Polityka i Społeczeństwo

Cezary Michalski: Granice „efektu Tuska”

W dodatku Kaczyńskiemu w sukurs przyszła wojna. Jeszcze w styczniu, przed wybuchem wojny na Ukrainie, polityka zagraniczna była obszarem, gdzie obóz władzy miał najwięcej kłopotów, a Tusk największe atuty. Sześć lat nieudolnej dyplomacji PiS nie tylko wypchnęło rządzone przez Kaczyńskiego państwo na margines Unii Europejskiej, ale po raz pierwszy od naszego wejścia do Unii zagrożone były unijne pieniądze dla Polski.

Nie lepiej wyglądały stosunki prawicowej władzy z Waszyngtonem. PiS-owska strategia „nie ma alternatywy dla Trumpa” od początku popsuła stosunki rządu Morawieckiego z administracją Joe Bidena. Dość przypomnieć, że Duda i Morawiecki „uznali” wynik wyborów prezydenckich w USA nawet później, niż uczynił to Putin. Kaczyński podgrzewał konflikt z Amerykanami przepychając przez parlament „Lex TVN” uderzające w największą amerykańską inwestycję w naszym kraju. Pod znakiem zapytania stanął nawet przyjazd do Polski nowego amerykańskiego ambasadora Marka Brzezińskiego. Kompletnie zdemolowano stosunki polsko-izraelskie.

Donald Tusk mógł punktować PiS-owskie błędy praktycznie w każdym obszarze. Mocny swoim dorobkiem w polityce unijnej, chwalący się dobrymi kontaktami z Berlinem, Paryżem, Brukselą, pozostający liderem unijnej chadecji.

Rosyjska agresja na Ukrainę zmieniła wszystko.

Po falstarcie Niemiec i Francji, które o parę dni za długo zwlekały z wyraźnym rozstrzygnięciem, czy militarnie wesprzeć Ukrainę ryzykując całkowite zerwanie stosunków z Rosją, propagandyści PiS-u zadbali o to, aby atuty Tuska zaczęły go obciążać. Bezpośredni kontakt z Amerykanami nawiązał nie tylko Duda (który zaczął nad tym pracować już wcześniej, wetując „Lex TVN”), ale także Morawiecki i Błaszczak. Umawiający się na przekazywanie Ukrainie postradzieckiego uzbrojenia polskiej armii w zamian za jeszcze bardziej rozbudowane zbrojeniowe kontrakty z amerykańskimi firmami.

Konieczny plan B

Podsumujmy zatem, co się Tuskowi udało po jego powrocie. Stworzył realny biegun oporu przeciw Kaczyńskiemu. Cała polityka Kaczyńskiego, PiS-u, pożal się Boże premiera (Morawiecki jest naprawdę najmniej podmiotowym Prezesem Rady Ministrów od czasów Edwarda Babiucha) – wszystko to jest podporządkowane nagonce na Tuska i próbom zagnania go do narożnika.

Co się nie udało? Tusk ciągle jeszcze nie stworzył drużyny, nie zaprzągł do jednego wózka wszystkich podmiotowych polityków i wszystkich politycznych nurtów nawet w samej Platformie.

A przecież PO ma nie tylko kogo pokazywać w mediach, ale ma też całe grono realnych liderów – z przyszłością, z przeszłością. Jest Rafał Trzaskowski i paru innych rozpoznawalnych prezydentów miast. Jest Marcin Bosacki, dzięki któremu wciąż istnieje, a co najważniejsze, wciąż pracuje senacka większość opozycji. Jest Radosław Sikorski, jest Grzegorz Schetyna…

żadna inna opozycyjna partia nie ma tak doświadczonej politycznie ekipy.

Nie wierzę we wszystkie dziennikarskie ploty każące mi widzieć w każdym rozpoznawalnym polityku PO naturalnego konkurenta dla Tuska. Ale ciągle nie widzę drużyny. A prosty impuls powrotu już się wyczerpał. Platforma – taka jaką jest dzisiaj – nie prześcignie samodzielnie PiS-u w sondażach, chyba że partia Kaczyńskiego rozkraczy się na drożyźnie i kompletnym chaosie „Polskiego ładu”.

Miarą politycznego lidera i partii jest nie to, czy wygrają, a w każdym razie nie tylko to, czy wygrają, ale co po sobie zostawią. Nie jest rzeczą polityków, a już szczególnie liberalnych (bo etatyści, populiści i zwyczajni bolszewicy zawsze są do tego chętni), zastępowanie społeczeństwa obywatelskiego partyjnym klientelizmem, budowanie „tożsamościowych mediów” za publiczne pieniądze. Jednak lider i partia muszą dać swemu elektoratowi, grupom społecznym, które reprezentują, język, wizję, instytucje. Nawet opozycja ma na to pieniądze. Jeśli wydaje je wyłącznie na doraźne kampanie wizerunkowe, są to pieniądze zmarnowane.

Musi za nie budować instytucje – służące zbieraniu wiedzy i jej komunikowaniu.

Jeśli poprzestaną na piarze, propagandzie, budowaniu wizerunku jednej osoby… na zwycięstwo nie mają szans, a ich porażka pozostawi po sobie spaloną ziemię.

Cezary Michalski
Autor jest publicystą tygodnika „Newsweek”

Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu wiadomo.co


Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Cezary Michalski

Eseista, prozaik i publicysta. W swojej twórczości związany m.in. z Newsweekiem i Krytyką Polityczną.

Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu.

Był redaktorem pism "brulion" i "Debata", jego teksty ukazywały się w "Arcanach", "Frondzie" i "Tygodniku Literackim" (również pod pseudonimem "Marek Tabor").

Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, "Życiem" i "Tygodnikiem Solidarność". W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury.

Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W latach 2006–2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety Dziennik Polska-Europa-Świat, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma.

Media Tygodnia
Ładowanie