Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka udzielił obszernego i bardzo ciekawego wywiadu „Gazecie Wyborczej. Ciekawego nie dlatego, że po raz kolejny został zmuszony do powtórzenia, że „500+ zostaje” albo że po raz kolejny musiał przypomnieć dawno obwieszczone stanowisko swojej partii ws. aborcji. Takich mamy dziennikarzy, że powiedzenie czegoś 5 razy to za mało i trzeba to powtórzyć 53 razy.
Wywiad lidera największej partii opozycyjnej jest wart przeczytania dlatego, że Borys Budka mówi jak jest, a nie to, co ktoś chciałby usłyszeć. To fundamentalna zmiana podejścia, ponieważ wielu polityków opozycji rezygnuje z własnego zdania na rzecz spokoju na swoich profilach w mediach społecznościowych.
„Kaczyński robi tyle błędów, a wy tego nie wykorzystujecie?!” – słyszy Budka od ludzi na ulicach.
„A jak mamy to wykorzystać?”, pytam tych, którzy tak mi mówią. „Chętnie skorzystam z rady, zapraszam, proszę mi powiedzieć”. I wtedy oni: „Nie wiem, to pan od tego jest!”.
Absurd, który pokazał Budka toczy stronę opozycyjną od 2015 r. i był jednym z głównych czynników porażki opozycji jesienią 2019 r. Kapryśność, niechęć do zrozumienia rzeczywistości i brak elementarnego zaufania (i szacunku) do polityków opozycji, bardzo ułatwia robotę Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Nasi wyborcy zaś oczekują sprawczości. Nie przyjmują do wiadomości, że są określone mechanizmy. Piszą do mnie: „Wy powinniście wyprowadzić ludzi na ulicę, odbić telewizję publiczną!”. To armię mam przejąć?! Zrobić zamach stanu?! Bo innej alternatywy nie ma.
Borys Budka słusznie postawił na mówienie prawdy. Jeśli ktoś to doceni i zagłosuje na Platformę, to dobrze, a jeśli nie – trudno. Dla przyzwoitego człowieka okłamywanie ludzi dla osiągnięcia korzyści jest drogą donikąd.
Państwo musi mieć mocne filary. Opierać się na instytucjach, które są niezależne od tego, kto akurat wygrał wybory. I to budowanie państwa na nowo nie ma być przekreślaniem tego dobrego, co już jest, powinno być przywróceniem tego, co powoduje, że obywatel ma poczucie stabilności, zaufania do państwa – akcentuje lider PO.
Jednym z głównych błędów polskiego systemu edukacji po 1989 roku było to, że nie uczyliśmy obywatelskości. W związku z czym cały czas pokutowało wrażenie, że państwo to jest gdzieś tam, najlepiej, żeby mi się tu nie wtrącało, ale ja też nie czuję się współodpowiedzialny za to, co się dzieje. Ludzie muszą czuć, że współuczestniczą w procesach decyzyjnych – słusznie diagnozuje szef największej partii opozycyjnej.
Więcej w „Gazecie Wyborczej”
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU