Z nieoficjalnych informacji wynika, że na nadzwyczajnym posiedzeniu Sejmu 4 maja poświęconemu ratyfikacji Funduszu Odbudowy, posłowie Lewicy mogą wycofać się z bezwarunkowego poparcia pod dyktando Jarosława Kaczyńskiego.
Niezliczone grono osób przez ostatnie kilka dni uświadamiało posłom Lewicy, że Robert Biedroń na konferencji prasowej po spotkaniu z premierem Mateuszem Morawieckim bujał w obłokach i opowiadał farmazony. W międzyczasie okazało się, że Krajowy Plan Odbudowy ma dobić niepokorne wspólnoty lokalne, ponieważ środki dla samorządów mają w ogromnej mierze pochodzić z tej puli, która podlega zwrotowi, zaś pieniądze w dyspozycji władz centralnych mają pochodzić głównie z części bezzwrotnej.
Już na tym etapie jasne jest więc, że te niemal 800 mld zł ma być wyborczą siłą napędową partii rządzącej, są jej przedstawiciele znowu mogą zacząć poważnie myśleć o trzeciej kadencji sejmowej większości. Kto skłonił posłów Lewicy do nabrania wątpliwości? Prawdopodobnie część liberalnych mediów oraz aktywiści kojarzeni z lewą stroną sceny. Błazna zrobił z siebie lewicowy publicysta Grzegorz Sroczyński, który wmawiał opinii publicznej, że to Lewica postąpiła słusznie, a Platforma Obywatelska zachowała się dziecinnie, ale to żaden problem, ponieważ Sroczyńskiego od dawna nikt nie szanuje.
Zaufanie wewnątrz opozycji jest dziś minimalne i jakakolwiek koalicja wyborcza stoi pod gigantycznym znakiem zapytania. To ogromny sukces Jarosława Kaczyńskiego, z którego skutkami opozycja jeszcze bardzo długo będzie się borykać. O kondycji Lewicy fatalnie świadczy nie tylko to, że bezwarunkowo skapitulowali przed Kaczyńskim, ale również to, że zaczynają zmieniać zdanie pod zewnętrzną presją, a nie w wyniku własnych przemyśleń i zdroworozsądkowej oceny sytuacji.
Źródło: WP
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU