Robert Biedroń znalazł sposób na wyjście z kryzysu wiarygodności, jaki wybuchł po tym, jak złamał daną obietnicę o zrzeczeniu się mandatu europosła. Jak donosi “Gazeta Wyborcza”, w sztabie jednoczących się sił lewicy wymyślono mu perfekcyjne uzasadnienie swojej decyzji. Polityk nie będzie bowiem startował na jesień do Sejmu, co nie będzie dłużej wyrazem politycznego tchórzostwa, ale śmiałej strategii. Lewica ustaliła plan, że lider Wiosny będzie jej wspólnym kandydatem na prezydenta w przyszłorocznych wyborach.
Powyższe założenia stanowią osobiste zwycięstwo byłego prezydenta Słupska. Polityk jeszcze kilka miesięcy temu liczył bowiem, że będzie prowadził samodzielnie do wyborów parlamentarnych polityczny blok, który uzyska około 10% poparcia. Wówczas opłacałoby się zamienić funkcję europosła na miejsce w Sejmie, ponieważ gra toczyłaby się wówczas o wpływy na polskiej scenie politycznej w perspektywie wieloletniej, gdzie Robert Biedroń byłby niekwestionowanym liderem lewicy. Tak się jednak nie stało, a Wiosna okazała się za słaba. Dziś nawet cały blok koalicyjny lewicy w wielu sondażach uzyskuje w granicach 10%, co oznacza, że Wiosna będzie musiała podzielić się oczekiwanymi wcześniej dla siebie miejscami z SLD i Razem. Z lidera Biedroń zmieniłby się w jednego z trzech tenorów małego klubu parlamentarnego, który istnieje przecież ryzyko, że po wyborach ulegnie nawet rozpadowi. Z tego punktu widzenia zamiana suto wynagradzanego mandatu europosła na ławę poselską nie opłaca się liderowi Wiosny. Z tego względu jego przyszłoroczny start jest wytrychem. Szanse polityczne na zwycięstwo są bowiem tutaj ograniczone, ale co najważniejsze, wyborcy otrzymują ratującą twarz polityka wymówkę.
Z perspektywy walki lewicy o Sejm nie ma jednak taki krok najmniejszego sensu. Robert Biedroń wciąż jest jednym z najlepiej kojarzonych i najbardziej popularnych polityków lewicy. Tym samym start byłego prezydenta Słupska np. z pierwszego miejsca w Warszawie mógłby stać się lokomotywą, która pociągnęłaby całą listę wyborczą koalicji, przekładając się na liczniejszą reprezentację w Sejmie. Nie przeszkadzałoby to politykowi w późniejszym rzuceniu wyzwania Andrzejowi Dudzie.
Najbliższe tygodnie pokażą, czy wyborcy przyjmą zaprezentowane wytłumaczenie i niesmak wywołany złamaną obietnica polityka uda się pokonać.
Źródło: wyborcza.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU