Minister rozwoju i finansów – Mateusz Morawiecki miał być tym, który przyniesie w Polsce ulgę małym i średnim przedsiębiorcom. Choć do tej pory minister słynął raczej z szukania nowych sposobów opodatkowania Polaków, to ostatnie doniesienia wskazują, że w najbliższym czasie pozytywne zmiany stają się możliwe.
Pierwszy z pomysłów został ujawniony 5 kwietnia, kiedy wiceminister rozwoju, Jadwiga Emilewicz zapowiedziała rewolucyjne zmiany w naliczaniu składek ZUS. Chodziło o zmianę dotychczasowego sposobu wyliczania wysokości składek opartego na ryczałcie, na system oparty na przychodzie firmy. Kolejne wywiady przedstawicieli ministerstwa wskazują, że trwają prace, aby powyższe zmiany objęły także metody wyliczania składki zdrowotnej. Wymagałoby to zgody Ministerstwa Zdrowia, ale ta może być wypracowana w toku konsultacji międzyresortowych.
Zmiany, o których mówią przedstawiciele rządu mają wielkie znaczenie z perspektywy osób prowadzących działalność gospodarczą, które osiągają z tego tytułu stosunkowo niewielkie przychody. W obecnym systemie ryczałtowym, niezależnie od realnego przychodu konieczne jest odprowadzenie 812 zł składek, co w przypadku osób uzyskujących np. 1000 czy 1500 zł przychodu jest to stawka zaporowa, która zmusza do zejścia do szarej strefy. Ministerstwo zakłada, że ryczałt zostałby zastąpiony stawką procentową na poziomie 16% od przychodu, co oznacza, że osoby prowadzące firmy o przychodzie np. 600 zł będą musiały zapłacić już tylko 96 zł składek ZUS, a w przypadku 1000 zł odpowiednio 160. Najniższa składka w systemie ma wynosić 32 zł (przy 200 zł przychodu). Celem ministerstwa jest zachęcenie osób, które osiągają niskie przychody do wyjścia z szarej strefy, dzięki czemu mimo obniżki wysokości składek budżet dużo nie straci. Dodatkowo określono maksymalny pułap, przy którym zmiany mają obowiązywać, który wynosi równowartość 2,5-krotności płacy minimalnej.
Problematyczna w całej koncepcji pozostawała jednak składka zdrowotna, ponieważ w przypadku zmian w naliczaniu ZUS, przedsiębiorca o przychodzie 600 zł zapłaciłby wprawdzie 96 zł ZUS, ale równocześnie musiałby odprowadzić 297,28 zł składki zdrowotnej. Mogłoby to uniemożliwić osiągnięcie zamierzonych przez resort rezultatów. Z tego względu pojawiły się właśnie zapowiedzi, że Ministerstwo Rozwoju i Finansów będzie dążyło do ujednolicenia metod naliczania składek na ZUS i NFZ.
Dzięki takiemu rozwiązaniu możliwym stałoby się ograniczenie szarej strefy i ułatwienie prowadzenia działalności gospodarczej. Posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego w niskiej cenie jest dość atrakcyjną ofertą dla osób, które nie posiadają go z tytułu np. umowy o pracę.
Cała koncepcja ministerstwa idzie w dobrym kierunku, ponieważ dotychczasowy system tworzył nierówności, gdzie najsłabsi płacili procentowo najwyższe podatki. Skończenie z tą patologią to dobra informacja, pozostaje teraz pytanie, czy Ministerstwo Zdrowia przychyli się do wniosków resortu rozwoju? Problemem w Polsce od zawsze był brak współpracy i całościowego spojrzenia na gospodarkę i państwo, gdzie każdy resort dążył do swoich celów nawet kosztem dobra całości. Będzie to kolejny ważny test dla obecnego rządu.
fot. flickr/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU