Krucjata, jaką jeden z posłów PiS, Andrzeja Melak, wypowiedział nieprawomyślnym mediom, właśnie dotarła do swojego finału. Przypomnijmy, że na początku kwietnia poseł Melak, który po ujawnieniu słynnego już listu szefa Axel Ringier Springer, Marka Dekana domagał się od gabinetu premier Szydło i podległych mu resortów zaprzestania prenumerat dzienników, które jego zdaniem szkodzą Polsce. Chodziło rzecz jasna o wymianę prasy nieswojej na swoją i wsparcie prawicowych piśmideł.
W rozmowie z dziennikarzami serwisu Money.pl mówił: “Te gazety szkalują Polskę i realizują wytyczne przychodzące z Zachodu, między innymi od wydawnictwa Ringier Axel Springer. Są tubą propagandową obcych nacji”.
Interpelacje, zawierające tak stanowcze żądanie usunięcia części dzienników, trafiły wówczas nie tylko do poszczególnych resortów, a więc instytucji państwowych, ale co ciekawe także do jednej z państwowych spółek, gdzie również poseł Melak chciał wprowadzić cenzurę sprzedawanych tytułów. Poszło o stacje benzynowe koncernu PKN Orlen na terenie całego kraju. Zdaniem prezesa Komitetu Katyńskiego, także tam, na stoiskach z prasą nie powinno być takich tytułów jak “Gazeta Wyborcza”, “Fakt”, “Super Express”, “Polityka” czy “Newsweek Polska”. Dużo bardziej odpowiednie byłyby “Nasz Dziennik”, “Gazeta Polska Codziennie” czy w “Wsieci”. W końcu to rodzime polskie media, które prawdziwie dbają o polskie interesy. Sama interpelacja kończy się wręcz żądaniem o wskazanie terminu, w którym jego prośba zostanie spełniona.
Wszystko wskazuje jednak na to, że gorliwy zwolennik repolonizacji polskich mediów oraz nachalnego jej wciskania ciemnemu ludowi będzie musiał obejść się smakiem. W ostatnich dniach opublikowana została odpowiedź Andrzeja Piotrowskiego, podsekretarza stanu w Ministerstwie Energii i delikatnie mówiąc kompromituje ona autora samego żądania. Przedstawiciel ministerstwa przypomina przede wszystkim, że PKN Orlen S.A. jest spółką prawa handlowego, w której Skarb Państwa jest mniejszościowym udziałowcem. Zarząd spółki, a w szczególności jej prezes, którym przypomnijmy jest dzielny druh Jarosława Kaczyńskiego, Wojciech Jasiński, prowadząc sprawy spółki, zgodnie z zapisami prawa handlowego powinien kierować się uzyskaniem zysku. To z kolei oznacza, że kierując się popytem klientów stacji benzynowych na konkretne tytuły prasowe, ewentualne wycofanie ze sprzedaży poczytnych gazet i zastąpienie ich mniej atrakcyjnymi tytułami mogłoby zostać uznane za działanie nastawione na szkodę spółki i skutkować odpowiedzialnością karną prezesa.
Przedstawiciel ministerstwa podkreślił, że stacje PKN Orlen “działają na rynku konkurencyjnym, który determinuje ofertę obiektów, mającą na celu utrzymanie przewagi rynkowej”. Zwrócił też uwagę na to, że wnioskowane przez posła PiS tytuły znajdują się w ofercie stacji benzynowych, jednak dostępny nakład ilościowy kształtowany jest na bazie wskaźników popytu. Tłumacząc to na polskie panu posłowi, jeśli jego zdaniem na większości stacji benzynowych PKN Orlen nie ma prasy prawicowej, to wynika to przede wszystkim z tego, że nikt tych szmatławców nie chce czytać. W sumie trudno się temu zjawisku dziwić. Biorąc jednak pod uwagę upór w walce z nieprawomyślną prasą posła Melaka, należy się spodziewać kolejnych jego kroków w tej kwestii. Pocieszenie, że póki co cenzura nie przejdzie.
fot. flickr/Krzysztof Białoskórski
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU