komisja ds. służb specjalnych, ani komisja obrony narodowej, ani komisja spraw wewnętrznych. Premier nie zaprosił do siebie liderów opozycji, a prezydent nie zwołał Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Nie wydarzyło się zatem nic, co zadałoby kłam przypuszczeniom, że sytuacja wcale nie jest poważna, a chodzi jedynie o poprawienie wizerunku i notowań rządzącej formacji, która w ostatnich tygodniach szczególnie musiała zmagać się z łatką nieudaczników i złodziei.
Źródło: „Newsweek”
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU