Grzegorz Braun zorganizował spotkanie ze swoimi wyborcami. Bredził o „apartheidzie sanitarnym” i przekonywał, że Polska nie powinna nic wydać na pomoc uchodźcom.
Grzegorz Braun zawsze budził kontrowersje, ale od wybuchu wojny w Ukrainie pokazuje się z wyjątkowo niekorzystnej strony. Już pierwszego dnia rosyjskiej agresji na naszego wschodniego sąsiada pisał o tworzeniu „popycie na emigrację”. Mijają trzy tygodnie, a polityk Konfederacji nie zmienił poglądów.
Widać to było na spotkaniu z wyborcami w Zielonej Górze, którego przebieg opisała „Gazeta Wyborcza”. Kilkudziesięciu gości śmiało się z żartów Brauna, który opisywał mem, na którym Adam Słodowy pokazuje, jak „covidową maseczkę przerobić na flagę Ukrainy”.
– Reżim, maskowanie, szprycowanie. Apartheid sanitarny. Dokonano zbrodni na narodzie polskim, a teraz wpuszczeni w kanał płyniemy dalej. Wojna zamiast pandemii, ale amok jest ten sam – przekonywał polityk Konfederacji. Mówił też, że Polska nie powinna wydawać na pomoc ukraińskim uchodźcom ani złotówki. Argument? Bo polskie dzieci są głodne.
– Pomaganie dzieciom gdzieś daleko, gdy dzieci w naszym domu są głodne, to grzech – stwierdził. – To wielka gra mocarstw, do której nie powinniśmy się mieszać, a my uczyniliśmy sobie narodowy obowiązek, żeby się rzucić pod czołg. To nawet nie jest pomoc uchodźcom, to jest przesiedlenie ludności, akcja Wisła 2.0 – przekonywał swoich słuchaczy. Bredził, że Polacy są dyskryminowani kosztem Ukraińców, i nie wiadomo, czy w przyszłości „Rzeczpospolita będzie polska czy jakaś inna”. Straszył, że w niektórych gminach Ukraińcy zaczną startować i wygrywać w wyborach.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU