U ludzi, których fotografuję, widać zatrwożone twarze, które marzą o tym, żeby ten dzisiejszy system się skończył, a Polska mogła być ponownie normalnym państwem. Owszem, zanim PiS doszedł do władzy mieliśmy pewne problemy, ale Polską rządzili normalni ludzie. To widać na twarzach ludzi, którzy są na tych demonstracjach, a którzy przychodzą z własnej woli i chcą pokazać swój sprzeciw wobec dewastacji państwa. A jeśli chodzi o najnowsze protesty organizowane przez Ogólnopolski Strajk Kobiet, to aż miło patrzeć na tę olbrzymią ilość młodych ludzi – głównie dziewcząt, ale nie tylko – która ma zupełnie inny styl protestowania – z Chrisem Niedenthalem o buncie Polek, Polakach i Polsce rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Najsłynniejsze zdjęcie Chris’a Niedenthal’a przedstawia czołg na tle Kina Moskwa, na fasadzie którego widać napis reklamujący film Coppoli „Czas Apokalipsy”. Czy naciskając wtedy migawkę miał Pan świadomość, że rejestruje Pan historię? Że robi Pan coś absolutnie niezwykłego?
Chris Niedenthal: Nie, gdyż pracując w warunkach zagrożenia, i to jeszcze na mrozie, nie myśli się takimi kategoriami. To był drugi dzień stanu wojennego. Natomiast jedyne, co wiedzieliśmy jako fotoreporterzy, to fakt, że nie można było być na ulicy i robić zdjęć, a więc trzeba było się ukrywać przed wojskiem i milicją, żeby pracować.
Kiedy dziś Pan robi zdjęcia na protestach, to czy nasuwają się Panu skojarzenia z PRL-em?
Nie mogę się nadziwić, że obecna władza stara się wprowadzić taki sam system, jaki był w Polsce ponad trzydzieści lat temu. To jest dla mnie niezrozumiałe. Oczywiście, skoro PiS wygrało, to wygląda na to, że będziemy w Polsce mieli podobny system, co prawda w innych warunkach społeczno–ekonomiczno-kulturowych, ale byłaby to też dyktatura. Dziwi mnie również fakt, że ludzie, którzy w czasach Solidarności walczyli z władzą i deklarują, że są antykomunistami, posługują się takimi samymi metodami jak rządzący przed 1989 rokiem. Natomiast jest różnica dla pracy fotoreportera, gdyż dawniej było bardzo trudno fotografować demonstracje. Mam na myśli głównie to, że nie wolno było fotografować milicjantów, a tym bardziej ZOMO-wców, gdyż można było się narazić na surowe, czasem i bolesne konsekwencje. Dzisiaj, odpukać, jest to już trochę łatwiej.
Jak sądzi Pan, czy może nam grozić znów widok czołgów na ulicy jak w stanie wojennym i konsekwencje za robienie zdjęć?
Nie sądzę, żeby do tego doszło, aczkolwiek biorąc pod uwagę to, co robią nasi rządzący, nie można tego wykluczyć. Co do drugiej części Pana pytania, to wątpię, żeby zakazano fotografować ze względu na to, że technologia posunęła się bardzo do przodu i to byłoby bardzo trudne do wyegzekwowania. Przecież wszyscy namiętnie fotografują komórkami., a wtedy czegoś takiego w ogóle nie było. Oczywiście, można odciąć Internet czy sieć komórkową, co nie jest proste, ale jest do zrobienia. Rządzący nie rozumieją młodych ludzi i ich zwyczajów, a dzisiaj to właśnie młodzież –nareszcie – chodzi na protesty. Trudno byłoby zabronić fotografowania komórkami.
Jak, Pana zdaniem, to się stało, że prawie po 40 latach od stanu wojennego w Polsce mamy coś na kształt pełzającej wojny domowej?
Odpowiedź na to pytanie jest prosta. Mianowicie jest to wina Kaczyńskiego i jego zaplecza politycznego, które moim zdaniem żyje jeszcze w innej epoce i nie rozumie dzisiejszego świata. Owszem, dyktatorzy na świecie jeszcze są – Putin czy Łukaszenko w naszej części świata, ale, jak pokazują wydarzenia na Białorusi, można powiedzieć wprost, że ich epoka dobiega końca. To nie są czasy dyktatorów i to też pokazują te manifestacje u nas, że Polacy i Polki nie chcą samozwańczego zbawcy. 40 lat temu świat chyba jeszcze nie dorósł do takiego myślenia.
Od pięciu lat rządzi Polską Zjednoczona Prawica i to z poparciem znacznej części obywateli. Czy zaobserwował Pan zmianę nastrojów społecznych w ostatnim okresie, kiedy robi Pan zdjęcia w czasie kolejnych wieców politycznych czy protestów?
Po ludziach, których fotografuje widać zatrwożone twarze, które marzą o tym, żeby ten dzisiejszy system się skończył, a Polska mogła być ponownie normalnym państwem. Owszem, zanim PiS doszedł do władzy, mieliśmy pewne problemy, ale Polską rządzili normalni ludzie. To widać na twarzach ludzi, którzy są na tych demonstracjach, a którzy przychodzą z własnej woli i chcą pokazać swój sprzeciw wobec dewastacji państwa. A jeśli chodzi o najnowsze protesty organizowane przez Ogólnopolski Strajk Kobiet, to aż miło patrzeć na tę olbrzymią ilość młodych ludzi – głównie dziewcząt, ale nie tylko – która ma zupełnie inny styl protestowania.
Jaka, Pana zdaniem, jest szansa, że w końcu zaczniemy doceniać to, co wywalczyliśmy w roku 1989? Czy dopiero wtedy, kiedy to całkowicie stracimy?
Myślę, że protestujący doceniają zdobycze roku 1989 w przeciwieństwie do rządzących, mimo że niektórzy przedstawiciele obecnej ekipy rządzącej pochodzą również z czasów Solidarności. Tylko że w pewnym sensie zapomnieli o tym, o co wówczas walczyli, po to, żeby wcielić w życie chorą wizję prezesa swojej partii. To jest ta różnica i tragedia, że w przeciwieństwie do PRL-u obecną sytuację de facto zawdzięczamy Polakom. Mam na myśli to, że rządzący nie są manipulowani przez obce mocarstwo, jak to było przed 1989, ale przez obywateli naszego państwa z korzeniami Solidarności – i to jest bolesne.
Czy, oprócz reminiscencji PRL-u, dzisiejsza Polska może się kojarzyć z innymi państwami niedemokratycznymi?
Tak jak wcześniej powiedziałem – Kaczyński czy Ziobro są ludźmi jakby z innej epoki. Jeżeli chodzi o inne państwa niedemokratyczne takie jak Węgry, Turcja czy Białoruś, to nasi rządzący, jak i również rządzący w państwach, które wymieniłem, nie rozumieją, że ich czas się kończy, bo społeczeństwa chcą zmian w stylu europejskim, bardziej demokratycznym. Przykry jest również fakt, że jesteśmy wśród państw, które są uznawane za dyktatury lub prawie dyktatury, a nasza wiarygodność na świecie jest zerowa dzięki działaniom partii rządzącej. Z punktu widzenia obywatela nie rozumiem „sojuszu” Kaczyńskiego z Orbanem czy Erdoganem.
Na Białorusi protesty przeciw rządom Łukaszenki trwają już trzeci miesiąc, a główną rolę odgrywają w nich kobiet. Jak Pan sądzi, czy Polki pójdą podobną drogą i czy tak długo wytrzymają?
Myślę, że tak, gdyż kobiety na Białorusi, i w Polsce teraz też jak się okazuje – są uparte i niesamowicie dzielne. I tu, i tu przelała się już czara goryczy i kobiety po prostu nie odpuszczą. Łukaszenka na Białorusi łatwo z tego nie wyjdzie, i w Polsce wygląda na to, że Kaczyński będzie miał ten sam problem.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU