Piętrzą się problemy brytyjskiego rządu, związane z rozpoczęciem procedury opuszczenia Unii Europejskiej. Premier Theresa May zaczyna chyba zdawać sobie sprawę, że misja której się podjęła może przekraczać możliwości jej gabinetu. Sam BREXIT z kolei może bardzo rozczarować tych wszystkich, którzy w referendum świadomie zagłosowali “Leave”. Może się wkrótce okazać, że z dużej chmury spadnie mały deszcz, a faktycznie niewiele się zmieni.
W brytyjskim BBC ukazał się komunikat think tanku British Infuence, w którym grupa prawników zapowiada prawną batalię z rządem, w ramach której zamierzają wykazać, że opuszczenie wspólnego, unijnego rynku byłoby niezgodne z brytyjskim prawem. Domagać się będą także szerokiej debaty w parlamencie, w czasie której rząd premier May wytłumaczy obywatelom Królestwa, czy i w jaki sposób BREXIT wpłynie na los brytyjskich przedsiębiorców oraz ich unijnych kontrahentów. Gdyby okazało się, że wyjście z Unii oznaczać będzie jednoznacznie opuszczenie wspólnotowego rynku, deputowani do brytyjskiego parlamentu powinni zagłosować za pozostaniem Królestwa w Unii, do czasu wynegocjowania nowego traktatu handlowego z UE. Co więcej, członkowie think tanku są zdania, że istnieje wyraźne rozróżnienie prawne kwestii członkostwa w UE, a uczestnictwa UK we wspólnym rynku, tym samym konieczne jest osobne rozpatrywanie obu tych kwestii. Ostrzegają, że opuszczenie strefy wolnego handlu skutkowałoby zapaścią gospodarczą, upadkiem wielu firm i utratą tysięcy miejsc pracy.
W ubiegłym tygodniu, w kwestii wprowadzenia w życie skutków czerwcowego referendum, wypowiedzieli się ponadto dwaj byli premierzy, z obu głównych partii Wielkiej Brytanii. Najpierw na scenę polityczną powrócił Labourzysta, Tony Blair z zapowiedzią stworzenia nowej partii. Oświadczył, że jego zdaniem BREXIT wciąż może zostać zastopowany siłą głosu brytyjskich obywateli, którzy zrozumieją jakie są rzeczywiste skutki tego kroku.
“Głos za opuszczeniem Unii Europejskiej, to jak podjęcie decyzji o zamianie domu, bez uprzedniego sprawdzenia jak ten drugi dom wygląda ” – powiedział serwisowi New Statestman.
Blair uważa, że gdy uświadomi się Brytyjczykom, jakie będą praktyczne konsekwencje opuszczenia wspólnego rynku, wielu lokalnych przedsiębiorców zauważy, że zupełnie im się to nie opłaca.
Z kolei inny były premier – Torys, John Major uważa, że powtórne referendum w sprawie BREXIT-u byłoby w pełni uzasadnione i wiarygodne. Zauważa, że skutki, z jakimi wiąże się wyjście Królestwa z Unii są zbyt daleko idące, zwłaszcza że aż 48% Brytyjczyków głosowało za pozostaniem w UE. Ci ludzie zasługują na uwzględnienie ich preferencji w nowym traktacie wiążącym Wielką Brytanię z Unią Europejską. Major uważa, że brytyjski rząd powinien zagwarantować, by wspólny unijny rynek był “najbliżej jak się da”, bowiem jest to najbogatszy rynek, jaki kiedykolwiek istniał i utrata dostępu do niego byłaby olbrzymią stratą dla przeciętnego zjadacza chleba nad Tamizą.
Tymczasem zwolennicy twardego BREXIT-u także nie próżnują. 5 grudnia miała się odbyć pokojowa demonstracja przed Sądem Najwyższym, który tego dnia rozpatrzy skargę rządu na wyrok sprzed kilku tygodniu, który nakazał uzyskanie zgody na BREXIT także od brytyjskiego parlamentu. Okazało się, że demonstracja UKIP Nigel’a Farage’a nie odbędzie się. Została odwołana z obawy przed burdami radykalnie prawicowych ekstremistów. Tym bardziej, że według zapowiedzi planowana była także kontrmanifestacja przeciwników wyjścia Królestwa z UE. Według organizatorów bezpieczeństwo uczestników protestu jest najwyższą wartością, a ich energia przyda się w dalszej walce o wyjście z UE.
Jedno jest pewne. Przed premier May wiele niespokojnych nocy i trudnych wyzwań.
fot. Isabel Infantes/ EMPICS Entertainment
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU